Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski
1814
BLOG

Kup Pan misia czyli półświadomość

Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski Polityka Obserwuj notkę 6

Wyobraź sobie taka sytuację: Mieszkasz w bloku, co miesiąc płacisz czynsz. Niemały czynsz. Płacisz go ze świadomością, że jeśli tego nie zrobisz, to wlezie Ci na kark spółdzielnia / wspólnota, a w razie dalszej opieszałości sąd i komornik. Masz tę świadomość, więc płacisz. A jak mówi stara mądrość ludowa: Pan płaci - Pan wymaga. I to też jest świadomość. Za zapłacony czynsz nalezy Ci się jak psu micha ogrzewanie, wywóz śmieci, winda, zagospodarowanie terenu wokół budynku i żeby dach nie przeciekał, na klatce nie cuchnęło a buty nie przyklejały sie do posadzki - a raczej ciemnej warstwy tego czegoś, czym posadzka jest pokryta..

Wróćmy jednak do naszych wyobrażeń czynszowych - otóż płacisz. Płacisz miesięcznie kilka setek, ale gdy przyjdzie remont klatki schodowej okazuje sie, że nie ma pieniedzy. I że trzeba zrobic zrzutkę po sąsiadach. Jak się okaze że dach przecieka - to samo. z jakis czas odkręcisz kran - a tam sucho. Bo czynsz owszem, zalpłaciłes, ale do wodociągów nie dotarło. Do SPEC-u też nie, więc masz zimno w chałupie. Co można z tym zrobić? Ano zrzucic sie z sąsiadami. Grosz do grosza i zbierze sie należność. Administracja budynku nie ma pieniędzy - trudno. Mają problemy, trzeba to zrozumieć. Złozymy się na remont dachu/ malowanie ścian / należności dla dostawców wody / gazu / ogrzewania a na początku przyszłego miesiąca potulnie zrobimy kolejny przelew na poczet czynszu. Żeby nam nie włazili na głowę.

Absurd, prawda?

Jak w tym dowcipie - 'kup pan misia". Tylko że w dowcipie nabywca misia był ofiarą szantażu a nas nikt tak naprawdę nie szantażuje, w każdym razie nie w sposób otwarty. Ot, po prostu - nie chcemy się kłócić więc płacimy ile zażądają. Złość psuje żołądek...

Zapewne teraz się śmiejesz. No jak to? Niech by tylko spróbowali, ja bym im dał. Płacę i wymagam, ma być ciepło, ma byc sprzątniete, trawniki maja byc ostrzyzone, kwiatki podlane a parking odsnieżony.

I słusznie.

Tylko dlaczego niekonsekwentnie?

Właśnie obserwujemy finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i zazartym dyskucjom na temat tej instytucji.cel zdawałobysie - szczytny. osobe prowadzącego akcje zupełnie pomijam - nie interesuje mnie osoba pana Owsiaka, jego koneksje i to wszystko, o czym dziś się mówi. To jest bez znaczenia, traktuje sprawę zupełnie pragmatycznie, patrzę na nią przez pryzmat wyłącznie wlasnego portfela i z tego punktu widzenia oświadczam:

NA WOŚP NIE DAM GROSZA.

Nie żebym był skąpiradłem. Po prostu, z zasady mówiącej, że nie płaci sie dwa razy za to samo - a tak to wlasnie urządzono. Co miesiąc potrąca się nam z pensji konretną, niemałą kwote która dzielą się przy ognisku trzej Robin Hoodowie (czyli ci, co zabieraja bogatym i dają sobie): ZUS, NFZ i skarbówka. To oczywiście nie wszystko, co Ci biorą, ale duża część. Okolo 30%. To jest to, co widac, bo jeszcze trochę wrzuca w paszczę państwowego molocha Twój pracodawca - na tzw. "pierwszy filar". Wliczając w to ów "pierwszy filar" do reki dostajesz nieco ponad 50% tego, co pracodawca faktycznie wydał na Twoje utrzymanie jako pracownika -a to nie wszystko, bo potem płacisz jeszcze najprzeróżniejsze VAT-y i akcyzy które powodują na przykład, że benzyna i olej napedowy - których koszt masz wliczony w kazdy towar - kosztuje dwa lub ponad dwa razy tyle ile ile wynosi jej faktyczna cena- oczywiście plus VAT i ewentualnei akcyza którymi jest obłożony konkretny przedmiot - chleb, mleko, samochód, fajki, wódka, remont mieszkania etc. etc. etc. Te wszystkie pieniądze trafiaja do różnych kieszeni państwa,są sciągane pod przymusem i służa finansowaniu instytucji państwowych.

Takich, jak państwowa opieka zdrowotna.

Która, jak się nagle okazuje nie ma pieniędzy na sprzęt pozwalający jej wykonywac funkcje do których została powołana i klienci musza zrobic dodatkową zrzutke na coś, za co juz raz (albo i nieraz) zapłacili. Mają świadomość jej złego stanu - tak jak maja świadomość zlego stanu budynku w którym mieszkaja i płaca co miesiąc czynsz tylko ze świadomością, że sa ludzie odpowiedzialni za ten stan jest juz gorzej. Oto tytulowa półświadomość goniaca naród do puszek kwestorów WOŚP i skłaniajaca ich do datków co łaska na rzeczy, które sie im należą bez łaski jako juz uprzednio sowicie opłacone. Nikt nie pyta co państwo zrobiło z tą furą kasy którą wydziera ludziom przy każdej nadającej się okazji, z lufą przy glowie. A skoro nikt nie pyta, to najprawdopodobniej oznacza że takie zbójeckie prawo Robin Hooda (zabierającemu bogatym i dajacemu sobie) i że to zupełnie normalne, że panstwowa słuzba zdrowia (bo ta prywatna sprzęt potrzebny do funkcjonowania ma i kupiła je za środki inne niz te wydarte ogółowi przemocą) nie ma narzedzi pracy.

Prawda, że to normalne i zupełnie nie dziwi?

a tak całkiem na koniec, w formie anegdoty: Spotkałem sie z fajną informacją: Otóż szpitale publiczne nie za bardzo chca przyjmowac sprzet zakupiony przez WOŚP. ciekawe czemu, prawda?

A przyczyna jest zupełnie prosta: Pieniądze z NFZ sa przyznawane ryczałtem - jest limit na rok, koniec, kropka. szpital kóry nie ma sprzętu - nie leczy. Gdy przyjdzie pacjent mówi: "ni ma" - i wysyła pacjenta na drzewo a tym samym oszczędza kasę. Im mniej ludzi przyjmie, tym lepszy ma wynik finansowy. Gdy dostanie sprzet i ludziska się o tym zwiedzą- zaczynają przychodzic i żądać tego, co sie im nalezy z tytułu zapłaconych składek.I wynik placówki leci na łeb, im więcej pacjentów, tym wieksza szansa że na koniec roku będzie debet bo kasa idzie z rozdzielnika a nie za pacjentem. To jest tez powód, dla kórego lekarze namolnie akwirują żeby przyjść do nich prywatnie zamiast leczyc się w placówce publicznej finansowanej z naszych comiesięcznych składek.

Normalne?

Jak dla mnie to czysty "Monty Python Flying Circus". Ale ludziom nie przeszkadza - więc niech kupuja misia. Ich kasa - ich problem. Ja mam malo pieniędzy, dzieci na utrzymaniu i marne szanse na lepsze zarobki. Po czterdziestce, z dziećmi - nie. Będzie miał wymagania, bedzie chciał się urlopować, nie będzie dyspozycyjny.mam co mam, muszę to szanować. I kazdy grosz oglądac z dwóch stron...

O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły! Albowiem w kraju tym zaczarowanym gdzie – jak w złej bajce – ludźmi rządzą osły jakież tu mogą być właściwie zmiany? Tu tylko szpiclom coraz większe uszy rosną, milicji – coraz dłuższe pałki, i coraz bardziej pustka rośnie w duszy, i coraz bardziej mózg się robi miałki. Tu tylko może prosperować gnida, cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel... Janusz Szpotański (ok. 1975) Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób. — Oscar Wilde Madness Of The Crowds - Helloween Sightless the one who relays on promise Blind he who follows the path of vows Deaf he who tolerates words of deception But they who fathom the truth bellow Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Guilty the one with his silent knowledge Exploiting innocence for himself Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game „...czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić” Donald Tusk, Przekrój nr 15/2005 Lemingi maszerują do urn Tam gdzie gęsty las, a w lesie kręta ścieżyna kończą się raptownie, zaczyna się ogromne urwisko. Stromy, idealnie pionowy brzeg opada ku skłębionemu morzu parskającemu bryzgami piany i bijącemu wściekle o skały. Nad tą przepaścią siedziały beztrosko dwa lemingi i wesoło majtały nóżkami. - No i widzisz? - mówi jeden - Wiele nas to kosztowało, balansowaliśmy na granicy instynktu i zdrowego rozsądku, walczyliśmy z nieznaną siłą, na naszych oczach tysiące pobratymców runęło w dół ale my nie! Nam się udało! Jesteśmy ostatnimi żyjącymi przedstawicielami gatunku. Jesteśmy debeściaki hi hi hi... Tymczasem nieopodal, uważnie przepatrując knieję, przedzierał się przez gąszcze strażnik leśny Edward - przyjaciel i niezastąpiony opiekun wszystkich leśnych stworzeń. Właśnie usłyszał dziwne popiskiwanie i głęboka bruzda troski przecięła jego ogorzałe czoło. "Pewnie jakieś zbłąkane maleństwa kręcą się tu samotne" - pomyśał - "Czas po raz kolejny udowodnić swą szlachetność - i pomóc w potrzebie!". - Hop hop! - zawołał. Lemingom nie trzeba było dwa razy powtarzać...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka