Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski
93
BLOG

Swojaki

Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski Polityka Obserwuj notkę 0

Polacy są najlepszymi na świecie fachowcami. Nie wierzycie? No to rozejrzyjcie się, choćby po necie. Tysiące, ba - miliony wpisów w blogach, forach, komentarzach pod newsami. Każdy ocieka mądrością, każdy ociera się o geniusz, każdy zasługuje na poczesne miejsce w Panteonie Chwały, w Wielkiej Księdze... Nie ulega wątpliwości, że my wszyscy bez wyjątku znamy się najlepiej na futbolu. Co prawda nasza reprezentacja dala cielska po całości na imprezie pod tytułem Mistrzostwa Europy 2008 a wcześniej na Mistrzostwach Świata 2006 a jeszcze wcześniej na Mistrzostwach Świata 2002 - że o nieudanych próbach wcześniejszych aż od roku 1986 - też nieudanego nie wspomnę. To nie ma nic do rzeczy, kibic to nie piłkarz, gdyby kibic był piłkarzem to by nie był kibicem a jest nim, i jako kibicowi wolno mu wszystko. Wolno mu chwalić, ganić, wynosić pod niebiosa, mieszać z błotem. Nie szkodzi, że nie ma wiedzy fachowej, w końcu nie jest piłkarzem, ani trenerem. Ani nawet dziennikarzem, choć to w zasadzie to samo. Jest kibicem, więc należy mu się jak psu micha i jeśli Iksiński walnął swojaka w ważnym meczu to tegoż Iksińskiego należy wybatożyć, w dyby zakuć, po pysku wytrzaskać i nakopać do zadka bo to taka owaka menda zniweczyła wysiłek drużyny a kibica naraziła na stres tudzież w wielu przypadkach umoczenie kuponu u buka. Bo wreszcie piłka nożna to sport zespołowy a jak Iksiński gra w zespole to powinien do cholery strzelać do tej samej bramki co reszta zespołu i bronić tej samej bramki co reszta zespołu.

Jak trener na przedmeczowej odprawie przykazali.

Jak już jesteśmy przy sportach zespołowych to inną dyscypliną sportu na której My, Naród znamy się najlepiej na świecie jest polityka. Tu mamy nawet więcej podstaw do dawania upustu swoim emocjom i odczuciom bo nasz geniusz został należycie doceniony przez naczalstwo które wszystkich nagrodziło czynnym tudzież biernym prawem wyborczym. Papier znaczy się jest, a papier - chociaż miękki - to twarda podstawa do wypowiadania się. I jak w przypadku piłki: Chwalimy, ganimy, wynosimy, depczemy, z jeszcze większym zapałem.

A że głupio?

Jak to głupio? Jestem wyborcą, mam prawo i wara komu do tego. Weźmy sobie takiego np. Jarosława Kaczyńskiego: Jest liderem partii politycznej, powiedział bym - używając mojej ulubionej formuły zoologicznej - samcem alfa Prawa i Sprawiedliwości. Jest coachem pewnej drużyny która ma za zadanie rozgrywać swoje mecze na politycznym boisku i jego jako coacha rolą jest poustawianie zespołu, poprzydzielanie pozycji na boisku oraz zadań w razie ataku i w razie konieczności obrony. Oczywiście nikt chyba nie wątpi, że priorytetem jest strzelanie do tej samej bramki, i najoczywistszą oczywistością - że lepiej aby to była bramka przeciwnika. Nikt przy zdrowych zmysłach nie każe zawodnikom z jednej drużyny strzelać do własnej bramki - chyba że ma w tym jakiś ukryty, niejasny i zazwyczaj niezbyt uczciwy cel - np. taki, jaki właśnie jest przedmiotem postępowania wrocławskiej prokuratury której działania cieszą się bardzo pozytywnym przyjęciem przez społeczeństwo które jak wspomniałem na futbolu zna się najlepiej na świecie. Tak więc Jarosław Kaczyński pełni rolę takiego właśnie trenera i stara się kierować swoją drużyną jak najlepiej i co bardzo ciekawe: Wyedukowana futbolowo publika z dziennikarzami na czele gani go za to, że nie pozwala on swoim zawodnikom grać tak, jak im się żywnie podoba. Że każe grać do bramki przeciwnika zamiast strzelać gdzie popadnie: W trybuny, w jupitery, w bandy reklamowe, do własnej bramki. Ciekawa schizofrenia - w końcu polityka - jako że ma realny wpływ na to jak żyjemy wszyscy razem i każdy z osobna - jest jednak rzeczą nieco ważniejszą od futbolu ale daje się zauważyć, że publika za większe zło uważa strzelenie swojaka przez Iksińskiego przez co Mutra przegrała z Kokonem niż np. wyłamanie się przez grupę posłów z dyscypliny klubowej przy głosowaniu ważnej ustawy albo sabotowanie linii partii. Dziennikarze powinni dobrze wiedzieć co oznacza sabotować linię - mają w prawie prasowym bardzo konkretny zapis który o tym mówi, przypomnę:

Rozdział 2 Prawa i obowiązki dziennikarzy Art. 10 1. Zadaniem dziennikarza jest służba społeczeństwu i państwu. Dziennikarz ma obowiązek działania zgodnie z etyką zawodową i zasadami współżycia społecznego, w granicach określonych przepisami prawa 2. Dziennikarz, w ramach stosunku pracy, ma obowiązek realizowania ustalonej w statucie lub regulaminie redakcji, w której jest zatrudniony, ogólnej linii programowej tej redakcji 3. Działalność dziennikarza sprzeczna z ust. 2 stanowi naruszenie obowiązku pracowniczego

Czyli co?

Albo piszemy to za co nam płacą albo fora ze dwora - a nikt nie skarży się na nieomylność rednacza czy wlaściciela tytułu. I bardzo słusznie - pan płaci, pan wymaga. Chciałeś do Ameryki to wiosłuj albo wysiadka, nie ma lekko. Redaktor Warzecha w swoim wpisie pyta kto ugryzie Jarosława Kaczyńskiego. Domniemywam, że chodzi mu o ugryzienie lidera od wewnątrz, nie z zewnątrz partii i w związku z tym wyrażam nadzieję że jeżeli znajdzie się śmiałek który spróbuje to uczynić znajdzie się błyskawicznie na zewnątrz. Jeśli stanie się inaczej będzie to oznaczało, że Jarosław Kaczyński stracił wolę bycia liderem ergo jego detronizacja była jak najbardziej zasadna. Na razie walczy i chwała mu za to, dopóki walczy jest zwycięzcą.

"Adam darł pazurami siatkę, żeby przedrzeć się na drugą stronę, do jedzenia. Rzucał się na nią i szarpał z tą samą zawziętością, z jaką robił to niezmiennie od dnia, w którym go zamknięto. I wytrwałość jego została nagrodzona. Ścianka klatki puściła, a on dopadł jedzenia i pożarł je. A kiedy odpoczął, ze zdwojoną siłą rzucił się na kolejną klatkę, aż z czasem pożarł znajdujące się w niej mięso. Przyłączyła się do niego Ewa i on nasycił się nią, a ona nim, i zaczęli buszować razem. Później rów się z jednej strony zawalił, wiele klatek otwarło i żywi karmili się martwymi, słabi stawali się pokarmem dla silnych, aż ci, którzy przetrwali, byli równi siłą. I buszowali, i walczyli między sobą. A rządził Adam, bo był Królem. Aż do dnia, kiedy wola, by być Królem, opuściła go. Wówczas padł, służąc za pokarm silniejszemu. Bo Królem był zawsze najsilniejszy, nie tylko dzięki samej sile, ale dzięki sile, sprytowi i szczęściu. Królem pośród szczurów". James Clavell - "Król Szczurów""

A już całkiem na zakończenie ciekawostka: Polacy na różnych imprezach sportowych zdobywają całkiem sporo medali, jednak głównie w konkurencjach indywidualnych. W sportach zespołowych jakikolwiek medal zdarza się nam od wielkiego dzwonu, ostatnio były dwa srebrne medale Mistrzostw Świata siatkarzy i szczypiornistów, wcześniej Mistrzostwo Europy siatkarek. Piłka nożna jest milczeniem a ostatnią wybitną osobowością na boisku był Kazimierz Deyna poza Warszawą bezlitośnie wygwizdywany jak np w meczu z Portugalią na Śląskim gdzie strzelił kapitalnego gola wprost z kornera co zapewniło Polsce awans do MŚ w Argentynie. Może lepiej by strzelił wówczas swojaka? Jakieś analogie? Czy kolejny wpis do Wielkiej Księgi?

Księgi matołectwa polskiego?

O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły! Albowiem w kraju tym zaczarowanym gdzie – jak w złej bajce – ludźmi rządzą osły jakież tu mogą być właściwie zmiany? Tu tylko szpiclom coraz większe uszy rosną, milicji – coraz dłuższe pałki, i coraz bardziej pustka rośnie w duszy, i coraz bardziej mózg się robi miałki. Tu tylko może prosperować gnida, cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel... Janusz Szpotański (ok. 1975) Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób. — Oscar Wilde Madness Of The Crowds - Helloween Sightless the one who relays on promise Blind he who follows the path of vows Deaf he who tolerates words of deception But they who fathom the truth bellow Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Guilty the one with his silent knowledge Exploiting innocence for himself Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game „...czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić” Donald Tusk, Przekrój nr 15/2005 Lemingi maszerują do urn Tam gdzie gęsty las, a w lesie kręta ścieżyna kończą się raptownie, zaczyna się ogromne urwisko. Stromy, idealnie pionowy brzeg opada ku skłębionemu morzu parskającemu bryzgami piany i bijącemu wściekle o skały. Nad tą przepaścią siedziały beztrosko dwa lemingi i wesoło majtały nóżkami. - No i widzisz? - mówi jeden - Wiele nas to kosztowało, balansowaliśmy na granicy instynktu i zdrowego rozsądku, walczyliśmy z nieznaną siłą, na naszych oczach tysiące pobratymców runęło w dół ale my nie! Nam się udało! Jesteśmy ostatnimi żyjącymi przedstawicielami gatunku. Jesteśmy debeściaki hi hi hi... Tymczasem nieopodal, uważnie przepatrując knieję, przedzierał się przez gąszcze strażnik leśny Edward - przyjaciel i niezastąpiony opiekun wszystkich leśnych stworzeń. Właśnie usłyszał dziwne popiskiwanie i głęboka bruzda troski przecięła jego ogorzałe czoło. "Pewnie jakieś zbłąkane maleństwa kręcą się tu samotne" - pomyśał - "Czas po raz kolejny udowodnić swą szlachetność - i pomóc w potrzebie!". - Hop hop! - zawołał. Lemingom nie trzeba było dwa razy powtarzać...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka