Ob.Serwator. Ob.Serwator.
33
BLOG

Kandydujcie sami.

Ob.Serwator. Ob.Serwator. Polityka Obserwuj notkę 9

            Ostatnio powstało wiele analiz porażki prezesa PiSu. Wybory prezydenckie nie były zwyczajne. Powinny się odbyć jesienią jednakże katastrofa smoleńska i śmierć Prezydenta Kaczyńskiego przyspieszyła je. Jeszcze przed samą kampanią Platforma poprosiła, by nie używać katastrofy smoleńskiej w kampanii. Jarosław Kaczyński się dostosował i wielu mu zarzuca że powinien jednak podczas kampanii nagłaśniać sposób prowadzenia śledztwa.

           Z drugiej strony, jego przeciwnicy zarzucali mu, że jednak "gra trumnami". Dziwne, gdyż to nie on był inicjatorem upublicznienia stenogramów, do których zresztą Rosjanie się nie przyznali. A nawet więcej – jego milczenie zostało uznane za agresję. Jedyne co powiedział, to to, że katastrofa musi zostać wyjaśnioną, i że gdyby on został prezydentem, to domagałby się jej wyjaśniania. I w zasadzie tyle. Ale to i tak było za dużo dla jego przeciwników politycznych. Niech tam.

           Bardziej mnie ciekawi podejście jego zwolenników. Jedni mają pretensje, że był spokojny podczas kampanii, drudzy, że za dużo używał Gierka. Może słusznie, może nie. Ja pretensji nie mam, choć Gierek mi się nie za dobrze kojarzy, mimo, iż de facto wiele dzisiaj działających instytucji użyteczności publicznej (szkoły czy szpitale) powstały za jego czasów. Sam zresztą mieszkam w bloku zbudowanym za jego czasów. No więc, jeśli by o to chodziło i pod tym kątem przypomniano Gierka, to ok., można się zgodzić. A przynajmniej ja tak to rozumiałem.

           Dzisiaj, już po wyborach Kaczyński mówi o sprawie smoleńskiej. Mówi "bez ogródek" i zapewne jeszcze nie wszystko co wie. Powstał zespół Macierewicza do zbadania katastrofy smoleńskiej. Zespół, który w wiodących kanałach informacyjnych jest de facto oczerniany jako twór czysto polityczny. Oraz jako ten, który gra rodzinami ofiar. Nic to, że rodziny owe są im wdzięczne, że mogły się wypowiedzieć na forum Sejmu. To taki drobiazg niewarty wspominania. Co innego, kiedy owe rodziny wypowiadają się w mediach, a co innego na forum Sejmu. Mimo, że mówią to samo, ich wypowiedzi mają rangę wyższą właśnie na forum sejmowym.

 

 

          Ale mniejsza o to. Ważniejsza dla mnie jest postawa nie przeciwników Kaczyńskiego, ile jego zwolenników. Przeciwnicy – wiadomo, krytykować będą nadal. To oczywiste. Zwolennicy z kolei zachowują się różnie. Jedni popierają w pełni poczynania Kaczyńskiego i PiSu, inni z kolei mają pretensje, że strzelił sobie w stopę czy tam kolana. Bo nie powinien robić tego czy owego, lub też odwrotnie – powinien, ale wcześniej. A teraz to musztarda po obiedzie, więc mógł sobie dać spokój. Jest za to jeden czynnik, który łączy ich wszystkich – żal, że nie wygrał wyborów. I o to są głównie pretensje. Że nie wygrał i analiza, czy nie wygrał, bo nie grał katastrofą, czy też odwrotnie – gdyby grał to czy nie miałby mniejszego poparcia.

 

            Ja z kolei zastanawiam się nad czymś innym. Kaczyński wygrałby tylko pod jednym – oczywistym warunkiem – gdyby zdobył więcej głosów. I pytanie – czy on sam powinien je zdobywać, czy z pomocą swoich zwolenników. On robił co mógł, by przekonać do siebie ludzi. Zwolennicy z kolei mogli próbować oddolnie przekonać innych do niego, a zwłaszcza namówić tych co nie poszli w I turze – by zagłosowali na niego w II. I powiem jedno – taka praca łatwa nie jest. Mnie na przykład wyjaśnienie mojego punktu widzenia sceny politycznej osobie antykaczystowskiej zajęło ponad rok. Miałem też i łatwiej pod tym kątem, że wszystko przebiegało w sferze Internetu, a więc miałem na podorędziu archiwalia internetowe i mogłem się nimi posłużyć. Co prawda, moje argumenty bywały na początku odrzucane z góry, no ale czas robi swoje i w końcu zaczęto czytać także owe archiwalia. I zastanawiać się. To jest najważniejsze – by się zastanawiano. I w końcu przyznano mi rację. Nie, nie zrobiłem z tych osób kaczystów, skądże. Udało mi się doprowadzić do sytuacji, w której osoba ta zaczęła sama wyciągać wnioski i z kolei mnie podsyłać informacje, o których pojęcia nie miałem. Coraz więcej informacji i zaczęło się wiele rzeczy uzupełniać. Tak, ta osoba zagłosowała w tych wyborach na Jarosława.

           Ale to jest jedna osoba. Wielu innych nie udało mi się przekonać. Zostawałem obrzucany epitetami w rodzaju oszołoma, paranoika i w ogóle, powinienem się leczyć. Bo jak można myśleć inaczej niż myślą inni? Na inne tematy, niepolityczne, rozmawiamy sobie dalej. W przypadku polityki – bez zmian.

           Piszę to do tego, że samo lamentowanie i analiza niewiele pomoże. Jak powiedział redaktor Warzecha – bycie silną opozycją nic nie da. W tym akurat przypadku ma rację. Ale przede wszystkim należy wziąć pod uwagę, ile mogą zrobić ci na dole, by coś się zmieniło na górze. Nie jest nas mało, ale jeżeli będzie się tylko analizowało poczynania Kaczyńskiego, to to nic nie da. Wiem, że fajnie jest tak analizować. I ponawiam propozycję pewnego blogera na s24: do wyborów parlamentarnych powinniśmy przekonać przynajmniej jedną osobę do naszych racji.

           I jeszcze jedno. Jeżeli Wam ktoś nie pasuje w 100%, to proszę kandydować samemu (z sobą się chyba zawsze człowiek zgadza?) lub wysuńcie kandydatury osób najbardziej zbliżonych w poglądach. Tylko potem się proszę nie dziwić, jak się nie będzie miało swojego kandydata, nawet takiego pasującego w 60%. W końcu Reagan mówił: wygrałem, ponieważ ludzie głosujący na mnie zgadzali się ze mną  w 80%. Nie w 100%.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka