Swego czasu skazałem Janusza Penisorękiego na prywatne damnatio memoriae - staram się o nim w ogólnie nie wspominać, nie myśleć, wymazać go ze świadomości, a jego nazwiska używam jako synonimu pewnej części ciała, z którą poseł jest kojarzony - na własne zresztą życzenie. Jednak dziś wspominam o nim, ponieważ ów (pożal się, Boże) parlamentarzysta ewidentnie zaatakował własną partię!
Na stronie "ruchu poparcia" Penisorękiego (adresu nie podaję, jeszcze by mnie administracja za promowanie pornografii zbanowała...) widnieje takie cudo:
Czyżby Janusz Penisoręki przeszedł wewnętrzną przemianę i postanowił odpokutować swoje przestępstwa, błazenady i czyny moralnie odrażające? A skąd! Z treści apelu możemy się m. in. dowiedzieć, że prezes Kaczyński szantażuje społeczeństwo, a przychodzi mu to tym łatwiej, że ma wsparcie mediów i - uwaga! - autorytetów publicznych.
W ogóle strona Ruchu Poparcia Janusza Penisorękiego obfituje w humor. Na przykład można obejrzeć kilka projektów pomników, które powinny powstać w charakterze totemu Lecha Kaczyńskiego. Zamieszczam dwa:
Cóż za poczucie humoru! Inny pomnik ma profil bardziej religijny:
Cudowny dowcip, zdjęcie w sam raz na okładkę, na przykład, zaprzyjaźnionego "Wprostu".
I teraz konkretniejsze pytanie: dlaczego Janusz Penisoręki nie ozdabia jeszcze żadnej gałęzi?! Dlaczego mieszka w pokoju, w którym drzwi mają klamkę?
Od tej pory każdego, kto wypowie się ciepło lub pochlebnie o tym gościu, natychmiast skreślam z listy znajomych. Stać mnie na to (mowa o kapitale duchowym, oczywiście), bo szacunek do siebie przedkładam nad znajomości z ważnym bydłem - a tylko bydło może tolerować (choć częściej wręcz wielbi) Janusza Penisorękiego.