Newsweek Polska Newsweek Polska
5182
BLOG

„Mgła” nic nie udaje, ale i nie rozwiewa mgły

Newsweek Polska Newsweek Polska Polityka Obserwuj notkę 56

Film Joanny Lichockiej „Mgła” jest autentyczny, bo nie udaje obiektywizmu. Z założenia jest relacją przedstawicieli tylko jednego obozu.

Gdy po raz pierwszy obejrzałem film „Mgła” Joanny Lichockiej i Marii Dłużewskiej, miałem mieszane uczucia. Bo film miał sporo dobrych stron. Takich jak relacje naocznych świadków smoleńskich wydarzeń z 10 kwietnia. Albo ciekawe, niepublikowane zdjęcia z terenu lotniska, robione zarówno przed, jak i po katastrofie, gdy przybywał tam premier Tuska czy Jarosław Kaczyński.

Zaletą tego filmu była też świadoma rezygnacja z jakichkolwiek prób wyjaśniania przyczyn katastrofy. Autorki ograniczyły się bowiem tylko do osobistej relacji kilku pracowników Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którzy opowiadali o dniu katastrofy, a także o tym co było wcześniej i potem.


Ale jednocześnie uderzył mnie fakt, że przekaz tego filmu nie był niczym skontrowany. Że autorki pozwalały się wypowiedzieć swoim bohaterom bez żadnych ograniczeń. Pozwalały formułować ostre czasem zarzuty polityczne, a nie spytały o komentarz żadnego przedstawiciela obozu, który został zaatakowany. Nie przyjmowałem argumentu, że od początku zamysłem tego filmu było przedstawienie tylko relacji „ludzi prezydenta”.

Po jakimś czasie uznałem jednak, że być może było to uczciwsze ujęcie tematu, niż udawanie filmu „obiektywnego”.Bo gdyby autorki poprosiły nawet kogoś z obozu rządowego o dwa słowa komentarza, wydźwięk filmu byłby ten sam. Ale wtedy byłoby to już dzieło klasycznie propagandowe. Bo najbardziej wyrafinowana propaganda ma to do siebie, że udaje obiektywizm. Film „Mgła” niczego takiego nie udaje i to jest jego niewątpliwa zaleta.

Choć film Lichockiej i Dłużewskiej nie aspiruje do całościowego ujęcia tematu katastrofy, to w sumie dobrze, że powstał.

 

Piotr Śmiłowicz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka