Kazimierz Marcinkiewicz był jeszcze mniej znaczącą pacynką niż Jerzy Buzek. Wszystkim kierował z tylnego fotela Jarosław Kaczyński. Fakt będący tajemnicą poliszynela wreszcie znalazł oficjalne potwierdzenie. Oficjalnie oświadczył to Zbigniew Ziobro.
Kim był na początku 2006 roku Jarosław Kaczyński? Odpowiedź prosta: członkiem RBN, posłem, szefem największej w sejmie partii. A jednak to do niego z wywieszonym językiem poleciał Zbigniew Ziobro gdy tylko w śledztwie dot. tzw. „mafii paliwowej" - pojawiły się informacje pojawiły się nazwiska dwóch polityków lewicy. Polityków, których kariery w owym czasie notabene raczej zachodziły.
W mojej głowie natrętnie brzęczą pytania:
Dlaczego skoro te dokumenty były „tak porażające", że Ziobro musiał pobiec z informacją o nich do swojego partyjnego przełożonego nie stały się postawą do postawienia zarzutów dżentelmenom, których nazwiska były wymienione w nich.
W twierdzenie Ziobry, że biedni prokuratorzy byli tak zaszczuci przez „złe media" nie jestem w stanie uwierzyć. Zdanie mediów było ostatnią rzeczą z jaką liczył się w owym czasie PiS oraz ówcześni funkcjonariusze państwowi.
Tak samo nie jestem w stanie uwierzyć, że prokuratorzy i świadkowie bali się zmiany władzy. Wtedy nikt, nawet w najśmielszych marzeniach, nie przypuszczał, że PiS tak szybko odda władze.
Dlaczego Ziobro nie poszedł do swojego ówczesnego przełożonego w rządzie czyli do premiera, tylko do posła Jarosława Kaczyńskiego? Ziobro twierdzi, że to był człowiek, który miał największy wpływ na to co dzieje się w kraju.
Tylko co w takim razie do cholery robił Kazimierz Marcinkiewicz? Był marionetką, która nie miała własnego zdania? Nawet jeśli tak było, to przyznawanie się publiczne do tego tylko obniża prestiż naszego kraju.
Jerzy Buzek, który długo miał wbitą w plecy kierownice, którą z tylnego fotela kręcił Marian Krzaklewski przynajmniej przeprowadził cztery reformy i na koniec się usamodzielnił. Marcinkiewicz ewidentnie miał znacznie bardziej przykręconą śrubę przez Kaczyńskiego. Jestem porażony tym faktem.
--
I zupełnie bez związku z poprzednim tematem ciekawostka. Strona internetowa Kancelarii Premiera udowodniła, że historia może stać się teraźniejszością. Klikając w link „historia rady ministrów" jesteśmy przenoszeni do: „aktualności". Maszyna czasu, czy co? ;)