Sarah Wernisaż Sarah Wernisaż
38
BLOG

Komitet H...owy cz. 7

Sarah Wernisaż Sarah Wernisaż Polityka Obserwuj notkę 4

– Zabierz mnie stąd! – mruknęła Janina Paskudowska do siedzącego obok Tomasza Półjęzykalisa. – Nie chcę na to patrzeć! Chcę mojej miotły! Odlecieć stąd jak najdalej... – jej słowa zabrzmiały wyjątkowo dwuznacznie, gdyż właśnie przeżywała porządny odlot po zażytej wcześniej dużej ilości gandzi z domieszką od Grzecha Skrzatyny.

Półjęzykalis od dłuższego czasu nic nie mówił tylko bladł i zapadał się w krzesło. Co jakiś czas było widać wyraźne prześlizgiwanie się językiem po zębach. Tomasz wiedział, że to są ostatnie minuty jego czerwonego ozora...

„A taki był ładny, amerykański...” – rozpaczał w myślach Półjęzykalis, który sporą część swojej medialnej kaiery spędził właśnie w Ameryce.

W kamerach NVT42 cała ta scena, rozgrywająca się na podeście komitetowym nie wyglądała dobrze, co szybko uświadomił sobie kamerdyner Dona Miłościwego - Nowomir Słowak. Gdy tylko zrozumiał, że żółte słupki zamiast rosnąć zaczynają spadać, poprosił kamerzystę z zaprzyjaźnionej stacji NVT42 żeby przestał kamerować podest komitetowy, tylko skupił się przez chwilę na czymś innym. Kamerzysta oczywiście posłuchał i zrobił najazd na długie nogi Joanny Komarzycy.

W tym czasie Nowomir Słowak wbiegł na podest i zaczął siłą ściągać z niego Zawszeprofesora Władysława Barposzewskiego. Mówca był jednnak rozgrzany do granic czerwoności i nie poddawał się tak łatwo. Zaparł się swoją laską, a gdy to już nie wystarczało i jego futerkowa postać zaczęła powoli zjeżdżać ze sceny, zaczął nią okładać po głowie z całych sił biednego, bogu ducha winnego Nowomira.

Słowak był w stanie znieść dużo upokorzeń. Ale jak ktoś mu psuł jego starannie przygotowywaną rano fryzurę, pewna miarka się w nim przebierała. Nie znosił tego, jak na porządnego, szanującego się karierowicza przystało.

„Co ten zgred sobie myśli?!” – pomyślał w duchu kamerdyner Dona Miłościwego. „Gdyby nie nasza pomoc nie byłby taki popularny i nie zostałby człoczłoczłowwwiekkiem rorororoku”.

Nowomir już chciał pacnąć z całych sił Zawszeprofesora w twarz, kiedy kątem oka dostrzegł oblicze siedzącego w pierwszym rzędzie szefa Plaży Sondaży.

Tak czerwonej ze wściekłości barwy na twarzy Jego Najjaśniejszego Słońca Nowomir jeszcze nie widział. Była ona tak nabrzmiała, jakby za chwilę miała wybuchnąć. Wilcze oczy Dona kategorycznie zabroniły Słowakowi bić Zawszeprofesora.

Nowomir zaprzestał swych agresywnych zapędów z wielkim bólem serca. Liczył, że Don wynagrodzi mu to wieczorem w sypialni...

Jestem pisarką, poetką, myślicielką... wolnym człowiekiem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka