Marszałek Komorowski wspólnie z premierem Tuskiem wpadli na nowy pomysł na wzrost poparcia wyborczego: wycofanie się z Afganistanu. Podobno rozmawiali o tym duzo wcześniej, ale dopiero wczoraj (po wiadomości o tragicznej śmierci kolejnego zołnierza) postanowili o tym poinformować społeczeństwo. Zastanawia formuła, na podstawie której premier dyskutuje z marszałkiem sejmu mozliwość zakończenia misji wojskowej, która jest częścią sojuszniczego zobowiązania. Czy premier rozmawia tu z marszałkiem? Na jakiej podstawie to czyni? A może z pełniącym obowiązki prezydenta RP? Ale czy w takim wypadku nie powinniśmy się obawiać kolejnej decyzji pełniącego obowiązki prezydenta, która wywoła powazne wątpliwości co do pośpiechu w jej podejmowaniu. Poza tym pamiętajmy, ze marszałkowi pozostało zaledwie kilka tygodni pełnienia tej tymczasowej funkcji, a to chyba czas zbyt krótki, zeby przygotowac realny plan wycofania wojsk z Afganistanu i do tego przekonać sojuszników, ze to w interesie NATO i Polski. A moze Tusk rozmawia z Komorowskim jako przyszłym prezydentem? Hola, hola panie premierze, jeszcze nic nie wiadomo!
Pozostaje jeszcze jedno pytanie: Dlaczego obaj panowie wyciągają tak cięzką armatę na tydzień przed wyborami? Czy liczą na efekt Hiszpanii, kiedy na krótko przed wyborami Zapatero obiecał wycofanie wojsk z Iraku i tą obietnicą wygrał wybory? Wierzyć się nie chce w taką naiwność obu panów, bo pzede wszystkim w Polsce brakuje jakoś antywojennych nastrojów, które w Hiszpani, zwłaszcza po zamachach na pociągi w Madrycie były bardzo silne. Ale analogia nasuwa się sama, kiedy propozycja pada zaldwie kilka godzin po śmierci polskiego zołnierza i na tydzien przed wyboami, w których Broisław Komorowski ma coraz mniejsze szanse. Efekt moze jednak okazać się odwrotny do zamierzonego, podobnie jak nie wypalił eksperyment z reanimacją Palikota. Polacy bowiem nie lubią uprawiania kampani na świezych grobach bohaterów.
