Obserwator Lubelski Obserwator Lubelski
743
BLOG

Donald szeryf, Donald handlarz

Obserwator Lubelski Obserwator Lubelski Polityka Obserwuj notkę 3

Pisałem kiedyś na tym blogu o tym, że IV RP, rozumiana jako sytuacja, w której władza, formalnie akceptując ustrój demokratyczny, przedkłada szybkość i skuteczność działań ponad zasady prawa i gwarancje konstytucyjnych praw i wolności, jest ukrytą tęsknotą Donalda Tuska, o której nie mówi on tylko dlatego, że akurat na taki, a nie inny target wyborczy postawił. Notka przeszła bez echa, a ja czekałem, aż p. premier pokaże na co go stać, było bowiem wiadomo, że stać go na wiele.

I oto pokazał. Kibolskie ekscesy po finałowym meczu Pucharu Polski w Bydgoszczy stały się bowiem dla Donalda Tuska okazją do ukazania społeczeństwu twarzy szeryfa, który uspokoi elementy kryminalne, a przy okazji porozstawia po kątach tych wszystkich, którzy ich nie uspokoili wcześniej, chociaż mieli taki obowiązek. I nic to, że tryb i sposób tych działań wzbudza duże wątpliwości, a ich konsekwencje uderzają nie tylko w osoby bezpośrednio czy pośrednio odpowiedzialne za bydgoski incydent, jak i w tysiące niewinnych, nie próbujących nawet wchodzić w konflikt z prawem kibiców piłki nożnej. 

Już sam charakter chuligańskich wyczynów na stadionie Zawiszy Bydgoszcz każe się zastanowić, czy aby na pewno było to wydarzenie godne aż tak zdecydowenej reakcji organów rządowych. Bo przecież doszło tam do wybiegnięcia na murawę kilkuset kibiców Legii i Lecha, z których może setka biiła się (a właściwie raczej próbowała się bić) z policją i ochroną. Całą reszta, czyli około 13 tysięcy ludzi, nawet nie przekroczyło płotu. Jak na kraj, w którym zdarzały się sytuacje w rodzaju wielogodzinnych zamieszek po finale Pucharu Polski w roku 1995 czy podpalenia stadionu Polonii w czasie derbów Warszawy wiosną roku 1997, Bydgoszcz niczym specjalnym się nie wyróżniała. Prawdziwe zamieszki mieli w tym roku podczas finału swojego pucharu Grecy - na boisku i trybunach, a nawet na ulicach doszło do bitwy kilku tysięcy chuliganów z policją i między sobą. Gdyby coś takiego zdarzyło się u nas, rozumiałbym dziennikarzy piszących o wyjątkowym bandytyzmie kiboli, wyjątkowym rozzuchwaleniu chuliganerii itp. Awantura na bydgoskim stadionie nie powinna się była wydarzyc, ale nie oszukujmy się - to nie były jakieś niewiarygodnie krwawe i zacięte starcia. We wspomnianym roku 1995 takie harce wyczyniano jeszcze w czasie spotkania, i oprócz ochroniarzy nikt nie zwrócił na nie uwagi. 

I oto po takich właśnie, raczej niewielkich zaburzeniach porządku, wytoczono armaty. Nagle, ni z tego, ni z owego, wojewodowie nakazali zamknąć stadiony Legii i Lecha, pod pretekstem niespełniania wymogów bezpieczeństwa i negatywnej opinii policji na ten temat. Pytani o powody jej wydania policjanci odpowiedzieli, że musieli ją wydać, bo... na oba stadiony mogą przyjść kibice, którzy uczestniczyli w zadymie bydgoskiej, wobec czego zachodzi podejrzenie, że nie będzie na nich bezpiecznie. Uzasadnienie to jest o tyle kuriozalne, że przecież na każdy niemal mecz w Warszawie i Poznaniu regularnie przychodzą osoby, które w mniej lub bardziej odległej przeszłości uczestniczyły w jakichś stadionowych awanturach, i jakoś do tej pory policji to zupełnie nie przeszkadzało! Poza tym, idąc tropem myślenia wielkopolskiej i mazowieckiej policji (załóżmy na chwilę, że samodzielnego i w żadem sposób nie wymuszonego przez urzędników p. Tuska), moglibyśmy dać władzom prawo do natychmiastowego zamknięcia dowolnego lokalu gastronomicznego, jeśli tylko któremuś z jego stałych klientów zdarzyłoby się zdemolować jakąs inną knajpę. Bo przecież osoba taka mogłaby wrócić do swojego ulubionego miejsca i również tam zrobić burdę, ergo, lokal jest potencjalnie niebezpieczny.

Co ciekawe, za decyzjami w sprawie obiektów przy Łazienkowskiej i Bułgarskiej nie poszły od razu inne, a pójść, logicznie rzecz biorąc, powinny. Bo skoro supernowoczesnych stadionach Legii i Lecha jest niebezpecznie, bo chodzą tam chuligani, to na przestarzałych obiektach Polonii Bytom, Ruchu, Górnika itp. druzyn jest niebezpieczne tym bardziej, i tym bardziej powinny być zamknięte. Jedynym wytłumaczeniem niekonsekwencji w decyzjach różnych wojewodów byłby stały brak obecności jakichkolwiek chuliganów na meczach tych klubów - jeśli istotnie cała reszta Ekstraklasy poradziłą sobie z problemem, to pozostaje tylko pogratulować, skąd jednak w takim razie lamenty nad powszechnością chuligaństwa? Przecież - skoro inne stadiony pozostały otwarte, ergo: uznano, że są bezpieczne - znaczy to, że występuje ono tylko w Warszawie i Poznaniu! No, może jeszcze we Wrocławiu, Łodzi i Lubinie, bo i tam objawiła się karząca ręka premiera Tuska.

Kilka dni po meczu obejrzeliśmy zaś w telewizji pokazówkę godną najlepszych czasów IV RP. We wszystkich mediach wielokrotnie pokazywano nam zamaskowanych policjantów szturmujących drzwi jakiegoś mieszkania, a później leżącego na podłodze jak związny baran dużego, łysego faceta w stroju bardzo niedbałym. Z offu dobiegały hymny pochwalne na temat policji, która wreszcie traktuje bandziorów jak trzeba. Dopiero później okazało się, że wyłapanych z taką pompą bardzo groźnych gangsterów wypuszczono w większości po kilu godzinach. Po co ich w takim razie było zatrzymywać aż takim nakładem sił i środków? Po co było rzucać się w stylu iście kibolskim na niejakiego "Starucha", który właśnie szedł na komisariat i w chwili "ujęcia" miał do niego pół minuty drogi??? 

A premier grzmiał. On już z tym skończy, najpierw pozamyka stadiony, potem pozamyka chuliganów, wymusi na klubach współpracę z rządem, nakaże, zakaże, popędzi, rozliczy, zmusi, ukarze, zwolni, pogrozi,  - i  wygra tę bitwę. A jak już wygra, to może nawet otworzy stadiony z powrotem, on to wszystko zrobi, bo jest przecież mężem opatrznościowym narodu polskiego. On ma już dość bandytyzmu i pobłażania dla niego. Koniec, kropka, Roma locuta, causa finita.

Kto by nie chciał mieć takiego zdecydowanego, pewnego siebie premiera, przywódcy co się zowie, człowieka z charrrakterem? Każdy by chciał! Tylko dlaczego te cechy objawiły się dopiero teraz? I dlaczego  przy okazji mamy do czynienia ze stosowaniem nielicującej z zasadami demokratycznego panstwa odpowiedzialności zbiorowej? Co ma wspólnego te kilkanaście tysięcy normalnych, spokojnych ludzi, którzy kupili bilety na mecze w Warszawie i Poznaniu, z bandą idiotów awanturujących się w Bydgoszczy? Kto im zwróci pieniądze? Dlaczego - skoro już dyscyplinuje się wszystkich dookoła - włos z głowy nie spadł nikomu z PZPN-u, bądź co bądź podmiotu organizującego mecz? Dlaczego pozwala się na to, żeby organy państwa okłamywały obywateli (bo skoro jeszcze kilka dni temu nie było wątpliwości co do bezpieczeństwa np. stadionu Widzewa, a teraz są, to ktoś albo mijał się z prawdą wtedy, albo kłamie teraz)?

Reakcja władz okazała się histeryczna, niewspólmierna do skali wydarzeń w Bydgoszczy i obliczona jedynie na efekt wyborczy. I pełna hipokryzji, bo przez dwadzieścia lat wolnej Polski nie robiono w sprawie zwalczania bandytyzmu stadionowego NIC - z wyjątkiem okazjonalnego pałowania i gazowania całych sektorów. Nawet najprymitywniejszy chuligan wie, że nie trzeba zamykać stadionów (do tego pod budzącymi wątpliwości pretekstami, co do których nie ma pewności, czy dadzą się obronić przed sądem) ani zatrzymywać osób samodzielnie zgłaszających się na policję, żeby skutecznie walczyć z patologią. Wystarczyło przez kilka ostatnich lat najzwyczajniej w świecie egzekwować obowiązujące prawo. P. Tusk, jakże ostatnio wymowny, powinien być  w tej wymowności konsekwentny, i wytłumaczyć społeczeństwu, dlaczego przez trzy lata nie można było egzekwowac zakazów stadionowych, dlaczego mimo wszystko dopuszczano do użytku stadiony, które teraz okazują się zbyt niebezpieczne, dlaczego już  po zadymie w Kownie odpowiednie organa nie zajęły się chuliganami tak szybko i sprawnie, jak to robią dzisiaj? Dlaczego przez wiele miesięcy zakazy stadionowe były martwe? Czy, skoro okazuje się, że istnieją możliwości skutecznego nacisku na kluby i PZPN, nie można było wykorzystać ich już na początku kadencji?

Gdyby premier przez ostatnie trzy lata wykorzystywał te instrumenty, które już istnieją, i w ten sposób skutecznie ograniczył bandytyzm chuliganów, byłbym mu wdzięczny i może nawet uwierzyłbym w to, że jest skutecznym szeryfem. Niestety, serwowane nam ostatnio próby naprawiania zegarka kłonicą dobitnie świadczą o tym, że mamy do czynienia z czystą propagandą. 

***

O ile jednak pokazywanie przez p. Tuska twarzy szeryfa może ostatecznie przynieść jakieś pozytywne skutki, o tyle zagrywka, z którą mieliśmy do czynienia na boisku politycznym pachnie już tylko zwykłym cynizmem i brakiem szacunku dla obywateli. Oto bowiem premier rządu Rzeczypospolitej za państwowe pieniądze kupił dla swojej partii prominentnego posła innego ugrupowania. Czymże bowiem innym jest tworzenie ad hoc, tuż przed wyborami, specjalnego stanowiska rządowego dla Bartosza Arłukowicza, jesli nie jawną, do tego całkowicie legalną polityczną korupcją? Słusznie niegdyś oburzano się w środowiskach sprzyjających Platformie na obłudę Jarosława Kaczyńskiego, który, mając usta pełne frazesów o antykomunizmie i poszanowaniu prawa, wprowadzał do swojego rządu byłych komunistycznych sędziów czy skłonnych do łamania prawa polityków Samoobrony. Czy jednak nie jest równie wyraźnym przykładem obłudy i cynizmu nagłe tworzenie tuż przed wyborami urzędu do spraw wykluczonych przez rząd, który nigdy wcześniej o nich nie myślał, przez polityków partii, która od dawna deklarowała się jako reprezentująca interesy klasy średniej i wyższej? I czy nie świadczy przynajmniej o braku wyczucia - o ile nie zwykłej ludzkiej przyzwoitości - wykorzystywanie realnie istniejącego problemu nędzy i bezrobocia wielu ludzi do ordynarnego politycznego handlu? 

Inna sprawa to postawa samego p. Arłukowicza. Człowiek, który jeszcze niedawno rozliczał Mira, Zbycha i Rycha w komisji do spraw afery hazardowej, nieprzejednany przeciwnik Donalda Tuska i jego polityki, gotowy nawet o Prawie i Sprawiedliwości od czasu do czasu powiedzieć coś pozytywnego, dziś powtarza frazesy o politycznej mądrości Platformy Obywatelskiej i twierdzi, że musiał odejść z SLD, bo miał już dość głosowania ręka w rękę z Jarosławem Kaczyńskim. Rozumiem, że gdyby prezes Kaczyński głosował razem z premierem np. za zaostrzeniem kar dla, dajmy na to, wspomnianych wyżej kiboli, to poseł Arłukowicz byłby teraz przeciw? No cóz, musiałby biedak walczyć z samym sobą: jedna część duszy wołałaby w nim: "jesteś w rządzie, głosuj jak Donald każe", a druga wrzeszczałaby:  "no co ty, absolutnie nie, przecież nie będziesz głosować razem z tym strasznym Kaczorem!" Zresztą, i bez konieczności rozwiązywania takich dylematów nie zazdroszczę p. Arłukowiczowi jego sytuacji. Posadzono go bowiem przy pośle Gowinie. Jego, zwolennika in vitro i praw reprodukcyjnych, obok największego w całej PO tych rzeczy wroga! Jego, obrońcę wykluczonych, obok człowieka, który stwierdził niedawno w radiowej Trójce, że PO jest przeciw nadmiernej sile związków zawodowych, bo "zawsze była po stronie ludzi przedsiębiorczych". Biedny poseł Arłukowicz musi teraz znosić takiego sąsiada i jeszcze przy tym miło się uśmiechać. 

Tak oto spod maski szeryfa wyłoniła się u premiera twarz politycznego handlarza. Kupionemu za pieniądze podatników Arłukowiczowi przyzna się gabinet, samochód służbowy, pensję podsekretarza stanu i... żadnych większych uprawnień, bo przecież gdyby je dostał, wszedłby w kompetencje pani minister Fedak, co groziłoby konfliktem w rządzie, a tego przed wyborami nalezy unikać jak ognia. Poza tym przecież chyba nikt nie wierzy, że rząd Platformy naprawdę chce się zająć wykluczonymi. gdyby chciał, stanowisko do ich spraw powołanoby trzy lata temu.

Donald szeryf, Donald handlarz. Dwie twarze Pana Premiera. Pierwsza z nich być może nawet podszyta dobrymi intencjami, druga  już tylko cyniczna i bezczelna. Zagorzali zwolennicy premiera z pewnością jedno i drugie zachowanie wytłumaczą racją stanu, bliskością Euro 2012, koniecznością niedopuszczenia do władzy kaczystów i tym podobnymi powodami. Wyborcy ocenią je za pół roku - oby według sumienia, a nie czyjejkolwiek wyborczej propagandy...

 

 

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka