Pan Chochełko Pan Chochełko
234
BLOG

Pan Chochełko i pszczoła

Pan Chochełko Pan Chochełko Rozmaitości Obserwuj notkę 7

Pan Chochełko siedział osowiały nad strumykiem, którym płynęły żółtawe, czerwone i smutnozielone liście, opadłe z drzew niedalekiego zagajnika, jaki sobie wyśnił. 

- Rzadko u mnie bywasz...- mruknął.

- Praca, obowiązki... Coś taki markotny?

Wzruszył ramionami i drobnymi palcami zaczął łamać trzymany w dłoniach patyk. Martwe drewno uciekało nam sprzed oczu, niesione strumieniem.

- Dokąd to płynie?

- Załóżmy, że do morza, jeśli zechcesz je mieć.

- Nie chcę - odburknął.

- No to donikąd. Poza nasze myśli, tam gdzie niknie wszystko.

Znów wzruszył ramionami. Zapadła cisza. Pan Chochełko wstał i zaczął chodzić w kółko za moimi plecami.  

- Gdy było jeszcze słońce, więcej słońca i gdy stało wyżej nad moją głową na dzikim winie siadały pszczoły. To takie brzydkie owady i wciąż zajęte sobą.  Ale na Tablicy Ogłoszeń przeczytałem, że dają miód, a miód jest słodki i dobry, więc je polubiłem. Jedna siadła tuż obok mnie. Chciałem pogładzić ją opuszkiem małego palca, pogłaskać. I wtedy poczułem ból, taki piekący, nagły i w złości przygniotłem ją do kwiata piąstką. Dziwnie wyglądała, znieruchomiała...

Zamilkł i stanął nade mną. Patrzyłem na strumyk, którym bawił się czas. 

- Zabiłem ją, tak?

- Niestety.

- I zdechła?

- Pszczoły nie zdychają, pszczoły umierają.

- Jak ludzie?

- Jak ludzie.

- Dlaczego?

- Nie wiem, może dlatego, że ludzie uznają je za równe sobie.

- Ale ludzie nie żyją w ulach. I chyba nie pracują tyle i tak dobrze.

- Ale pokochali je, bo pszczoły dają im słodycz.

- Jak cukierki?

- Znacznie większą. To słodycz pracy człowieka i pszczoły, słodycz słońca i roślin, ziemi i nieba.

- Źle zrobiłem... - powiedział głośno, zanurzył ręce w strumyką i obmył twarz. - Ale nie chciałem jej skrzywdzić. A to ona mnie użądliła. Tak bardzo bolało.

- Nawet gdybyś jej nie zgniótł ręką, umarłaby, bo pszczoły giną, gdy tracą żądło... Wiesz, już jakoś tak jest na świecie, że to co dobre, ma swój mrok. i cała sztuka, to tak obchodzić się ze stworzeniem, by nie kusić złego. Twoja miłość do pszczół, kwiatów, strumyka, czegokolwiek, co spotykasz musi być rozsądna. Niczego nie możesz przywłaszczyć dla siebie. Nic nie jest tylko twoją własnością. Nie wszystko ma jedną miarę. Nie możesz pogłaskać pszczoły, tak jak głaszczesz kota... Nie dotkniesz pajęczyny tak jak chwytasz kamień. Gdy zobaczysz wielki ogień, uciekaj od niego...

- A ludzie, czy wszyscy są tacy jak ty?

- Nie. Jedni są jak wielki ogień, inni jak domowe ognisko, jedni jak ten strumyk, inni jak bagno, jedni jak górskie powietrze, inni jak zaraza, jedni jak opoka, inni jak kamień, który wybije ci zęby...

- To może lepiej wcale ich nie znać?

- Wtedy umarłbyś z rozpaczy.

Westchnął i usiadł przy mnie. I zaczął się głośno śmiać.

Mam brązowe oczy i kilka książek na półce

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości