Wczoraj miała miejsce pewna niespodzianka. Konwentykl przegłosował zmianę prezesa Nowej Prawicy. Jak mówi sam Przemysław Wipler jest to decyzja zupełnie niezrozumiała.Zmianę wodza wymusiła frakcja konserwatystów KNP. Pretekstem do zmiany była rzekomo za duża liczba obowiązków JKM. Nowym prezesem został Michał Marusik, wieloletni działacz UPR i KNP, prawa ręka Korwin-Mikkego.
No cóż, można by rzec, że miało być pięknie, ale skończyło się jak zawsze. Czy na pewno?
Wizerunek partii w mediach momentalnie ulegnie zmianie, pytanie czy na lepsze. Wydaje się, że tak - ludzie dowiedzą się, że JKM nie jest już prezesem, więc teoretycznie powinno to wpłynąć pozytywnie. Ponadto przez następne kilka dni KNP będzie na tapecie we wszystkich mediach, tych prorządowych i opozycyjnych. Nieważne jak mówią, ważne żeby mówili.
Dowiedzieliśmy się, kto ma realną władzę w KNP - konwentykl, a raczej jego członkowie. Można powiedzieć, że jest to tzw. beton partyjny. Niektórzy z jego członków nie mogą się pochwalić jakimikolwiek osiągnięciami, nie mówiąc o tym, że w jego składzie brakuje Wilka, Dziambora i innych rozpoznawalnych działaczy.
Spór w partii został zakończony - wygrała frakcja konserwatystów. Zastanówmy się, co to da. Całkowicie ulegnie zmianie prowadzenie partii. KNP nie będzie już otwarte na współpracę z nowymi środowiskami, nawet wolnościowymi, bo w przeciwieństwie do JKM, konserwatyści zamykają się na jakąkolwiek kooperację i postulują działanie w obrębie własnej partii.
Pozytywne jest to, że zmiana prezesa nastąpiła zupełnie w inny sposób, aniżeli w czasach UPR-u. Wtedy problemu dopatrywano się w osobie Korwina, dzisiaj chce się z nim współpracować.
