Sprawa redaktora naczelnego portalu gazetabytowska.pl Leszka Szymczaka jest naszym własnym wcieleniem problemu z jakim systemy prawne współczesnych państw muszą sobie poradzić. Z przykrością stwierdzam że ignorancja oraz dziwnie pojmowana "odpowiedzialność" (ale i bezsilność - o tym dalej) prowadzi je do stosowania rozwiązań całkowicie nie adekwatnych i często przeczących zdrowemu rozsądkowi.
Pan Szymczak został skazany za wpis (a dokładniej za to że nie usuną owego wpisu) na forum jego strony. Serwis youtube jest "blokowany" (na poziomie dns, co nie jest przeszkodą dla doświadczonych internautów) przez takie państwa jak Turcja i Brazylia z powodu dostępnych tam materiałów. W stanach zjednoczonych niczym nowym są pozwy i ostre batalie sądowe dotyczące wypowiedzi umieszczonych na forach czy blogach.
Z drugiej zaś strony usuwanie postów uchodzi za jedną z największych zbrodni jakie właściciel/administrator medium może zrobić. Przypadki tego procederu - kasowania "niewygodnych" wypowiedzi - za którymi stały znane koncerny odbiły się szerokim echem, oraz zostały napiętnowane jako czyny wybitnie nie etyczne.
Wyrok polskiego sądu zmusza rzesze administratorów rozlicznych polskich forów, blogów, bramek usenetu (który stanowi osobny problem) - wszystkich tych miejsc gdzie internauta może wyrazić swoje zdanie - do działań "prewencyjnych" by uchronić się przed taką odpowiedzialnością karną. Odpowiedzialność ta została przerzucona z twórcy (do którego opinia należy i co jest obligatoryjnie zaznaczane przez chyba każde medium internetowe w jego regulaminie) na posiadacza medium. Słowem - z w końcu przygodnego administratora czyni "cenzora" mającego stać na straży moralności i prawa.
O tym że administratorzy nie są, nie powinni, i nie wyobrażam sobie by mogli się stać osobami zdolnymi do oceny która wypowiedz jest prawomyślna, a która nie jestem głęboko przekonany.
Jak głębokim nonsensem i złośliwością jest wyrok wobec pana Szymczaka niech świadczy to że został on pociągnięty do odpowiedzialności w wyniku... bezradności organów ścigania. Policji nie udało się ustalić autora jednego z komentarzy od którego cała afera bierze swoje źródło - skazano więc redaktora naczelnego serwisu.
Nie widzę słuszności w przerzucaniu odpowiedzialności z bezradnych organów ścigania na niewinne osoby, które miały tego pecha że postanowiły prowadzić swoją działalność w internecie.
Idąc dalej - korzystając z tej samej logiki - właściciel ściany na której anonimowy i nie ustalony wandal napisze kilka niecenzuralnych słów stanie się winny obrazy moralności publicznej i zostanie za to ukarany.
