Nieprzemakalny Nieprzemakalny
36
BLOG

Blamaż państwa

Nieprzemakalny Nieprzemakalny Polityka Obserwuj notkę 1

Jak pisałem w poprzednim wpisie nie interesuje mnie "krzyż smoleński". Nie uważam żeby sprawa symbolu religijnego miała decydujący wpływ na życie publiczne. To co wydarzyło się dziś na Krakowskim Przedmieściu zmienia jednak moje obojętne podejście do sprawy. Państwo, w obliczu agresywnego tłumu nie stanęło na wysokości zadania. Pozwoliło się sterroryzować, a co gorsza, pozwoliło sterroryzować tą część społeczeństwa, która na obecność krzyża przed Pałacem Namiestnikowskim patrzy, delikatnie mówiąc, mniej przychylnym okiem. 

W komentarzach jakie czytam na S24 często stykam sie z argumentem, że z ludźmi "broniącymi krzyża" nikt decyzji o jego przeniesieniu nie skonsultował. Czytam, że odmawia się im szacunku. Stwierdzenia te uważam za nieuprawnione. Po pierwsze nie wydaje mi się żeby grupa "obrońców krzyża" posiadała organ decyzyjny. Kto mógłby mi zagwarantować, że wszyscy zebrani dziś pod Pałacem Prezydenckim zaakceptowali by umowę zawartą, dajmy na to, z pięcioma spośród nich. Strony które zawarły porozumienie reprezentują szerokie spektrum zainteresowanych. Wśród nich są harcerze, którzy krzyż ustawili, jest instytucja kościoła, której symbol krzyża jest szczególnie bliski, i która może uważać, że reprezentuje katolików zatroskanych o szacunek dla tego symbolu, jest wreszcie Kancelaria Prezydenta, która zainteresowana była rozwiązaniem sprawy z wzgledów oczywistych. Dla "obrońców krzyża" kościół nie okazał sie wystarczającym autorytetem, nie wspominając o urzędzie prezydenckim. Kto więc miałby ich reprezentować? Kto cieszy się wystarczającym poważaniem? Może do negocjacji powinni zostać zaproszeni pan Pospieszalski albo pan Sakiewicz? A może po prostu członkowie rozhisteryzowanego tłumu, któremu wydaje się, że może wypowiadać się w imieniu Narodu? 

Kwestia szacunku przedstawia się dwojako. Ludzie czuwający pod krzyżem najprawdopodobniej byli nazywani ciemnogrodem czy moherami. Z drugiej jednak strony nie pozostawali dłużni. Duża część zachowywała się agresywnie na długo przed przybyciem księży, którzy mieli krzyż przenieść. Opinie o rządzących i ich zwolennikach, które można było na Krakowskim Przedmieściu usłyszeć, przez ostatnich pare dni, nie były nacechowane dbałością o wzajemny szacunek i cudzą wrażliwość.

W całej tej awanturze najpoważniejszym problemem jest uszczuplenie autorytetu państwa i prawa. Dzisiejsza decyzja o kapitulacji pokazuje, że każda rozwrzeszczana grupa, przy odrobinie samozaparcia, może narzucić państwu, czy nawet społeczeńśtwu swoją wolę. Z punktu widzenia państwa, podejmowanie decyzji, które później nie są egzekwowane jest totalnym absurdem. Osoby o poglądach umiarkowanych mogą czuć się zagrożone. Ci, którzy próbują rozwiązywać problemy, o charakterze publicznym, w ramach instytucji państwowych, mogą dojść do wniosku, że istnieją inne, bardziej skuteczne drogi. To natomiast, samo w sobie byłoby poważną szkodą dla państwa. Wrzaski i emocje nigdy nie sprzyjają dyskusji i kompromisowi.   

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka