Pan Chochełko Pan Chochełko
89
BLOG

Pan Chochełko nie chce już cukierków

Pan Chochełko Pan Chochełko Rozmaitości Obserwuj notkę 12

 

Pan Chochełko siedział w wannie i topił gumową kaczuszkę. Nie było w tym nic politycznego, bynajmniej. Siedział, parskał i mruczał pod nosem jakąś radosną piosnkę, że bum ta rara, chlapie fala, po głębinie statek płynie.
 
Woda była ciepła, kaczuszka żółta, a Pan Chochełko w wyjątkowo dobrym humorze.
 
-         Dlaczego latem wolałem chłód strumyka, a teraz dobrze mi w wannie? – zapytał i zanurkował.
-         Bo twoje ciało wtedy potrzebowało chłodu, a teraz trzeba mu ciepła. I jest mu z tym przyjemnie. Dlatego wtedy jadłeś lody, a teraz wolisz gorącą czekoladę.
-         A ty latem żłopałeś piwo, a teraz czegoś jeszcze bardziej śmierdzącego dolewasz do herbaty i kawy! – krzyknął i rozchlapał łapskami kałużę.
-         Nooo... z czasem docenisz i te radości– odfuknąłem.
-         Co? – i znów rozchlapał kałużę.
-         Nie chlap, proszę– pryncypialnie zmieniłem temat i podałem mu ręcznik. – Wyłaź już, zaraz woda zacznie się robić chłodna.
-         Dlaczego?   
-         Bo tak. Wyłaź już, muszę iść po papierosy.
 
Chlapnął potężnie i prowokacyjnie. Wzruszyłem ramionami i poszedłem po drobne.
 
Pół godziny później leżał w pościeli, okutany w pościel i koc, choć w pokoiku był całkiem ciepło. Patrzył przez wielkie okno na łyse drzewo orzecha.
 
-         Dlaczego woda jest raz ciepła, raz chłodna? – zapytał. – Czemu teraz jest mi ciepło, ale jak wystawię nogę spod kołdry to poczuję chłód? Dlaczego raz lubię jak jest zimno, a raz gdy jest ciepło?
-         Wiesz dzięki czemu możesz słuchać swoich ulubionych piosenek? –zagadnąłem.
-         Ale co...?
-         Wiesz?
-         Bo mam uszy! – zachichotał.
-         Uszy! Nie umyłeś uszu, cholerniku!
 
Kilkanaście minut później Pan Chochełko zadawał te same pytania.
-         Popatrz – dałem mu do ręki papier z narysowaną niezbyt prosto pięciolinią – To są nuty. Możesz z ich pomocą zapisać „bum ta rara, chlapie fala, po głębinie statek płynie”.
-         No... – popatrzył niepewnie, jak przystało na brzydkie pisklątko, z którego nie wyrośnie bynajmniej matematyczny, ani logiczny orzeł... 
-         Każda z tych nut następuje po sobie, tak?
-         Nooooo....
-         A gdyby nic nie następowało po niczym?
Popatrzył nieufnie.
-         Gdyby nic się nie zmieniało, czy mógłbyś cokolwiek zanucić?
-         Czyli gdybym nie mógł zrobić pierwszego kroku, to nigdy bym nie doszedł do słoika, w którym trzymasz moje cukierki?! – zapytał triumfalnie.
-         Zgadza się.
-         Ale gdyby nic się nie zmieniało, to może mógłbym ciągle jeść tego samego cukierka?
-         Nie.
-         A co by było, gdyby nic się nie zmieniało?
-         Nic.
-         To nudne.
-         Niektórzy lubią się nudzić... Poza tym to, co się zmienia, ma swój koniec. Niszczeje. Piosenka się kończy, ty musisz iść po następny cukierek, a przecież nie chce ci się wstawać spod ciepłej kołdry. Ludzie płaczą i boleją, gdy kogoś już nie ma.
-         Bo sobie poszedł?
-         Bo umarł, jak tamta pszczoła...
-         To ja już nie chcę nucić piosenek. I nie chcę cukierków! – obrócił się plecami. Szturchnąłem go lekko, by opowiedzieć o nieco bardziej optymistycznej wersji niezmienności, zwanej wiecznością, ale udał, że śpi.
 
Wyszedłem z pokoiku i zacząłem coś nucić. Poczułem się strasznie głupio i smutno.

Mam brązowe oczy i kilka książek na półce

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości