Ortodoks Ortodoks
468
BLOG

Ekstremalne metamorfozy - WKS Śląsk.

Ortodoks Ortodoks Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Siódma kolejka Ekstraklasy. Dwa ostatnie (spadkowe) miejsca w tabeli niezmiennie okupują Śląski i Cracovia. Śląsk ma na koncie pięć porażek i tylko jedną wygraną – właśnie z Cracovią. W studio Ligi + Extra Grzegorz Mielcarski stwierdza, że te dwie drużyny to na dziś pewniaki do relegacji.
 
W Śląsku pracę traci trener Ryszard Tarasiewicz, a na jego miejsce przychodzi Orest Lenczyk. Śląsk przestaje przegrywać, ale nadal nie wygrywa. Po 11 kolejce nadal jest w strefie spadkowej. Prawie 40% sezonu minęło i widoki na przyszłość są tragiczne. Bywało (nie za często) już tak, że kluby nawet po tak fatalnym starcie utrzymują się w lidze, ale nie stać ich na wiele ponad to.
 
30-ta, ostatnia kolejka ligowa. Śląsk po bezbarwnej pierwszej połowie na drugą wychodzi odmieniony. Jest to metamorfoza w skali mikro, podobna do tej z całego sezonu. W ciągu 20 minut Arka ląduje na deskach w stanie nieprzytomnym. Deski owe zresztą znajdują się już o ligę niżej. Kolejne minuty przynosiły pogrom coraz większy, ale o to mniejsza.
 
Jednocześnie Śląsk nie tylko utrzymuje się w lidze. Śląsk zdobywa tytuł wicemistrzowski. Podobnej drogi chyba nikt nigdy nie przeszedł, stąd nie będzie porównań do przykładów z przeszłości. 23 ostatnie mecze i ledwie dwie porażki. WKS zdobył w tym czasie całą masę punktów i być może gdyby sezon potrwał jeszcze nieco dłużej, to byłby i tytuł mistrza.
 
Co takiego się stało, że do tego doszło? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Opiszę zatem tylko sytuację jaka miała miejsce w ostatnich miesiącach i w zasadzie to wszystko co mogę zrobić.
 
Zacznijmy jeszcze od epoki Tarasiewicza. To postać absolutnie kultowa we Wrocławiu. Po epoce różnych eksperymentów z różnymi właścicielami, dziwnymi trenerami, beznadziejnymi piłkarzami kupowanymi za miliony złotych, zakończonej hańbiącą grą w trzeciej lidze (z takimi klubami jak np. Swornica Czarnowąsy), ten były piłkarz klubu (jeden z najlepszych w historii) wykonał kawał dobrej roboty wprowadzając Śląsk do Ekstraklasy, czyli na właściwe miejsce. Wszystko ma jednak swój kres. Tarasiewicz musiał odejść, ale coś po nim zostało.
 
Śląsk nietypowo potraktował okienka transferowe. Nie odszedł nikt istotny, mimo fatalnego ubiegłego sezonu. A w takich okolicznościach w polskich klubach bywa różnie. Co więcej skład został uzupełniony o ważnych piłkarzy. Sobota, Kaźmierczak, Gikiewicz i Diaz wnieśli wiele do gry Śląska. Potem doszedł jeszcze Elsner, który w kluczowych momentach pokazał się z dobrej strony. W zasadzie tylko Vukelja nie był transferem trafionym, choć to też trudno ocenić, bo praktycznie nie pokazywał się na boisku.
 
Druga nietypowość Śląska polega na tym, że niewielu w jego składzie jest obcokrajowców. W czasach gdy nierzadko na boisku przebywa 1-2 Polaków w Śląsku było odwrotnie. Na 22 piłkarzy tylko pięciu ma obce paszporty. Z pośród nich tylko Kelemen, Spahic i Diaz to piłkarze podstawowego składu.
 
Trzecia rzecz, może już nie tak bardzo nietypowa, ale jednak nie częsta, to liczba piłkarzy bardzo mocno związanych ze Śląskiem od lat, a czasami od zawsze. Aż dziewięciu z nich gra w klubie od minimum pięciu lat. Niektórzy z nich pamiętają jeszcze czasy trzeciej ligi. Fantastyczna sprawa, że akurat dziś swoją bramkę strzelił Darek Sztylka, wieloletni kapitan Śląska. Ponadto np. Sobota czy Gikiewicz sami z siebie robili przed sezonem wiele aby do Śląska trafić, więc we Wrocławiu cieszą się dużym szacunkiem i są traktowani jak swoi.
 
Jakość i umiejętności tych zawodników nie są jakieś szczególne. Prawda jest taka, że największe gwiazdy drużyny (Kaźmierczak i Mila) to byli reprezentanci kraju mający już raczej „z górki” i do wybitnych nie należą. Swoje zagraniczne kariery mają już za sobą i nie można powiedzieć aby były one szczególnie udane. Diaz, który mógłby być gwiazdą całej ligi niestety 3 /4 sezonu spędził na leczeniu coraz to nowych kontuzji. Był jeszcze niezły Sotirovic, który zanim odszedł swoje kilka cegiełek do budowy sukcesu też wniósł. Pozostałe kluczowe postacie drużyny, takie jak Kelemen, Celeban ledwie ocierają się o swoje reprezentacje. Do tego dochodzi paru uzdolnionych młodych (Gikiewicz, Socha, Sobota), ale oni wielkiej kariery raczej nie zrobią. Póki co nie ta półka. Reszta zespołu to piłkarze przeciętni nawet jak na polską ligę.
 
W swojej grze Śląsk wyróżniał się jedynie fantastycznie wykonywanymi stałymi fragmentami, po których zdobywał masę bramek. Atak pozycyjny w wykonaniu wrocławian to raczej siermiężna przebijanka niż tiki-taka. To wystarczyło do tego, by Śląsk strzelił najwięcej bramek w lidze. Co ciekawe aż 14 piłkarzy (w tym bramkarz!) zdobywali w sezonie choć po jednym golu, i tylko w dwóch innych drużynach strzelców było więcej.
Obrona, choć solidna, to też nie stanowiła jakiegoś monolitu nie do przejścia. Na dodatek krótka ławka rezerwowych poskutkowała tym, że w paru meczach na obronie grać musiał nominalny skrzydłowy jakim jest Gancarczyk.
Trener. Orest Lenczyk to temat rzeka. Najstarszy czynny polski trener. Też mocno związany z Wrocławiem. W minionym sezonie do maksimum wykorzystał potencjał przeciętnej drużyny. Nie trzymał się kurczowo jakichś schematów, a pod każdego rywala wystawiał inny skład. Potrafił wystawić ośmiu obrońców, potrafił i pięciu napastników.
 
Co prawda to wszystko na europejskie puchary może okazać się dalece niewystarczające, ale dziś nie czas o tym pisać. Dziś czas się cieszyć z sukcesu, przynajmniej we Wrocławiu.

 

Ortodoks
O mnie Ortodoks

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości