Pan Chochełko nie wie, kiedy się narodził, nie wie gdzie się narodził i nie wie nawet, co miałoby to znaczyć. Ledwo pojmuje, że jest i że chce być panem Chochełko.
Jest kompletnie sam na białym tle monitora. Dopiero zrobił krok w prawo, krok w lewo, do góry i na dół; krok w przestrzeń, krok w czas.
Pan Chochełko cały jest z drobniutkich literek i kilku ulotnych jak pajęcza nić myśli. Dopiero pozna świat, dobre wróżki, czarnoksiężników, złe trolle, malarzy i żołnierzy, autobusy i tramwaje. Ktoś go pogłaszcze, ktoś skrzywdzi, ktoś wręczy podarek, kto inny okradnie. Ale Pan Chochełko jeszcze nic o tym nie wie.
Pan Chochełko ma wrażenie, że nie jest zupełnie sam, ale jeszcze nikogo nie poznał.
Przycupnął na skraju zdania i czeka, co się stanie.