Na wieść o zamiarach zlikwidowania gimnazjów, ministra Kluzik-Rostkowska zakrzyknęła: „No pasarán!” i oświadczyła, że jest gotowa oddać życie za ich istnienie. Mam nadzieję, że to już ostatni przejaw działalności, na niwie oświatowej, tego współczesnego Nikodema Dyzmy w spódnicy. Już niedługo, ten chodzący dowód braku umiejętności dobierania sobie współpracowników przez Jarosława Kaczyńskiego, przestanie szkodzić polskiej oświacie, przynajmniej na stanowisku Ministra Edukacji Narodowej.
Co do samych gimnazjów.
Ponoć są one szczytowym osiągnięciem systemu oświaty trzeciej erpe. Na dowód czego pokazywane są wyniki różnych badań, również międzynarodowych. Z dumą są one prezentowane jako dowód naszych sukcesów na tej niwie.
Ale co o tym sądzi polskie społeczeństwo? Czy „być gimnazjalistą” to brzmi dumnie? Tym bardziej trzeba sobie zadać to pytanie, że język polski wzbogacił się o dwa nowe słowa: gimbaza i gimbus. Co one oznaczają? Zajrzyjmy do słownika:
Gimbaza:
(1.1) slang. pokolenie gimnazjalistów
(1.2) slang. ludzie o mentalności gimnazjalisty, nieskomplikowani, ślepo podążający za modą i popkulturą
(1.3) slang. gimnazjum
Gimbus:
- Gimnazjalista (pogardliwie).
- Gimbusem nazywa się także pogardliwie nastolatków (niekoniecznie gimnazjalistów), którym wydaje się że są dorośli i przez to zachowują się komicznie.
Oczywiście można powiedzieć, że to nie dotyczy tylko gimnazjalistów. Ale jakoś nie słyszałem pejoratywnych określeń na ogół uczniów szkół podstawowych czy średnich (ponadgimnazjalnych). Nie dziwi więc, że 70% społeczeństwa uważa, że należy te szkoły, w obecnej formie, zlikwidować.
Tajny współpracownik SB o pseudonimie „Karol” powiedział, rozpoczynając reformę szkolnictwa, że jej efekty docenimy dopiero po 15 latach. I faktycznie – zobaczyliśmy i oceniamy – negatywnie.
Oczywiście sama likwidacja gimnazjów nie uzdrowi polskiej edukacji, ale będzie na pewno krokiem w dobrym kierunku.
