Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
2164
BLOG

Prawda śmierdzi, czyli Antoni Dudek pisze bloga

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 29

       Wydaje mi się, że dla każdego piszącego, czy to na blogach, czy w przestrzeni bardziej oficjalnej, czymś niezwykle ważnym jest inspiracja. Używając słowa „inspiracja” niekoniecznie mam oczywiście na myśli to, że na początku każdego tekstu jest tekst kogoś innego. Inspirację można czerpać zarówno z tego co ktoś napisał, czy powiedział, jak i z tego co się pokazało za oknem, czy przyszło do nas w postaci jakiejś starej refleksji, która wydawało się już dano stała się nieaktualna. Jednak faktem jest, że często bardzo inspirują nas inne teksty i słowa przez innych wypowiedziane. I dzieje się też tak, że jeśli ta inspiracja ma swoją odpowiednią moc, powstaje z niej coś równie mocnego.

 
      Dziś w Salonie24 na tak zwanej „jedynce” od samego rana wisi sobie tekst prof. dr hab. Antoniego Dudka, który autor stworzył inspirując się innym tekstem, wcześniej również wiszącym na salonowej „jedynce”, a napisanym przez Ludwika Dorna, a konkretnie jednym zdaniem tego tekstu. Ze względu na niewątpliwą odkrywczość owego zdania – odkrywczość, jak już wspomnieliśmy, wręcz inspirującą – zacytuję je tu w całości:
 
     Jeśli chodzi o rekonstrukcję kluczowych ostatnich sekund lotu Tu-154M i wskazanie na bezpośrednie przyczyny katastrofy, po dwóch latach wiemy, że nic pewnego nie wiemy”.
 
     A zatem, prof. dr hab. Antoni Dudek przeczytał to zdanie i jego wyjątkowość zrobiła na nim tak silne wrażenie, że postanowił stworzyć swoistą wariację na ów temat, zatytułować ją  „W cieniu smoleńskiej wojny” i umieścić na swoim blogu w Salonie24, jako osobną, swoją własną notkę.  Muszę się tu w tym miejscu przyznać, a jednocześnie pochwalić, że przeczytałem tekst Dudka w całości, i to w dodatku nawet dwukrotnie. Ktoś powie, że to żadna sztuka przeczytać – choćby i trzy- czy czterokrotnie coś, co obejmuje trzy krótkie akapity, ja jednak utrzymywać będę, że nie każdy by tak potrafił. Nie jak idzie o ten tekst. A ja – proszę uprzejmie. Cóż się nie robi dla sławy.
 
     Proszę mi pozwolić opowiedzieć o tym, co nam mówi Antoni Dudek, nie relacjonując jego refleksji w sposób bezpośredni, ale próbując odtworzyć proces twórczy, jaki – co czuję w tej chwili szczególnie mocno – musiał stać za powstaniem tego dzieła. A więc wszystko musiało zacząć się tak, że prof. Dudek przeczytał tekst Dorna i to jedno, wspomniane wyżej, zdanie go po prostu poraziło. „Po dwóch latach wiemy, że nic pewnego nie wiemy” – czyta Dudek te słowa i już wie, że tego tak zostawić nie można. Siada do komputera i zaczyna pisać:
 
     „Obawiam się, że Dorn ma rację nie tylko w odniesieniu do przypadającej dziś drugiej rocznicy smoleńskiej rocznicy, ale i kolejnych 10 kwietnia. Zamach czy wypadek? Spór na ten temat będzie trwał jeszcze długie lata i nie wierzę by doczekał się jakiegoś ostatecznego rozstrzygnięcia. Jak bowiem miałoby ono wyglądać?
 
     No tak. Faktycznie. Rozstrzygnięcia nie będzie, bo być nie może. Bo niby jak by ono miało wyglądać?  Że zamach był? Że zamachu nie było? Cóż to niby za rozstrzygnięcie? A może okaże się za kilka lat, że zamach albo był, albo go nie było? No niby to akurat jakimś rozstrzygnięciem by jednak było, ale pewnie wciąż i tak mielibyśmy takich, co by byli niezadowoleni. Wiemy wszyscy, jak to z ludźmi czasem jest. A więc jest dobrze. Początek jest mocny i odpowiednio odkrywczy.  Trzeba by było jednak trochę pofilozofować. Jedźmy więc dalej:
 
      „Tymczasem pytanie o przyczyny katastrofy, stanowi jedynie wierzchołek smoleńskiej góry problemów, która wyrosła przez minione dwa lata, dzieląc Polaków bodaj najmocniej od czasu upadku dyktatury komunistycznej.  Czy rząd Donalda Tuska zachował się po katastrofie w sposób zgodny z interesem państwa polskiego? Czy ofiary katastrofy zostały należycie upamiętnione? Kto wykorzystuje katastrofę smoleńską i pamięć o niej do gry politycznej? Nieustannie spotykam ludzi, którzy udzielają na te pytania diametralnie odmiennych odpowiedzi. Ja też ich udzielam, ale moje odpowiedzi są rozczarowujące dla obu stron smoleńskiej wojny”.
 
      Siedzi Antoni Dudek przy swoim laptopie, czyta jeszcze raz te słowa i jest bardzo zadowolony. Właśnie tak. To jest tylko wierzchołek góry problemów. I to wcale nie najważniejszy. No bo co z tego, że dowiemy się, jakie były przyczyny, skoro wciąż nie będziemy mieli wiedzy na temat tego, kto wykorzystuje katastrofę smoleńską do gry politycznej? Ale zaraz… może lepiej będzie napisać: „do bieżącej gry politycznej”. Tak by brzmiało ładniej… ale nie – niech już zostanie jak jest. Zwięzłość, proszę państwa. Zwięzłość przede wszystkim. No i to o odpowiedziach rozczarowujących dla obu stron winy. To jest naprawdę fantastyczne. Ludzie udzielają odpowiedzi diametralnie odmiennych i ja też udzielam odpowiedzi diametralnie odmiennych, tyle że moje są obiektywne. Diametralnie. Super! Lećmy dalej:
 
      „Bo przecież opinia, że mieliśmy do czynienia raczej z tragicznym wypadkiem, po którym rząd Tuska popełnił kilka bardzo istotnych błędów, ale pamięć o ofiarach katastrofy zależy bardziej od ludzi niż od władz państwowych, nie będzie satysfakcjonująca dla nikogo, kto na powyższe pytania udziela znacznie bardziej wyrazistych odpowiedzi”…
 
     Co jest do cholery? Jakieś to niejasne. Czyta Antoni Dudek powyższy kawałek raz jeszcze i coś mu nie gra. Czyta znowu… no chyba jednak wszystko jest w porządku. „Bo przecież opinia, że coś tam coś tam ale pamięć o ofiarach zależy bardziej od ludzi coś tam nie będzie…”. Jednak coś tu jest nie tak. Idzie prof. Dudek do pani Dudkowej i prosi: „Weź no przeczytaj ten fragment, bo jakieś to dziwne”, jednak ponieważ pani Dudkowa ogląda telewizję, przegania męża. Idzie więc prof. Dudek do swojego syna-gimnazjalisty i z kolei jego prosi, by mu powiedział, czy to zdanie ma sens, na co syn mówi, że wszystko jest okay. „Ja bym, tatusiu, tak nie potrafił”. „Wiem, że byś nie potrafił. W końcu ja jestem profesorem, a ty jeszcze chodzisz do szkoły. Ale powiedz mi tylko, czy to dobrze brzmi” – pyta Dudek. „Fantastycznie, tato. Bardzo ładnie” – odpowiada dziecko i Antoni Dudek zadowolony wraca do pracy.
 
      „Dlatego ten wpis kieruję nie do tych, którzy wierzą, że wiedzą jak było, ale do tych, którzy odczuwają dyskomfort związany z poczuciem niewiedzy. Nie dajcie się zwariować! Wasz stan jest zrozumiały i nie musicie ulegać zarówno tym, którzy gorliwie przekonują, że zamachu na pewno nie było, jak i tym, którzy wywodzą coś dokładnie przeciwnego. Jeśli jednak w końcu ulegniecie i opowiecie się po którejkolwiek ze stron, to warto byście pamiętali, że w Polsce mieszkają – i mieszkać będą – ludzie, którzy już zauważyli beznadziejną jałowość i toksyczność smoleńskiej wojny.
 
     Świetnie! Bardzo dobrze, myśli sobie prof. Dudek. Właśnie tak. To jest najgorsze co może człowieka spotkać. Dać się zwariować i przyjąć jakąś prawdę. Najlepiej jest pozostać na zawsze w tym pięknym dyskomforcie niewiedzy. Niech żyje niewiedza! Niech żyje jej dyskomfort. Szczególnie w sytuacji, gdy materia jest taka toksyczna.  Stawia więc Dudek ostatnią kropkę, a potem już tylko klik i tekst trafia na „jedynkę”. I słusznie. Kto inny potrafiliby napisać coś tak mądrego i to jeszcze w tak zawodowy sposób? No kto? Nikt.
 
     Ktoś mi powie, że ja szydzę z Dudka, że on znalazł się tak nisko, że jedyna inspiracja jaką potrafi dojrzeć, to coś co widać wyłącznie z zajmowanej przez niego pozycji – a więc Dorn, podczas gdy lepiej się inspirować Dornem, niż – co przydarzyło się mnie – jakimś Dudkiem. Otóż nic z tego. Dorn to bzdura. Cóż nam Dorn – upadły polityk, o którym już niedługo będzie się tylko mówiło, że to jakiś trzeci bliźniak, i pies z kulawą nogą nie będzie wiedział, o co chodzi. Jak idzie natomiast o Dudka, nie ulega dla mnie żadnych wątpliwości, że to jest przynajmniej coś, co się zapisze historii naszego współczesnego zgłupienia. Mamy bowiem przed sobą historyka z wszystkimi możliwymi tytułami naukowymi, pracownika Instytutu Pamięci Narodowej, człowieka, którego droga życiowa postawiła przed nim pewne bardzo konkretne wymagania, a wszystko po to, by on w efekcie doszedł do wniosku, że prawda bywa toksyczna, a więc należy ją traktować jak zarazę i odwracać się do niej dupą. A więc kogoś, kto w pewnym momencie osiągnął stan dotychczas wyznaczany przez jakiegoś pana Mietka, który wie jedno: że z tą polityką, panie, to jakiś bynajmniej cyrk. I by te swoje mądrości w dodatku przekazywał z publicystyczną sprawnością na tym samym poziomie.
 
     Kiedy kończę pisać ten tekst, widzę, że Dudek wisi tam gdzie wisiał, natomiast na drugim miejscu pojawił się tekst napisany przez Jacka Świata, wdowca po poległej w Smoleńsku Aleksandrze Natali-Świat. I ja uważam, że ów gest ze strony Administracji, by w momencie, kiedy Jacek Świat wstawił w Salonie swój tekst, zamieścić go POD prostą sugestią, że prawda śmierdzi, bardzo dobrze się komponuje z tym wszystkim, co nas spotyka dwa lata po Katastrofie. Walczcie Państwo dalej. A ja obiecuję, że każdy Wasz gest zostanie zapamiętany.

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka