Fakt, sobota 13 czerwca 2009
Beznadziejna postawa reprezentantów Polski podczas zgrupowania w RPA rozsierdziła Leo Beenhakkera nie na żarty! Selekcjoner naszej kadry porzucił piłkarzy na lotnisku w Amsterdamie. Po cichu wziął paszport, bagaż, i tyle go widziano. "A przecież podanie ręki każdemu z nas nic by go nie kosztowało" - żalą się zawodnicy.
Kiedy Beenhakker odjechał bez słowa, reprezentanci byli w szoku. "Byliśmy mocno zdezorientowani, bo myśleliśmy, że jak zawsze pożegna się z drużyną" - mówi anonimowo jeden z nich.
Wprost, 20 stycznia 2008 (z okazji nadania Beenhakkerowi tytułu Człowieka roku 2007)
Najważniejszym osiągnięciem Beenhakkera jest jednak dowartościowanie polskich piłkarzy. Oni chcą być tacy jak ich trener. Legendarne są już opowieści, jak to nawet kontuzjowani gracze przyjeżdżają na zgrupowania, żeby trener nie pomyślał, że unikają gry z byle powodu.
Uznali, że przy Leo nie wypada narzekać na przemęczenie i szukać wymówek. Nieprzypadkowo w kadrze Holendra nie ma zawodników nie umiejących panować nad sobą i własnym językiem. Leo to dżentelmen, więc piłkarze też chcą być dżentelmenami. Czują się przy nim lepsi. I nie tylko oni, bo także miliony kibiców.Beenhakker nas uszlachetnia".
Tytułem komentarza: prestiż Beenhakkera nie uszlachetnił nas nawet na 12 miesięcy, bo już kilka miesięcy po tym mdłym onaniźmie dziennikarskim - jaki sprzedało w swoim tekście Wprost - ci iluminowani siwizną Holendra "gracze" - pokazali w Austrii, jak można przegrywać wszystko bez jekiejkolwiek klasy. Nic się z resztą od tego czasu nie zmieniło.
"...a przecież podanie ręki każdemu z nas nic by go nie kosztowało - żalą się zawodnicy".
To akurat poważna pomyłka. Podanie ręki dupkowi bez klasy, to cholernie niesmaczne doświadczenie.
Bagno kwitnie w najlepsze. Polska piłka rozkłada się w świetle fleszy i w towarzystwie ciągle zachwycownych dziennikarzy. Niby wszyscy wiedzą, że patologia trwa - ale "jeszcze Polska nie zginęła, póki kura w garnku".
Ten sam model obecnie wdrażany jest w życiu politycznym naszego kraju.