Newsweek Polska Newsweek Polska
2883
BLOG

Prezydent schowany w krzakach

Newsweek Polska Newsweek Polska Polityka Obserwuj notkę 49

Czy taki był tajny plan? Czy dostał partyjne polecenie od Donalda Tuska, żeby udowodnić, że prezydentura to rzeczywiście tylko żyrandol i prestiż?

 

Trudno powiedzieć. Jeśli jednak ktoś potrzebował argumentów, że urząd prezydencki nie jest nam szczególnie potrzebny, to Bronisław Komorowski mu ich dostarczył. Co można uznać za spektakularny sukces polityczny, bo nie udało się to żadnemu z jego, tak bardzo krytykowanych, poprzedników.

Zwolennicy prezydenta powiedzą, że czepiam się sympatycznego człowieka, który nie miał jeszcze czasu rozwinąć skrzydeł. Rzeczywiście, funkcję głowy państwa pełni raptem siedem miesięcy, od wyborów minęły cztery i dopiero co udało mu się skompletować obsadę swojej kancelarii. Jak będzie działał w takim tempie, to jeszcze cztery, góra pięć lat i przedstawi nam porywającą wizję prezydentury. Na następną kadencję, oczywiście.

Dlaczego zatem się czepiam? Choćby dlatego, że media dostarczają nam przykładów, jak prezydent mógłby postępować. Weźmy chilijskiego przywódcę Sebastiána Piñerę, który jest zawsze tam, gdzie trzeba, mówi i robi, co należy, by obywatele poczuli dumę ze swojego państwa. Podobnie jak Komorowski wybory wygrał minimalnie, a zanim został zaprzysiężony, doszło do trzęsienia ziemi. Kiedy się o tym dowiedział, poleciał do jego epicentrum, odwołując obiad z zaproszonymi głowami państw tuż przed rozpoczęciem biesiady.

Niedawno cały świat patrzył z podziwem, jak asystuje przy uwalnianiu zasypanych górników. Kilkanaście dni później Piñera zagrał z nimi w piłkę i strzelił gola. Ratownicy wygrali z uratowanymi 3:2.

Katastrofa smoleńska, konflikt o krzyż, zabójstwo Marka Rosiaka – miejmy nadzieję, że lepszych okazji, by Bronisław Komorowski zaprezentował się jako mąż Komorowski zaprezentował się jako mąż  stanu, już nie będzie. Żadnej z nich prezydent nie wykorzystał, by pokazać obywatelom siłę państwa i potrzebę jedności w obliczu tragicznych wydarzeń. Na razie dał się poznać jedynie jako  mistrz słownych lapsusów. Gdyby śp. Lech Kaczyński czy nawet Lech Wałęsa powiedzieli tak jak Bronisław Komorowski o muzyce Chopina, że to „armaty ukryte w krzakach” (zamiast w kwiatach, jak w cytacie z Roberta Schumanna), a o laureatce Konkursu Chopinowskiego, że jest „obywatelką świata – świata sąsiedniego do naszego” – media śmiałyby się z tego tygodniami. W wykonaniu obecnego prezydenta nikogo to jednak nie zdziwiło.

Widocznie właśnie tego oczekujemy od prezydenta, bo, jak wynika np. z niedawnego sondażu OBOP►, zdecydowana większość Polaków dobrze ocenia jego, hmm, pracę.

Mariusz Cieślik

Czytaj więcej komentarzy publicystów Newsweeka!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka