jTrammer ("O co psychologicznie chodzi w byciu za partią") zainspirował mnie do wklejenia tych dwóch obrazków:
Jak widać, poplecznicy kandydatów zachęcają mnie do podjęcia właściwej decyzji.
Moja teza w kwestii postawionej przez jTrammera jest następująca:
Partie polityczne i kluby piłkarskie... zasadniczo się nie różnią. Mechanizm psychologiczny wydaje się ten sam: wiodąca jest potrzeba przynależności do grupy. W ramach zaspokojenia tej potrzeby przyjmuje się normy i wartości grupy (niezależnie od ich wartości merytorycznej). Jeśli nasz kandydat gada głupoty lub kłamie, to się "przejęzycza" - jeśli to jest kandydat "ich" - staje się chwiejnym sprzedawczykiem, idiotą itd.
W związku z powyższym wybory są jak mecz, tyle że w meczu kibice mogą tylko gwizdać, tupać, skandować i... kibicować. W wyborach podejmują decyzję.
Parę słów o kontekście (np. POPiSu) w materiale: ŁKS Żydzew kaput (link)
Mentalność ta sama, ale obrazki kibiców są jednak nieco bardziej wyrafinowane, niż "wyborców".