Po długich kontemplacjach, odkrywaniu z przerażeniem, że gospodarka kilu krajów wali się, co zagraża ukochanemu europejskiemu dobrobytowi, czyli – lenistwu, mędrcy orzekli kryzys w Europie! Dało to dobrą okazję gronu osób z niemieckiego establishmentu, w tym polityków, przedsiębiorców i profesorów, do podjęcia próby zbicia kapitału politycznego na tej sytuacji. Powołali w tym celu do życia partię Alternatywa dla Niemiec (AfD). Pierwotny, homogeniczny, program partii skupiał się wokół sprzeciwu wobec dalszej niemieckiej pomocy dla krajów Unii Europejskiej dotkniętych kryzysem finansowym. Ten kierunek jednak jako droga do władzy jak dotychczas nie sprawdził się, a najbardziej potrzebujące pomocy finansowej kraje powoli podnoszą się z kolan.
Tymczasem objawiło się źródło potencjalnych kłopotów politycznych kanclerz Merkel i być może Unii Europejskiej. Alternatywa dla Niemiec pokazała swój potencjał intelektualny, organizacyjny i kadrowy. Przede wszystkim rozszerzyła program polityczny, wykazując się bardzo pragmatyczną elastycznością. Teraz już akcenty nie uderzają wyłącznie w niemiecką pomoc dla innych krajów, ale nawiązują do niemieckich sentymentów do dawnej waluty oraz np. pojawiają się też nawiązania do polityki Bismarcka, który w polityce zagranicznej stawiał m.in. na współpracę z Rosją!
Najbardziej jednak godne zauważenia są w moim przekonaniu umizgi Alternatywy dla Niemiec w wobec elektoratu radykalnej prawicy. Moment na to jest bardzo dobry, gdyż kolejna już partia reprezentująca radykalny, prawicowy elektorat, która zaczynała odnosić sukcesy wyborcze w strukturach landowych – NPD, ma poważne kłopoty; podobne zresztą do problemów jej poprzedniczek. A, że elektorat radykalnej prawicy w Niemczech jest dość stały i wydaje się, że może być większy gdy tylko będzie miał reprezentację nie uwikłaną w różnego rodzaju afery, współpracę z Urzędem Ochrony Konstytucji lub nawet służbami dawnego NRD, AfD może przypuszczalnie odnieść sukces.
W zgodzie z dotychczasową elastycznością AfD, może nawet skłonnością do populizmu, przywódcy partyjni przed wyborami do Parlamentu Europejskiego zaczęli poruszać problemy atrakcyjne dla radykalnego elektoratu, w tym np. wykazywać jakie zagrożenia dla Europy niesie imigracja spoza starego kontynentu. Zmierzają przy tym do współpracy z innymi partiami tej strony sceny politycznej z Unii Europejskiej i tym samym do wykorzystania potencjału kryjącego się w rosnącej władzy politycznej Parlamentu Europejskiego.
W realnej perspektywie mamy zatem nową jakość w Europie, nie tylko w Niemczech; czyli ponadpaństwowy pragmatyzm programowy graniczący z populizmem, intelektualnie i organizacyjne silną radykalną prawicą, współpracującą z podobnymi strukturami w Europie, oraz wpływy polityczne wynikające z zasiadania w Parlamencie Europejskim. Tego w moim przekonaniu, podobnie jak nowego rodzaju wojny sączącej się na Ukrainie, powinniśmy się obawiać, a przynajmniej uważnie się temu przyglądać.
Europa zatem zmienia się; oby nie zbyt radykalnie!