krl krl
40
BLOG

Przedwyborcze spotkanie PiSu

krl krl Polityka Obserwuj notkę 0

Obiecałem napisać to muszę dotrzymać słowa. Jestem członkiem komisji wyborczej z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. Nie jestem członkiem partii. Po prostu mam w rodzinie kogoś kto zna kogoś kto takim członkiem jest. Pojawiła się możliwość, aby usiąść w komisji, więc stwierdziłem czemu nie. Zobaczę jak to działa.

Musiałem jednak wziąć udział w spotkaniu partyjnym. Zaraz po nim miało się odbyć krótkie szkolenie członków komisji. Ostatecznie nas, członków, zjawiło się raptem kilku. O mężach zaufania nawet nie wspominam. Ale po kolei.

Na wstępie zaznaczę, że niestety nie miałem przy sobie żadnego dyktafonu. Sam momentami starałem się nie słuchać, bo jeszcze by mi na głowę padło. Moja relacja jest więc mocno subiektywna i niepełna. A było mniej więcej tak...

W czasie spotkania przemawiały trzy osoby. Dwaj - profesor z Uniwersytetu oraz działacz sportowy – członkowie komitetu honorowego poparcia dla Jarosława Kaczyńskiego. Przemawiała też jakaś działaczka partii szczebla regionalnego. Przepraszam za brak nazwisk, ale na tym etapie nie słuchałem zbyt uważnie.

Celem ich przemowy było zachęcenie (czy też utwierdzenie) mnie i innych zgromadzonych do oddania głosu na Kaczyńskiego. Nie było to raczej konieczne biorąc pod uwagę późniejszą część spotkania, ale gadka szmatka nie zaszkodzi.

Tak czy siak nie było żadnych konkretów. Każdy mówił ładnie o kontynuowaniu dzieła Lecha Kaczyńskiego, o silnej pozycji Polski w Europie, niezależności, o Polsce solidarnej. Generalnie wszystko to co w programie partii ładnie brzmi. Bez konkretów w stylu jak dokładnie to i owo zrobić. Ale ogólniki to przecież norma w polityce, nie tylko naszej.

Najciekawiej było jednak gdy przeszliśmy do pytań od publiczności. Te momentami przypominały odezwy do narodu. Szczególnie "napalona" była jedna pani sołtys. Przemawiała bardzo energicznie, zdecydowanie, wręcz bojowo. Zaczęła od historii jej rodziny, z kresów wschodnich. Zaraz po tym się trochę zgubiłem. Pamiętam, że zachwalała jak to ona jest dobrym gospodarzem, dba i interesuje się losem swojej wsi. Na wiele rzeczy, rozwiązań systemowych narzekała. Między innymi na to, że po zmianie ustroju i likwidacji PGRów zostawiono ludzi samym sobie. Że jest problem z wybudowanie małego przedszkola po to przecież wiocha, więc kto by z tego korzystał. Chwaliła się, że kiedyś ludzie nawet z zawodówką mieli problemy a teraz ma kilkunastu studentów. Generalnie mówiła dużo i choć cały czas podniesionym głosem, niemal krzyczała, to jednak dało się wyczuć w jej głosie autentyczną troskę o swoją wieś i mieszkańców, którzy ją wybrali. Mówiła najwięcej ze wszystkich, stąd i jej najwięcej miejsca poświęcam, choć mało treści przytaczam.

Jednym z tematów była kwestia uczciwości wyborów. Ludzie zgromadzeni obawiali się, że PO może próbować sfałszować wybory. Świadczyć miały o tym chociażby słowa Donalda Tuska: "Zrobimy wszystko, żeby te wybory wygrać". Ludzie mówili o dosypywaniu kart, unieważnianiu głosów i pytali jak można zagwarantować, że wszystko będzie w porządku. W tym momencie padły informacje o składach komisji i mężach zaufania. W każdej komisji jest przedstawiciel komitetu wyborczego danego kandydata. Dodatkowo w lokalu wyborczym przez cały dzień i w czasie liczenia głosów mogą przebywać mężowie zaufania, czyli ludzie wskazani przez komitety do pilnowania komisji.

Po tej oficjalnej części odbyło się małe spotkanie członków komisji. W moim mieście komisji jest kilkanaście, a przyszło raptem 5 osób. Brawo za zainteresowanie. Rozmowa była krótka. Sprowadziła się do kilku prostych zasad: patrzeć cały czas na ręce, dogadać się z mężami zaufania tak aby cały czas w lokalu wyborczym bym choć jeden przedstawiciel partii, w czasie liczenia głosów wywalić długopisy za okno, tak by nikt nie unieważniał głosów, itp. Ktoś jeszcze pytał, czy są już wyznaczeni mężowie zaufania, ale okazało się że tych wciąż brakuje i można się cały czas zgłaszać.

Resztę historii już znacie z postu "Komisja wyborcza odc.4". W mojej komisji nie pojawił się żaden mąż zaufania z żadnej partii. Po przeciwnej stronie korytarza w innej komisji jakiś mąż zaufania się znalazł, ale nie wiem z jakiej był partii. Jak więc widać Polacy są mocni w gębie, ale żeby ruszyć dupę z chaty i pro publico bono mieć komisję na oku to już się nie chce. Inna sprawa, że akurat w mojej komisji żadnych nieprawidłowości się nie dopatrzyłem.

Generalnie pani sołtys ze swoim bojowym nastawieniem i reszta towarzystwa obawiająca się fałszerstw wyborczych przypomniała mi dlaczego kiedyś głosowałem na innych ludzi. Czy to tylko oddolne głosy ludzi sfrustrowanych walką z system? Czy może realny obraz środowiska, które popiera Jarosława Kaczyńskiego? Wiem, że ja w tym gronie czułem się nieco jak piąte koło u wozu. A jednak swoje powody by głosować tak a nie inaczej mam.

 

krl
O mnie krl

Jaki jestem? Wyważony? Rozsądny? Może nieco "rozważny i romantyczny". Wierzę w takie rzeczy jak patriotyzm i zjednoczenie ludzkości. "Peace and prosperity". Każdy ma prawo być głupim. W sumie informatyk. Naiwny idealista łamane przez marzyciel (niepotrzebne skreślić). Ostatnio słucham hard rocka i piekę serniki. Ten blog ma charakter mniej lub bardziej dopracowanych myśli/pierwszych wrażeń/przemyśleń na temat tego co dzieje się w tym kraju i na świecie w takich dziedzinach jak polityka, gospodarka, kultura, czy co tam mi wpadnie w oko. Z góry zaznaczam, że nie znam się na żadnej z tych rzeczy ;)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka