ŻYCIE NA TEMBLAKU ŻYCIE NA TEMBLAKU
336
BLOG

Wpis zniknął, smród jest

ŻYCIE NA TEMBLAKU ŻYCIE NA TEMBLAKU Polityka Obserwuj notkę 0

Co myśleć o człowieku, który po raz setny popełnia to samo „przejęzyczenie” i po raz setny za nie przeprasza, obiecuje, że już będzie grzeczny, spolegliwy, nastawiony do ludzi poprawnie. Przez jakiś czas nie udziela się publicznie, przyczaja się, a kiedy cichnie rozpętana przez niego burza, gdy zaczyna wiać nudą, wychodzi spod kamienia i znowu, jak gdyby nic się nie stało, strzela ostrymi nabojami „omyłek”.

Co sądzić o ludziach jednego dnia cofających mnie do pomroczności średniowiecza, zabobonów i czarownic, drugiego natomiast mówiących, że są za postępem, oświatą, prenatalną medycyną? Dyktujących, w jaki sposób mam wierzyć, komu ufać, na czym polega wolność?

Chciałbym z nimi nawiązać dialog. Zorientować się w bieżących wydarzeniach. Lecz chcieć, to za mało; dialog, to nie monolog.  Ale jak z nimi dyskutować skoro posługujemy się różnymi językami?

Dlatego słucham, oglądam, staram się zrozumieć. Interesują mnie NARODZINY mechanizmów otaczających zjawisk. Uważam, że jest to psi obowiązek człowieka pragnącego poznać ich sedno.

W tych słownych utarczkach, przekomarzaniach, zawodach, kto bardziej zrani oponenta, uczestniczy  gospodarz programu, dziennikarz sterujący rozmową, odpowiedni człowiek na nieodpowiednim stanowisku, pośledni statysta udający bezstronnego kierownika dyskursu, a w rzeczywistości – prowodyr konfliktów, animator społecznych podziałów: na ogół jest zainteresowany tym, by wypowiedzi publiczne przybierały kształt kontrowersyjnych pyskówek.

Dialog polegać ma na wzajemnym przekrzykiwaniu się „argumentami” ad absurdum i ad hominem, ad ignorantiam. Nie chodzi w nich o przekonanie adwersarza do odmiennego zdania, ale na dokopaniu mu tak, by go zabolało. Na obrzuceniu go jak największą ilością łajna, ponieważ tego rodzaju program zwiększa oglądalność.

Rezultat jest taki, że wszyscy jego adwersarze odzywają się naraz, jak gdyby ich rozwrzeszczane wypowiedzi polegały na tym, by się wzajemnie zatrajkotać i dowieść pozostałym rozmówcom, że rację ma ten, co dysponuje  silniejszymi płucami.

*

Doczekaliśmy czasów, gdy zwyczajne reakcje, na przykład oddanie cudzego portfela, pomoc niewidomemu w przejściu przez ulicę czy uratowanie tonącego, uznaje się za bohaterski wyczyn. Człowiek zachowujący się przyzwoicie stał się wybrykiem natury, dziwadłem,  rewelacją do pokazywania w mediach.

Internet „żyje” coraz to nowszymi sensacjami. W chwili, gdy to piszę „na tapecie” jest optymistyczna informacja o rozmowie jakże innej od tych, do których zostaliśmy przyzwyczajeni. Dyskusja Grażyny Torbickiej z Tomaszem Raczkiem dotyczyła filmu „Powidoki”. Nazwana „kłótnią”, powinna nazywać się „sporem”. Kulturalnym widowiskiem w dobrym stylu. Czyli bez wycieczek osobistych, bez obrażania kogokolwiek, manifestowania pogardy wobec odmiennego zdania. Dyskusja – spokojna, wyważona, skupiona na zaprezentowaniu odmiennych stanowisk, godna naśladowania. Wręcz instruktażowa

Ich rozmowa prowadzona była publicznie. A to dla ludzi obytych z taktem, subtelnością, moderujących język swoich wystąpień, oznacza szacunek do widza. Traktowanie go bez dorabiania mu gęby rozpaczliwego idioty.

*

Niektórzy ludzie mają otwartą głowę tylko podczas trepanacji czaszki, powiedział znajomy o dzisiejszych elitach matołectwa. No, ale trzeba mu wybaczyć, bo jest to osobnik starej daty, wychowany na uczciwego człowieka i dlatego nie rozumie ducha naszych czasów. Nie kapuje, że trzeba przewietrzyć kadrę zużytych zaprzańców, zastąpić gorszy sort lepszym, że w elitach nie muszą być lewackie pomioty poprzedniej władzy, bo można je wymienić na intelektualny narybek ŚWIEŻEGO NADANIA.

Kreatury dobijające się na opuszczone miejsca po poprzednikach wrzeszczą na cały regulator: „mamy dosyć podejrzanych profesorów, historyków z ponadpodstawowym dorobkiem, uczonych po kursach fajansowego myślenia jak Bartoszewski, Geremek, Tischner”. Cóż,  znajomy reprezentuje tych, co są teraz tępieni, jest więc na przegranej pozycji. Ledwo zacznie pyszczyć w obronie  zapodzianych wartości, ośmieszanych autorytetów, a już wywlekają mu niekoszerne pochodzenie i dziadka z Wermachtu.

Nie umie pojąć, że SUWEREN oczekuje od nowych elit - przywar bardziej wydajnych, bezczelnych, nie krótkotrwałych, przemijających i ulotnych,  ale denerwujących przez dłuższy czas, jak łaskotanie kilofem w wykonaniu Waszczykowskiego.

Trzeba mu to wybaczyć, bo choć ma naturę typowego humanisty, książkowego mola, wykwintnego klerka odżywiającego się zapisanym papierem - niekiedy zalewa go krew, przestaje nad sobą panować i wyciąga z szafy osinowy kołek na fanatyków.  

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka