Sens tego wpisu jest następujący. Jest nim właściwie jedno pytanie:
Oto ono.
Dlaczego osoby uznające inscenizację na Siewierny i mgłę okęcką nie poszły na spotkania z pisowcami w ciagu tych czterech lat powiedzmy i nie zadawały niewygodnych pytań dotykających inscenizacji na Siewierny i mgły okęckiej właśnie.
Rozwinięcie:
Zakładać należy, że liczba niezależnych Polaków, które albo same uczestniczyły w tzw. śledztwie obywatelskim, albo w większości tylko czytały będzie sięgać przynajmniej tych kilku tysięcy. Chodzi tu o osoby które jak wyżej uznają Inscenizację na Siewierny i mgłę okęcką lub przynajmniej uznawały to za poważną hipotezę.
I dlaczego z pośród tych kilku tysięcy osób, tej elity gdy idzie o dociekanie co się stało 10.04.2010 nie poszło na spotkanie z pisowcami przynajmniej kilkadziesiąt osób i nie wrzuciło tych relacji w internet, bądź w postaci pisanej, bądź filmowej?
To jest pytanie i sens artykułu.
Dlaczego te uświadomione osoby nie poszły i nie zapytały? Nie dla samej odpowiedzi oczywiście, której nigdy satysfakcjonująca nie byłoby, tylko dla nagłaśniania, zburzenia dobrego samopoczucia pseudopolaków, „po to aby nie zarosło błoną podłości“.
I jak piszę: to dlaczego nie poszły i nie zadawały niewygodnych pytań nie dotyczy przeciętnego Polaka tylko tych uświadomionych osób.
Zdarzenie dookreślające:
We wrześniu 2011 udałem się na spotkanie z posłem Kurskim (wtedy jeszcze PiS).
Nie pytania które zadałem są tu istotne,ale przytoczę je jako przykład, skrótową relację:
„Pytanie dotyczyło „"oczywiście“ 10.04.2010. Przytoczyłem odpowiedź Sasina z września 2010 na przesłuchaniu ZP i zapytałem dlaczego Sasin przez pół roku nie wiedział kto odprowadzał prezydenta. Kurski mówił, że gdy wygrają wybory to wyjaśnią i NATO pomoże. Dopytywałem czy NATO jest potrzebne aby Sasin wyjaśnił dlaczego tego nie wiedział, wreszcie „zażyłem“ Kurskiego w ten sposób, że zapytałem dlaczego nie szanuje pamięci polskich generałów twierdząc, że wszyscy wsiedli do jednego samolotu, bo ja szanuję i nie wierzę, ze wszyscy generałowie wsiedli do jednego samolotu przynajmniej dobrowolnie. Na sali przeraźliwa cisza. Główny poseł z województwa, aż głowę położył i ukrył, moderator spotkania zaczął ratować sytuację na zasadzie: taki wyjątkowy gość specjalnie do nas przyjechał (miasteczko piętnastotysięczne) szanujmy jego czas etc.
Niedługo po tym siadłem do pisania materiału który miał w zamyśle zawierać pytania z podobnej puli zadawane przez innych czytelników a wrzucane przez nich w internet.
Spodziewałem się wtedy przynajmniej trzydziestu taki „wystąpień“ jak moje, trzydziestu relacji. choć uważałem, żer powinno być ich przynajmniej sto. Ku swemu szokowi i oburzeniu znalazły się tylko trzy, w tym moja!
Do dzisiaj, a siedząc w tym już ze 3 tysiące godzin do połowy ubiegłego roku takich relacji nie znalazłem nawet dziesięciu.
Dlaczego?
Dodam jeszcze, że ten obowiązek, uważam, dotyczył przede wszystkim tych co tylko czytali więc poświęcili, na to o wiele mniej czasu.
A możliwości było wiele. Dostępny na wielu spotkaniach Macierewicz objeżdżający Polskę, kino objazdowe ludzi prezydenta, spotkania wyborcze 2011 i inne, teraz Duda.
Interesuje mnie dlaczego to się nie działo. Dlaczego ci ludzie, wy uznający inscenizację i brak dowodów na wyloty delegacji z Okęcia nie czuliście się zobligowani aby ruszyć cztery litery i nawet nie mając ochoty pójść pojechać i zrobić co trzeba?
Dlaczego?