Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski
44
BLOG

4 czerwca - ale który?

Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Chciałbym napisac kilka słów komentarza ale nic sensownego, nic co by nie by ło oczywistościa nie przychodzi mi do głowy. No bo co? O wolności? O obalaniu (i mam tu na myśli coś więcej niz obalanie flaszek z czerwonymi w Magdalence)? O końcu komunizmu, o czym z przejęciem w glosie informowała z naiwnościa pensjonarki artystka Szczepkowska? A może o maskaradzie, którą zafundowano skołowanemu i otępiałemu Narodowi w 1989 roku a co ładnie opisał Waligórski:

KSIĘGA VI: Zaścianek
W Zaścianku dziś wybory, więc głosuje wiara:
Ten chce Napoleona, ów obstawia cara.
Wreszcie podsumowano wszystkie elementy:
Napoleon - dziewięćdziesiąt osiem, car ma dwa procenty.
Więc Napoleon, co jest jasne nawet niemowlęciu,
Ma mniejszość: trzydzieści do siedemdziesięciu.
Kto tego nie zrozumiał, ten jest kawał ścierwa,
Oj, będzie z tego draka - przedtem krótka przerwa

A potem:

KSIĘGA XI: 1812
O roku ów! Kto cię widział na Litwie i w Rusi
Ten wiedział, że ten burdel źle się skończyć musi
Tłok, że nie ma na czym usiąść, co najwyżej w kucki
Poniatowski, Dąbrowski, Wałęsa, Piłsudski
Jankiel miast poloneza majofesa grzmoci
Zosia płacze, bo Tadzia złapała na cioci
A naród skreśla wszystkich od dołu do góry
I tak się wepchną jutro podczas drugiej tury. 

Tak więc oszustwo bylo widoczne od samego początku dla tych, którzy chcieli i mieli wiedzę aby je zobaczyć i wytrzymało ówno trzy lata - do 4 czerwca 1992 roku kiedy okazalo się z cała jaskrawościa czym jest III RP. I jak dalece rację miał Orwell który napisał, że władza nie jest po to aby ją oddawać. No nie jest. I broni się jej wszystkimi możliwymi sposobami, cel uswięca kazde środki a jeśli czasem się wydaje że ekipa rządząca władzę oddaje to albo wcale tej władzy naprawdę nie oddaje albo wcale jej w rzeczywistości nie miała.

Trudno przypuszczać, aby komuniści do roku 1989 władzy w rzeczywistości nie mieli.

Tak więc pamiętajmy o 4 czerwca. A dla lepszej pamięci poniżej po raz kolejny linkuję znany film, którego w mainstreamie długo nie zobaczycie...

A jaki będzie tego koniec? Penie też jak u Waligórskiego:

KSIĘGA XIII: Geopolityka
Już się przed Litwą przyszłość rysowała lepsza
Gdy nagle krzyk się podniósł : "Napoleon spieprza!"
Faktycznie, cesarz nawiał w kapciach i w negliżu
"Aj, waj - zmartwił się Jankiel - uciekł do Paryżu"
W tejże chwili od wschodu wśród gromkich okrzyków
W kufajce i walonkach wszedł kapitan Ryków
I rzekł patrząc życzliwie na szlachtę struchlałą :
"Nu, wot my znowuż razem" I tak już zostało.

O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły! Albowiem w kraju tym zaczarowanym gdzie – jak w złej bajce – ludźmi rządzą osły jakież tu mogą być właściwie zmiany? Tu tylko szpiclom coraz większe uszy rosną, milicji – coraz dłuższe pałki, i coraz bardziej pustka rośnie w duszy, i coraz bardziej mózg się robi miałki. Tu tylko może prosperować gnida, cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel... Janusz Szpotański (ok. 1975) Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób. — Oscar Wilde Madness Of The Crowds - Helloween Sightless the one who relays on promise Blind he who follows the path of vows Deaf he who tolerates words of deception But they who fathom the truth bellow Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Guilty the one with his silent knowledge Exploiting innocence for himself Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game „...czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić” Donald Tusk, Przekrój nr 15/2005 Lemingi maszerują do urn Tam gdzie gęsty las, a w lesie kręta ścieżyna kończą się raptownie, zaczyna się ogromne urwisko. Stromy, idealnie pionowy brzeg opada ku skłębionemu morzu parskającemu bryzgami piany i bijącemu wściekle o skały. Nad tą przepaścią siedziały beztrosko dwa lemingi i wesoło majtały nóżkami. - No i widzisz? - mówi jeden - Wiele nas to kosztowało, balansowaliśmy na granicy instynktu i zdrowego rozsądku, walczyliśmy z nieznaną siłą, na naszych oczach tysiące pobratymców runęło w dół ale my nie! Nam się udało! Jesteśmy ostatnimi żyjącymi przedstawicielami gatunku. Jesteśmy debeściaki hi hi hi... Tymczasem nieopodal, uważnie przepatrując knieję, przedzierał się przez gąszcze strażnik leśny Edward - przyjaciel i niezastąpiony opiekun wszystkich leśnych stworzeń. Właśnie usłyszał dziwne popiskiwanie i głęboka bruzda troski przecięła jego ogorzałe czoło. "Pewnie jakieś zbłąkane maleństwa kręcą się tu samotne" - pomyśał - "Czas po raz kolejny udowodnić swą szlachetność - i pomóc w potrzebie!". - Hop hop! - zawołał. Lemingom nie trzeba było dwa razy powtarzać...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości