2012.09.12
no to dzień po dniu.
zdjęcie powstało w pewnym mieście które jest jednym z 9 zlepionych ze sobą miast i miasteczek. zrobiłem je w maju. dziś sobie o nim przypomniałem.
dziś wkleiłem ostatnie zdj do cyklu. wersja wyjściowa to 8 obrazków. ale przez następne 7 dni może wiele się zdarzyć. bardzo chcę już coś pisać w ramach 130 znaków ale wychodzę już z tego warsztatu. w planach powracam tu jutro i popijając napój przyglądam się kolejnemu zdjęciu i myślom w mojej głowie.
2012.09.13
a to zdj ma ponad rok.
2012.09.14
zdjęcie z maja. taaa , to był bardzo ruchliwy miesiąc....
2012.09.15
foto zrobione parę dni przed ostatnim Bożym Narodzeniem. wysłane Kumpeli w ten sam dzień jako żart wmalinowpuszczający.
2012.09.16
zdj. z początku września. kolejna podróż z szukającymi sensu w pozornie absurdalnym chaosie. na zdjęciach tym i wczorajszym trzecia i prawie czterdziesta powieść z serii. łączy je postać która po raz pierwszy pojawiła się w trzecim tomie by potem odegrać poważną rolę dopiero w wydarzeniach dopiero właśnie w owym prawie czterdziestym tomie. obiecałem nawiązanie do Szekspira ale niestety pomyliły mi się tomy. powieścią przesiąkniętą duchem jego twórczości jest tom "Wyrd Sisters" a nie widoczny tu "Equal Rites". więc na koniec zestawu dodaję dwa zdjęcia jako supełment i zadośćuczynienie za pomyłkę.
plus cytat:
On nights such as this, witches are abroad.
Well not actuallyabroad.They don't like the food and you can't trust the water and the shamans always hog the deskchairs. But there was a full moon breasting the ragged clouds and the rushing air was full of whispers and the very broad hint of magic.
2012.09.17
zdj z początku poprzedniego grudnia. zagadka co to za rzeźba? podpowiedź: 3miasto.
2012.09.18
zdj ze środka poprzedniego grudnia. żeby nie było sielankowo. dziś od razu robię opis kolejnego foto i supełmentów. supeł bo nawiązują. i sprawiają że najistotniejsze lepiej się pamięta. jutro notka trafia do obiegu. ale też trochę podumam dłużej przy klawiaturze i nielurze.
2012.09.19
zdjęcie z poprzedniego listopada. a tu miejscy sanitariusze. kiedyś w parku z chmury krążących gołebi spadł mi na kurtkę miękki pocisk. e tam. jak się patrzy na stu cieszących się wolnością to cena widoku prawie jak za darmo. godzinę potem w galerii handlowej zdołowało mnie krakanie wrony z wyższych sfer. odfrunąłem.
za oknem skończył się deszcz. ptactwo rozprostowuje skrzydła.
gotowy odcinek wpuszczam w bloobieg .