Wyobraź sobie taka sytuację: Mieszkasz w bloku, co miesiąc płacisz czynsz. Niemały czynsz. Płacisz go ze świadomością, że jeśli tego nie zrobisz, to wlezie Ci na kark spółdzielnia / wspólnota, a w razie dalszej opieszałości sąd i komornik. Masz tę świadomość, więc płacisz. A jak mówi stara mądrość ludowa: Pan płaci - Pan wymaga. I to też jest świadomość. Za zapłacony czynsz nalezy Ci się jak psu micha ogrzewanie, wywóz śmieci, winda, zagospodarowanie terenu wokół budynku i żeby dach nie przeciekał, na klatce nie cuchnęło a buty nie przyklejały sie do posadzki - a raczej ciemnej warstwy tego czegoś, czym posadzka jest pokryta..
Wróćmy jednak do naszych wyobrażeń czynszowych - otóż płacisz. Płacisz miesięcznie kilka setek, ale gdy przyjdzie remont klatki schodowej okazuje sie, że nie ma pieniedzy. I że trzeba zrobic zrzutkę po sąsiadach. Jak się okaze że dach przecieka - to samo. z jakis czas odkręcisz kran - a tam sucho. Bo czynsz owszem, zalpłaciłes, ale do wodociągów nie dotarło. Do SPEC-u też nie, więc masz zimno w chałupie. Co można z tym zrobić? Ano zrzucic sie z sąsiadami. Grosz do grosza i zbierze sie należność. Administracja budynku nie ma pieniędzy - trudno. Mają problemy, trzeba to zrozumieć. Złozymy się na remont dachu/ malowanie ścian / należności dla dostawców wody / gazu / ogrzewania a na początku przyszłego miesiąca potulnie zrobimy kolejny przelew na poczet czynszu. Żeby nam nie włazili na głowę.
Absurd, prawda?
Jak w tym dowcipie - 'kup pan misia". Tylko że w dowcipie nabywca misia był ofiarą szantażu a nas nikt tak naprawdę nie szantażuje, w każdym razie nie w sposób otwarty. Ot, po prostu - nie chcemy się kłócić więc płacimy ile zażądają. Złość psuje żołądek...
Zapewne teraz się śmiejesz. No jak to? Niech by tylko spróbowali, ja bym im dał. Płacę i wymagam, ma być ciepło, ma byc sprzątniete, trawniki maja byc ostrzyzone, kwiatki podlane a parking odsnieżony.
I słusznie.
Tylko dlaczego niekonsekwentnie?
Właśnie obserwujemy finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i zazartym dyskucjom na temat tej instytucji.cel zdawałobysie - szczytny. osobe prowadzącego akcje zupełnie pomijam - nie interesuje mnie osoba pana Owsiaka, jego koneksje i to wszystko, o czym dziś się mówi. To jest bez znaczenia, traktuje sprawę zupełnie pragmatycznie, patrzę na nią przez pryzmat wyłącznie wlasnego portfela i z tego punktu widzenia oświadczam:
NA WOŚP NIE DAM GROSZA.
Nie żebym był skąpiradłem. Po prostu, z zasady mówiącej, że nie płaci sie dwa razy za to samo - a tak to wlasnie urządzono. Co miesiąc potrąca się nam z pensji konretną, niemałą kwote która dzielą się przy ognisku trzej Robin Hoodowie (czyli ci, co zabieraja bogatym i dają sobie): ZUS, NFZ i skarbówka. To oczywiście nie wszystko, co Ci biorą, ale duża część. Okolo 30%. To jest to, co widac, bo jeszcze trochę wrzuca w paszczę państwowego molocha Twój pracodawca - na tzw. "pierwszy filar". Wliczając w to ów "pierwszy filar" do reki dostajesz nieco ponad 50% tego, co pracodawca faktycznie wydał na Twoje utrzymanie jako pracownika -a to nie wszystko, bo potem płacisz jeszcze najprzeróżniejsze VAT-y i akcyzy które powodują na przykład, że benzyna i olej napedowy - których koszt masz wliczony w kazdy towar - kosztuje dwa lub ponad dwa razy tyle ile ile wynosi jej faktyczna cena- oczywiście plus VAT i ewentualnei akcyza którymi jest obłożony konkretny przedmiot - chleb, mleko, samochód, fajki, wódka, remont mieszkania etc. etc. etc. Te wszystkie pieniądze trafiaja do różnych kieszeni państwa,są sciągane pod przymusem i służa finansowaniu instytucji państwowych.
Takich, jak państwowa opieka zdrowotna.
Która, jak się nagle okazuje nie ma pieniędzy na sprzęt pozwalający jej wykonywac funkcje do których została powołana i klienci musza zrobic dodatkową zrzutke na coś, za co juz raz (albo i nieraz) zapłacili. Mają świadomość jej złego stanu - tak jak maja świadomość zlego stanu budynku w którym mieszkaja i płaca co miesiąc czynsz tylko ze świadomością, że sa ludzie odpowiedzialni za ten stan jest juz gorzej. Oto tytulowa półświadomość goniaca naród do puszek kwestorów WOŚP i skłaniajaca ich do datków co łaska na rzeczy, które sie im należą bez łaski jako juz uprzednio sowicie opłacone. Nikt nie pyta co państwo zrobiło z tą furą kasy którą wydziera ludziom przy każdej nadającej się okazji, z lufą przy glowie. A skoro nikt nie pyta, to najprawdopodobniej oznacza że takie zbójeckie prawo Robin Hooda (zabierającemu bogatym i dajacemu sobie) i że to zupełnie normalne, że panstwowa słuzba zdrowia (bo ta prywatna sprzęt potrzebny do funkcjonowania ma i kupiła je za środki inne niz te wydarte ogółowi przemocą) nie ma narzedzi pracy.
Prawda, że to normalne i zupełnie nie dziwi?
a tak całkiem na koniec, w formie anegdoty: Spotkałem sie z fajną informacją: Otóż szpitale publiczne nie za bardzo chca przyjmowac sprzet zakupiony przez WOŚP. ciekawe czemu, prawda?
A przyczyna jest zupełnie prosta: Pieniądze z NFZ sa przyznawane ryczałtem - jest limit na rok, koniec, kropka. szpital kóry nie ma sprzętu - nie leczy. Gdy przyjdzie pacjent mówi: "ni ma" - i wysyła pacjenta na drzewo a tym samym oszczędza kasę. Im mniej ludzi przyjmie, tym lepszy ma wynik finansowy. Gdy dostanie sprzet i ludziska się o tym zwiedzą- zaczynają przychodzic i żądać tego, co sie im nalezy z tytułu zapłaconych składek.I wynik placówki leci na łeb, im więcej pacjentów, tym wieksza szansa że na koniec roku będzie debet bo kasa idzie z rozdzielnika a nie za pacjentem. To jest tez powód, dla kórego lekarze namolnie akwirują żeby przyjść do nich prywatnie zamiast leczyc się w placówce publicznej finansowanej z naszych comiesięcznych składek.
Normalne?
Jak dla mnie to czysty "Monty Python Flying Circus". Ale ludziom nie przeszkadza - więc niech kupuja misia. Ich kasa - ich problem. Ja mam malo pieniędzy, dzieci na utrzymaniu i marne szanse na lepsze zarobki. Po czterdziestce, z dziećmi - nie. Będzie miał wymagania, bedzie chciał się urlopować, nie będzie dyspozycyjny.mam co mam, muszę to szanować. I kazdy grosz oglądac z dwóch stron...