tichy tichy
1437
BLOG

odcisk palca - dać czy nie dać?

tichy tichy Kultura Obserwuj notkę 28

Elig napisała mocny tekst "Szaleństwo inwigilacji", z solidną porcją komentarzy. Tytuł mówi sam za siebie. Inspiracją dla notatki były poczynania wikarego z parafii św. Jadwigi Śląskiej w Gryfowie Śląskim, który sprawdzał obecność podczas mszy, pobierając odcisk palca od gimnazistów przygotowujących się do bierzmowania. Wikary posługiwał się elektronicznym czytnikiem za zgodą rodziców, otrzymaną podczas zebrania przez podniesienie ręki. Wikary zapewnił o legalności procedury i dopuścił alternatywny klasyczny sposb sprawdzania objętości. Wg. doniesień prasowych,  procedurą objęto 250 uczniów. Troje rodziców nie wyraziło zgody.  Powiadomiono jednak Rzecznika Praw Obywatelskich i Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (GIODO).



Niektóre hyperlinki w niniejszej notce prowadzą do stron z tekstem angielskim, z czym można poradzić sobie w razie potrzeby przy pomocy translatora Google'a. Oczywiście, każdy musi wygładzać tłumaczenia na własną rękę.

Wiadomość obiegła media krajowe, mniej lub bardziej sensacyjnie ujmowana  - np.
Bierzmowanie za odcisk linii papilarnych i zagraniczne, np. Reuters.

Zbulwersowała opinię publiczną i zainspirowała licznych bloggerów. Tak smacznemu tematowi trudno odpuścić. Niestety, w większości zajęto się nim w typowy bloggerski sposób, bijąc w bębny, wołając larum i rata, i...  "co by było, gdyby...". Co by było, gdyby pójść dalej, powiększyć problem, zmagnifikować negatywy, i doprowadzić - zmagnifikowany - do absurdu. Raczej trudno o wyważony komentarz - to jeden przykład, lecz też nie wolny od pomieszania.

Mieszane zostały różne zagadnienia - techniczne, moralne, prawne, historyczne, kulturalne - i na tym nie koniec. Wyraziłem swe opinie pod notką elig, lecz niektóre z nich były zbyt pochopne. W niniejszej notatce chcę uporządkować swoje przemyślenia. Pierwszym zadaniem jest oddzielenie aspektu technicznego i prawnego od pozostałych (o ile to możliwe), i na tym się skoncentruję.

O odczytywaniu linii papilarnych można dowiedzieć się w mini-wykładzie.  Czytniki - fingerprint readers - od dawna są dostępne na rynku, od prostych i tanich odpowiedników zamka i kluczyka, zabezpieczających dostęp do komputera, do urządzeń przeznaczonych do masowej obsługi uzytkowników. Oto przykład oferty - czytnik w cenie laptopa (obrazek zawiera hyperlink):



Głównym polskim aktem prawnym jest USTAWA z dnia 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych (Dziennik Ustaw z 2002 r. Nr 101 poz. 926:  tekst jednolity ). Poniżej,

Odpowiedź GIODO na interwencję w sprawie pobierania odcisków palców od uczniów przygotowujących się do bierzmowania w Gryfowie Śląskim.

A teraz, moje podsumowanie. Jeszcze raz - odnoszę się tylko do kwestii techniczno-prawnych, i unikam emocji jak tylko możliwe.

1. Nieprawdą jest, że "podpis = odcisk palca", gdyż podpis można zmienić, odciski palców - nie (pomijając kosztowne zabiegi). Z tego samego powodu, odciski palców różnią się od fotografii.

2. Inwigilacja zakłada tajność i brak zgody delikwenta.

Zamęt sam z siebie jest przeogromny. Nie powiększajmy go więc, nazywając poczynania wikarego inwigilacją. Nieprawda, że nie ma znaczenia jak określić dane zjawisko czy czyn. Każdy błąd wzbudza moc skojarzeń i emocji, często naturalnych, ale również zupełnie od rzeczy, co przynosi w efekcie bicie piany.

3. Błąd logiczny w rozumowaniu: "skoro policja pobiera odciski palców od ludzi podejrzanych o przestępstwo, więc X - pobierający odciski palców od Y - podejrzewa Y'a o bycie przestępcą." Niemniej, jest to podstawowe skojarzenie budzące silne emocje.

4. Art. 6 Ustawy o ochronie danych osobowych zalicza dane biometryczne do danych osobowych.

5. Art 7.2 Ustawy: zbieranie danych osobowych jest szczególnym przypadkiem ich przetwarzania.

6. GIODO powołuje się na "zasadę proporcjonalności wyrażoną w art. 26 ust. l pkt 3". Ów punkt obarcza zbierającego dane osobowe (czyli tu: wikarego) obowiązkiem zapewnienia  "merytorycznej poprawności i adekwatności w stosunku do celów, w jakich [dane] są przetwarzane" (parafraza).

Merytoryczna poprawność - jak rozumiem - to sprawa prosta: Kowalski nie może być pomylony z Kozłowskim. Adekwatność - musi uwzględnić potencjalne ryzyko i w miarę możności je zminimalizować.

7. Ryzyko ujmują inne punkty Artykułu 26, oraz Art 25 i Art 23. Chodzi o
    a) nieużywanie danych do innych celów, niż ten, dla którego zostały zebrane
    b) dalsze przetwarzanie,
    c) zabezpieczenie danych.

I tu jest pies pogrzebany. Dane mogą wpaść w czyjeś ręce, nawet wbrew woli i wiedzy je zbierającego. Nie posiada on możności ani nie daje gwarancji bezpieczeństwa. Dane pozostają niezmienne przez całe zycie.

W czyje ręce - władzy? Ludzie boją się władzy. I słusznie. Ale władza jest na tyle silna i wyposażona w rozliczne możliwości prawne i techniczne, że jej to niepotrzebne. Jak zechce kogoś zniszczyć lub komuś zaszkodzić, zrobi to spokojnie tym, co ma. Tak, ta obawa - jest głęboko zakorzeniona i nie bez powodu...

Edward Redliński w "Awansie" (jakby sequel z 1975 r do wcześniejszej "Konopielki") tak tę postawę ujmuje:

  "  Proszę, tu jest lista, podpiszcie, że zgadzacie się na elektryczność. I delegat
     wyciągnął doń listę i ołowek. Grzyb odstąpił dwa kroki. Zasłonił się cepem.
     - Nie podpise! - warknął.
     [...]
     - Ach, tak... - pokiwał głową delegat. Wtem oczy zmrużył, groźną miną się
     przyoblekł. - Nie podpiszecie? To ja was... - sięgnął do wewnętrznej kieszeni
     marynarki, wyjął długopis i notes. Notes otworzył. - To ja was - zapiszę!


     Chłop zdębiał. Zbladł na płótno...

     Ech, majster był z delegata, wirtuoz! Wspaniale zaszedł Macieja: wiedział, że
     prosty lud panicznie boi się wszelkiego zapisywania - boi się lud zapisywania,
     bo nie wie, czym się ono skończy: turmą, pojściem w sołdaty na ćwierć wieku,
     czy zsyłką na Sybir. Aby ten strach przed protokołem, podpisem, urzędami
     wyplenić z krwi chłopskiej, trzeba niejednego pokolenia.
"

Zatem, czego bardziej się bać? Że władza (czy państwowa, czy kościelna) zechce się bawić w Big Brother'a? Nie, raczej o to, iż szeregowy bliźni takim może się stać. I - faktycznie - staje się co raz. Jeden Big Brother - to okropne. A całe stado pomniejszych Big Brotherków?

Kradzież tożsamości - identity theft - stało się plagą, pandemią technologicznie rozwiniętych społeczeństw.

Dlatego, jeżeli  nie czyhasz, czytelniku, na czyjąś tożsamość - to albo przyczyniasz się do problemu, albo dokładasz się do jego rozwiązania, a choć do zmniejszenia jego dotkliwości. Ryzyka nie da się uniknąć, i - prawdopodobnie - rozwiązanie jest mrzonką. Ryzyko się powiększa, gdy niezmienne dane, takie jak odciski palców, są niefrasobliwie pobierane dla błahych powodów.

I o to ostatnie chodziło - według mnie - w orzeczeniu GIODO.

Kwestie etyczne, moralne i religijne - to niby sprawa między pasterzem i jego owieczkami, ale nie tylko... Temat na inny, długi post.

Powróćmy na koniec do momentu ogłoszenia pomysłu na zebraniu z rodzicami. Przyjmując,  że w sprawach prawa i techniki orientowali się raczej przeciętnie, stąd wnioskuję, że ich reakcja opierała się głównie na skojarzeniach i emocjach. Watpię, by 99% nie miało żadnych wątpliwości. Jednak 99% zagłosowało za. Oczywiście, zakładam, iż wszyscy rodzice byli obecni, i każdy uczeń był reprezentowany przez jeden głos. Tych szczegółow nie znam. Nie mam jednak wątpliwości, że propozycja była kontrowersyjna. Stąd, mogę przypuszczać, że zaszedł przypadek przymuszenia (czy wymuszenia?). Zastrzegam - nie byłem tam, nie miałem wglądu do głów obecnych... Ot, patrzę, co liczby mówią.

tichy
O mnie tichy

tichy jaki jest każdy widzi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura