Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski
1172
BLOG

Zamieszanie ze Służbą Zdrowia.

Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski Polityka Obserwuj notkę 47

Dziś rano posłuchałem sobie posła Brudzińskiego w Salonie Politycznym Trójki w temacie dosyć istotnym: Służby zdrowia. I postulat padł taki: SZ winna byc finansowana z budżetu Państwa bez pośrednictwa NFZ który (i to fakt niezaprzeczalny) jest tylko zbędnym pośrednikiem podrażającym koszty leczenia. Co mnie uderzyło: W rozmowie W OGÓLE nie padło hasło "składka". Za to mocny nacisk padł na konstytucyjny zapis o "powszechnym dostępie do ochrony zdrowia" czy jak to tam idzie. Generalnie teza przedstawiona publice była taka: SŁUŻBA ZDROWIA JEST DARMOWA A PO CHCE TO POLAKOM ODEBRAĆ.

A ludzie nie wiedzą o co w tym chodzi.

Pomijając już drobiażdżek, że ludziska w ogóle mało co kumają.

A mechanizm działania jest banalnie prosty i dziwne, że nie mówi się o tym. I o ile mogę zrozumieć, dlaczego nie mówi o tym PO - w końcu biznes na służbie zdrowia jest robiony zgodnie z zapowiedziami posłanki Sawickiej to ZUPEŁNIE nie rozumiem, dlaczego opozycja nie próbuje nawet wyłożyć ludziom, jak chłop krowie na miedzy na czym polega szwindel. Jak pisałem - prościutki. Otóż NFZ daje szpitalom z góry ustaloną pulę pieniędzy. W sytuacjach mega mega awaryjnych można spodziewać się środków dodatkowych - np na kosztowne leki onkologiczne czy zabiegi ratujące życie ale zasada generalna jest następująca - w roku dostajesz X kasy BEZ WZGLĘDU NA TO, ILU PACJENTÓW PRZYJMIESZ. Rejonizacja jest zniesiona, pacjent może wybrac ten ZOZ lub mający umowe z NFZ NZOZ który mu pasuje, tego lekarza którego lubi i któremu ufa. W ten sposób doktor Ącki z przychodni przy ulicy Stalina ma wiecznie kolejkę a do doktora Abackiego z przychodni na Mołotowa, znanego ze swej arogancji i niekompetencji pies z kulawą nogą nie zagląda. A teraz wyobraźmy sobie, że przychodnia na Stalina jeszcze dodatkowo ma kilku lekarzy o takiej renomie jak dr Ącki a żeby było jeszcze wyraziściej - położona jest w bardzo dogodnym miejscu podczas gdy zatrudniająca dr Abackiego przychodnia na Mołotowa jest obskurna, pracują w niej same niedojdy i położona jest trzy kilometry od najbliższych zabudowań a pięć od przystanku autobusu, który i tak kursuje co dwie godziny.

Tyle różnic - teraz podobieństwo: Obydwie maja umowy z NFZ na finansowanie w tej samej wysokości. I tu w zasadzie podobieństwa się kończą, a pojawia się różnica która w obecnie funkcjonującym systemie staje się fundamentalna: Co obydwie placówki robią z pieniędzmi z NFZ.

ZOZ z ulicy Stalina wydaje je na leczenie pacjentów
ZOZ z ulicy Mołotowa nie leczy, więc więcej pieniędzy może przeznaczyć na np. uposażenia personelu.
ZOZ z ulicy Stalina najpewniej wykorzysta pieniądze z NFZ przed końcem roku (na długo przed końcem) i będzie musiał albo zacząć się zadłużać albo odsyłać pacjentów na drzewo.
ZOZ z ulicy Mołotowa wykaże się zyskiem i w propagandzie będzie biegał za wzór rzetelnego gospodarowania funduszami.

Co trzeba będzie zrobić zgodnie z regulacjami wprowadzonymi przez Kopaczową? Albo oddłużyć placówkę na Stalina z pieniędzy gminy albo ją zamknąć. Wiadomo, że gminy nawet jeśli będzie je na to stać będą unikały oddłużania "nierentownych" placówek ochrony zdrowia - gmina ma wiele innych, ciekawszych wydatków. Na dokładkę lokal przy Stalina zajmowany przez "nierentowny" ZOZ położony jest jak wspomniałem bardzo dogodnie i stanowi niezwykle łakomy kąsek - z jego wynajmu bądź sprzedaży wpadnie do kasy gminy ładny kawałek grosza więc komu będzie się chciało go oddłużać?

Rozumiecie już, o co w tym chodzi?

"Jądrem zła" jest system ubezpieczeń zdrowotnych, istota przekrętu to "reforma" placówek ochrony zdrowia bez reformy systemu ich finansowania. Nie wspomina o tym nikt. A w każdym razie nie wspomina w sposób uczciwy. Jedni "prywatyzują" w jedyny znany sobie sposób (przypominam zakład przemysłowy sprzedany w latach dziewięćdziesiątych w cenie takiej, że nabywcy opłacało się go zburzyć i opylić cegłę rozbiórkową), drudzy bełkoczą coś o "powszechnym dostępie" który to niby gwarantuje "konstytucja" (nie zauważyłem żadnych doniesień o niekonstytucyjnych, tajnych, zakonspirowanych szpitalach - sa tylko takie, z których można skorzystać jeśli się zapłaci) gdy tymczasem pieniądze ze składek na leczenie powinny trafiać na indywidualne konta ubezpieczonych, kapitalizować się, pracować, iść za ich właścicielem. Gdzie idzie pacjent - tam idzie pieniądz. Im więcej pacjentów przyjmiesz - tym lepiej zarobisz. Jesteś kiepskim lekarzem - zdychaj albo zostań kurierem, taksówkarzem czy ochroniarzem u Zubrzyckiego. Lekarzy i placówek ochrony zdrowia jest za dużo. Połowa i tak zbankrutuje, tylko że w sytuacji obecnej będą to te najlepsze (wydatki na leczenie), najdogodniej położone (wyższy czynsz) i zatrudniające najlepszych fachowców (wydatki na płace). Davila miał rację - nadeszły czasy, w których przeżywa tylko to, co umie pełzać. Mam tylko nadzieję, że podobnie jak miało to miejsce w roku 2005 PiS w razie wyborczego zwycięstwa nie będzie próbował wcielać w życie populistycznych potworków które głosi.

Obejrzyjcie swoje druki ZUS-RMUA. Zobaczcie, ile miesięcznie zjada Wam NFZ. Potem podzwońcie - Luxmed, Medicover - i zorientujcie się, co moglibyście za to mieć u nich. Jak zsumowałem składki moje i żony to mi wyszło, że po dopłaceniu stówki miesięcznie miałbym w pewnej prywatnej klinice opiekę full wypas dla całej rodziny z bezpłatnymi wszystkimi świadczeniami za wyjątkiem chirurgii plastycznej, o każdej porze dnia i nocy, na cito. Wystarczy tylko, że NFZ odda Wam wasze pieniądze. No wiadomo, nie odda, więc niech choć przestanie pobierać nowe.

Mrzonka.

Wszak wiadomo, ze na świecie istnieją tylko trzy dobre biznesy: Handel narkotykami, handel bronią i obracanie cudzymi pieniędzmi...

Dopisek: Plany PiS odnośnie służby zdrowia znajdują się TUTAJ

Nie jestem do końca przekonany.

Nie z uwagi na to kto to głosi, ale po prostu nie wierzę w nic, co ma jakikolwiek związek z budżetem Państwa bo rządzi tym raz ten a raz tamten. Mnie jako ubezpieczonemu marzy się jedno: Aby ktoś wreszcie powiedział mi, ze przestaje ode mnie brać kasę i że mogę ją wpłacić temu ubezpieczycielowi, który zapewni mi najlepsze warunki. Nie mam nic przeciwko temu, aby pośród dostępnych oferentów ubezpieczenia zdrowotnego był oferent państwowy i zapewniam, że z jego ofertą zapoznałbym się nie mniej wnikliwie niż z każdą inną.

A póki co: Keszitsen kepet onmagarol...

O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły! Albowiem w kraju tym zaczarowanym gdzie – jak w złej bajce – ludźmi rządzą osły jakież tu mogą być właściwie zmiany? Tu tylko szpiclom coraz większe uszy rosną, milicji – coraz dłuższe pałki, i coraz bardziej pustka rośnie w duszy, i coraz bardziej mózg się robi miałki. Tu tylko może prosperować gnida, cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel... Janusz Szpotański (ok. 1975) Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób. — Oscar Wilde Madness Of The Crowds - Helloween Sightless the one who relays on promise Blind he who follows the path of vows Deaf he who tolerates words of deception But they who fathom the truth bellow Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Guilty the one with his silent knowledge Exploiting innocence for himself Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game „...czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić” Donald Tusk, Przekrój nr 15/2005 Lemingi maszerują do urn Tam gdzie gęsty las, a w lesie kręta ścieżyna kończą się raptownie, zaczyna się ogromne urwisko. Stromy, idealnie pionowy brzeg opada ku skłębionemu morzu parskającemu bryzgami piany i bijącemu wściekle o skały. Nad tą przepaścią siedziały beztrosko dwa lemingi i wesoło majtały nóżkami. - No i widzisz? - mówi jeden - Wiele nas to kosztowało, balansowaliśmy na granicy instynktu i zdrowego rozsądku, walczyliśmy z nieznaną siłą, na naszych oczach tysiące pobratymców runęło w dół ale my nie! Nam się udało! Jesteśmy ostatnimi żyjącymi przedstawicielami gatunku. Jesteśmy debeściaki hi hi hi... Tymczasem nieopodal, uważnie przepatrując knieję, przedzierał się przez gąszcze strażnik leśny Edward - przyjaciel i niezastąpiony opiekun wszystkich leśnych stworzeń. Właśnie usłyszał dziwne popiskiwanie i głęboka bruzda troski przecięła jego ogorzałe czoło. "Pewnie jakieś zbłąkane maleństwa kręcą się tu samotne" - pomyśał - "Czas po raz kolejny udowodnić swą szlachetność - i pomóc w potrzebie!". - Hop hop! - zawołał. Lemingom nie trzeba było dwa razy powtarzać...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka