1. Blogerom przyszłościowym, którzy dziś jeszcze nie potrafią niczego napisać.
2. Blogerom przeszłościowym, którzy dziś – owszem - potrafiliby napisać, ale serce stracili i im się nie chce.
Już wyjaśniam.
*
Ze sporym zdziwieniem ileś-tam lat temu wyczytałem, że kara więzienia to relatywnie współczesny wynalazek; że wcale nie tak dawno (w Europie) „miejsce odosobnienia” nie było poczytywane za żadną karę, ale było jedynie oczekiwaniem na wyrok. Rzadko przebywam w świecie rycerzy i prezesów, więc dodam dla porządku, że powyższa prawidłowość nie odnosi się do Żelaznej Maski bądź specjalnych więźniów władców Kremla.
Mówimy o blogerach, a nie o rycerzach i prezesach.
Na jakimś zadupiu Francji 800 czy 500 lat temu zamknięto w baszcie kilku więźniów. Jednego podejrzewano o kanibalizm, innego o świętokradztwo, tego kolejnego wreszcie o sodomię, słowem – śmierć. Wyczytałem jednakowoż (w nadmiernie beletryzowanej powieści), że przypadkowo w tym samym czasie król Francji uznał, że wojsko ma za słabe i baronom zakazał stosowania kary głównej.
Chłopaków od tego momentu dawano na galery, przybijało się ich pod pokładem łańcuchami, mieli powiedziane, że po 20-30 latach odzyskają wolność.
Żeby nie było: nic mi do jurysdykcji francuskiej sprzed setek lat!
Ale mimochodem w tę beletryzowaną powieść wtrącone zostało zdanie, że prócz złoczyńców w baszcie znalazł miejsce: „mężczyzna, który w zasadzie niczego złego nie uczynił, ale nie znał języka francuskiego, przed sądem nie mógł dowieść niewiedzy zaistniałego tumultu, mówił coś w swoim języku, w rezultacie już wcześniej poirytowany dostatecznie sędzia skazał go na 30 lat galer”.
Blogerom, którzy mają swoje przemyślenia, ale przed Wysokim Sądem Światłych Blogerów Salonu24 nie łapią się na wyrok niższy niż galery – chwała!
*
A teraz ci drudzy, co to - serce stracili.
Dla Was jeszcze większa chwała, aż sobie zrymuję: macie w papierach wyrok na galerach!
*
(tutaj poprzednie edycje)