Non Nominatus Non Nominatus
320
BLOG

Świat ma gdzieś prawa człowieka, ale nie ropę

Non Nominatus Non Nominatus Polityka Obserwuj notkę 6

 

Agencje donoszą dziś o zamiarze zwiększenia zaangażowania NATO w operację United Protector (kontynuacja operacji Odyssey Dawn) mającej na celu wykonanie rezolucji nr 1970 i 1973 Rady Bezpieczeństwa ONZ.  Pierwsza z rezolucji wprowadza embargo na dostawy wszelkiej broni do Libii, bez względu na to, która z walczących stron miałaby być odbiorcą, a tymczasem władze niektórych z państw nie tylko przebąkują o konieczności dostarczania broni libijskim rebeliantom, ale niektóre ze źródeł prasowych donoszą wręcz o już zrealizowanych przez niektórych z członków NATO dostawach broni dla rebeliantów. Oczywiście dostawy te realizowane były samodzielnie przez te państwa, bez uzgodnienia z resztą członków Sojuszu, niemniej jednak stanowiły jawne naruszenie rezolucji 1970.
 
Rezolucja 1973 zobowiązuje członków ONZ do użycia wszelkich niezbędnych środków (z wyjątkiem wprowadzania zagranicznych sił okupacyjnych na terytorium Libii) w ceku ochrony ludności cywilnej w Libii. Niektórzy członkowie NATO (w tym państwa, które potajemnie dostarczają broń rebeliantom), dość selektywnie interpretują zapisy rezolucji 1973, nie reagując na przypadki, w których ludność cywilna cierpi w wyniku działań rebeliantów, zaciekle atakując zaś jednostki wierne reżimowi Kaddafiego, nawet te, które nie biorą udziału w walkach i nie stanowią zagrożenia dla nikogo poza sobą (drugo- i trzeciorzutowe jednostki, źle dowodzone, słabo wyszkolone i wyposażone, nie posiadające broni przeciwlotniczej, która mogłaby zagrozić samolotom NATO). Wypowiedzi przedstawicieli niektórych członków NATO wskazują wprost, że celem operacji nie jest wykonanie rezolucji 1973, ale usunięcie Kaddafiego (do czego rezolucja nie upoważnia). W The Wall Street Journal czytamy wręcz, że trzeba "przestać udawać, że ściśle trzymamy się litery rezolucji ONZ". Upoważnia ona społeczność międzynarodową tylko do "ochrony ludności cywilnej" w Libii, chociaż "przy użyciu wszelkich niezbędnych środków", ale nie do obalenia Kaddafiego siłą.
 
Operacja United Protector przybrała postać zaangażowania się (pod egidą NATO) przez niektóre z państw w konflikt po stronie rebeliantów. Pokrętne tłumaczenia oficjeli, że rebelianci to cywile, których w myśl rezolucji 1973 należy chronić przed wojskami Kaddafiego nijak mają się do postanowień IV konwencji genewskiej, która stanowi, iż ludność cywilna korzysta z ochrony tak długo, jak długo nie uczestniczy w działaniach wojennych. Rebelianci biorąc czynny udział w działaniach wojennych pozbawiają się ochrony przysługującej ludności cywilnej, a więc występowanie w ich obronie nie leży w zgodzie z rezolucją 1973. Mało tego, niektórzy przedstawiciele państw zaangażowanych w łamanie embarga w celu wspomagania rebeliantów już wspominają, że obalenie Kaddafiego może nie być możliwe bez operacji lądowej podobnej do tej w Iraku. Byłoby to już jawne łamanie rezolucji 1973, która wyłączyła możliwość wysłania obcych sił okupacyjnych do Libii.
 
Zastanawiające jest, że społeczność międzynarodowa tak ochoczo i aktywnie zareagowała na libijską rebelię, czy też "wolnościowy zryw", a ignoruje to, co dzieje się np. w Syrii czy Jemenie. Mimo zniesienia po niemalże pięćdziesięciu latach stanu wyjątkowego przez syryjskie władze, krwawe tłumienie protestów przeciwko autorytarnym rządom nie ustało.  Niemalże codziennie giną uczestnicy brutalnie rozpędzanych protestów. Czemu ONZ i NATO nie reagują? Może dlatego, że syryjska ropa nie płynie do Europy tak szerokim strumieniem jak libijska? W obliczu tego faktu nawet uzasadnione podejrzenia Syrii o wspieranie terroryzmu nie stanowią wystarczającej podstawy do operacji mającej na celu wsparcie Syryjczyków dążących do obalenia reżimu.
 
Co do Jemenu, ten niewielki kraj jest jednym z najważniejszych sojuszników USA w regionie, docenianym przez USA za otwartą walkę z Al-Kaidą. Reżim łamiący prawa człowieka nie będzie się przejmował tym, czy do wydobycia informacji od domniemanego członka organizacji terrorystycznej będzie musiał się posunąć do tortur, co w świetle prawa większości cywilizowanych państw nie tylko uniemożliwiłoby wykorzystanie takich zeznań przeciwko podejrzanym w sądzie, ale również generowałoby odpowiedzialność za łamanie praw człowieka. Władze Jemenu nie przejmują się prawami człowieka, zarówno w relacjach z terrorystami (tymi prawdziwymi i tymi domniemanymi), ale również z własnymi obywatelami uczestniczącymi w pokojowych demonstracjach antyrządowych. Ale Jemen nie zostanie przez nikogo zbombardowany, bo nie pozwolą na to USA.
 
Widać więc dokładnie, że operacja w Libii nie jest powodowana wyłącznie troską o dobro obywateli tego państwa uciskanych przez autorytarny reżim. Gdyby tak było, zajęto by się również reżimami w Damaszku i w Sanie.
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka