Świat epatuje się faktem, iż Johanna Sigurdardottir nominowana na funkcję premier Islandii żyje z kobietą. Pani premier jest lesbijką! Krzyczą nagłówki!
Ja jestem konserwatywny. Ani mnie to ziębi ani grzeje. To co robi i z kim śpi pani Johanna - zupełnie mnie nie interesuje. W obyczajowości i poglądach nie toleruje jedynie obłudy. Bawi mnie tym samym to, iż liberalne media, choćby The Independent - upodobania seksualne islandzkiej pani polityk, traktują jako temat, chyba nawet bardziej istotny, niż jej kompetencje do rządzenia.
Skoro ta seksualność to dla liberałów taka oczywistość, to po co robić z tego taką checę?
Dlaczego - jeśli urząd obejmuje hertroseksualista nie walnąć w nagłówku: nasz pan premier lubi od tyłu!
Moim zdaniem to już jest mało istotne - czy panów, czy panie.