Zwykle nie oglądam telewizji, bo nie lubię się denerwować.
Dziś jednak miałem przypadkiem okazję zobaczyć debatę transmitowaną w TV.
Przysiadłem sobie z kawą - pierwsze wrażenie - "wszystkim aż włosy dęba stanęły, jak usłyszeli pomysły ekonomiczne PiS". No cóż. Ktoś od sali i reflektorów, albo niebieskiego plastiku naładowanego elektrostatycznie powinien dostać chyba burę.
No ale siedzę patrzę dalej i powiem szczerze - wciągnęło mnie. Widzę silną ekipę z Centrum Smitha i jeszcze kilka kumatych osób. Potem jakiś wariat z programem podatkowym na 4 i pół kartki podatku od przychodu, dzięki któremu pracując na małej marży szybko bym zbankrutował i musiał zwolnić ludzi. Potem jakieś ekonomiczne komuchy mentalne, które mówią o jakichś pojęciach z początków XX wieku : "wyzyskach" i koniecznościach regulacji w prawie pracy. Jak chcesz sobie regulować to wyjedź do Korei Północnej! Potem "dobre serce" Bugaj, który twierdzi, że dla dobra wspólnego nie powinienem kupować młotów udarowych za 200 zł i zbijać kafelków w łazience 2 godziny, tylko zatrudnić na dzien 3 osoby z młotkiem i meslem i zapłacić im 450 zł. Bugaj zapomina, że firma musi być konkurencyjna i że sztab kopaczy z łopatami nie będzie konkurował z koparką, bo żyjemy w Europie i nikt tu nie pracuje za miskę ryżu. Jak będzie konkurencyjna to będzie rozwój i nowe miejsca pracy - ale tak przy okazji, a nie jako cel sam w sobie.
Potem Modzelewski, który wprawdzie kumaty i wie, że trzeba ustawy wywalić na śmietnik i wprowadzić nowe proste prawo, ale się zamotał, jak się okazało, że trzeba będzie sztab nowych urzędników, którzy będą wydawać wyroki na przedsiębiorcach, czy młot pneumatyczny jest inwestycją czy nie.
Odniosłem wrażenie, że część ekonomistów jest kumatych, część jest odjechana filozoficznie (Bugaj), a część została wyedukowana za głebokiej komuny, co widać choćby po ich systemie pojęciowym - jakieś zmarnowane przez państwo zasoby ludzkie, jakieś maksymalizacje wpływów budżetowych. Budżet jest do tego żeby jak najsprawniej i najtaniej wykonać obowiązki państwa, a nie do tego, żeby maksymalizować wpływy do niego do cholery! Państwo to nie przedsiębiorstwo, a wspólnota, celem nie jest zysk, a wypełnienie zobowiązań "statutowych".
Ale generalnie - pomysł samej debaty - świetny. Popieram wszystko, co wyedukuje ekonomicznie społeczeństwo, bo dzięki temu ludzie nie będą się dawali łapać na kiełbasę wyborczą i idiotom obiecującym "darmowy Internet dla każdego" pokażą środkowy palec zamiast oddania głosu, wiedząc że za ten "darmowy" internet zapłacą wielokrotność tego, co zapłaciliby prywatnie, a zanim państwo zbuduje infrastrukturę do niego, to ta już będzie dawno do wyrzucenia, bo technologia idzie szybko do przodu. Swoją drogą HGW chyba wspólnie z ATM stawiała jakiś "darmowy" internet w Warszawie za ciężką kasę i ciekawe co się z tym dzieje.
Mam świadomość, że celem debaty PiS nie było "dobro Polaków", ale wykorzystanie jej jako argumentu w walce z PO, ale tym razem przyjmę postawę polityków czyli "cel uświęca środki". Niezależnie od motywacji - debata była świetna. A że jestem fanem wolnej konkurencji to malkontentom powiem - nie podobała wam sie Peowcy debata? To pokażcie, że umiecie zrobić lepszą i też edukujcie społeczeństwo.
Nie myślałem, że przyjdzie mi chwalić działalność PiSu. No ale jak to robią politycy - cel uświęca środki. Skoro debata jest pożyteczna to nawet niech sam diabeł ją organizuje.
P.S. A ten wtret na koniec o wojnie polsko-polskiej i ich krwawych zakonczeniach, to rozumiem taki automasochizm Jarosława? Jak już się zrobiło coś dobrego, to należało to na koniec spróbować wszystko popsuć i dać piękny "flash" do pokazania w Wiadomościach wieczorem "Na podsumowanie debaty Kaczyński odwołał się do Smoleńska"?
