PANIKE  - Nowy Ogród PANIKE - Nowy Ogród
81
BLOG

O życiu, które jest albo go nie ma

PANIKE  - Nowy Ogród PANIKE - Nowy Ogród Rozmaitości Obserwuj notkę 13

Za każdym razem człowiek układa swoje życie w stadia, jakby chciał uniknąć czegoś najbardziej oczywistego

 

 

To już prawie banalne. Banalne jak cztery części Chłopów Reymonta. To, że czas ludzi żyjących w zgodzie z naturą dzieli się na cztery części i że te cztery części to pory roku. I to, że chłop szczęśliwy jest, bo ma uporządkowane życie i z pokorą przyjmuje czas. A cztery pory roku są wieczne, zawsze będą po sobie następować – to siła, której człowiek nieustannie się poddaje, a ona będzie trwała dłużej niż jego życie, dłużej niż wszystkie pokolenia razem wzięte.

Buntowałem się zawsze przeciwko temu banałowi, pogaństwu i wszetecznictwu. Przeczy ono nie tylko zdrowemu rozsądkowi, ale i prawdziwym chłopskim odczuciom. To przecież na wsi szczególnego dramatyzmu nabierają słowa śpiewanej modlitwy, w której lud prosi, aby Pan uchronił ich od wszelkich plag.

Świadomość chłopska i jej związek z wszechświatem nie opiera się tyle na banalnej wersji teorii wiecznych powrotów, co silnym przeczuciu końca i kruchości życia oraz wszelkich dóbr z nim związanych. Na wiedzy, o której zapomina dzisiejszy człowiek – rzeczy mają swój kres i może być on bliższy się komukolwiek wydaje.

+++

Wierniejszy prawdzie jest już obraz trzech stadiów życia ludzkiego, jak jedno z panneaux, które w sali balowej Pałacu w Łazienkach wymalował Plersch. Ten obraz, także zadomowiony w naszej i kulturze i wielokrotnie powtarzany, obraz dzieciństwa młodości i starości, unika już fałszywego banału wiecznego powrotu. Życie jest procesem jednokierunkowym, który ma swój kres.

Wszelako jest w nim fałsz, który później powieliła kultura mieszczańska – wygodniejsza już i uniezależniona od nieokiełznanej przyrody. Ten fałsz polega na silnym utożsamianiu kresu ze starością, na dziwnym przekonaniu, że ludzkie życie nie może skończyć się wcześniej niż po utracie wzroku i posiwieniu włosów. Jakby wcześniej śmierć nie dotyczyła ludzi.

Dlatego, jak u Plerscha, życie przedstawia się jako nić, którą na samym dole odcina putto.

+++

Za każdym razem człowiek układa swoje życie w stadia, jakby chciał uniknąć czegoś najbardziej oczywistego, narzucającego się dualizmu życia i śmierci. Życie nie ma stadiów – ono jest lub go nie ma.

O wiele lepszym jego obrazem jest wiejski ogród i związane z nim zwyczaje. Dzielą one czas na ten, w którym coś rośnie i ten, w którym nie rośnie. Kiedy rośnie, wychodzi się z gośćmi do ogrodu.

Pamiętam ten rytuał z naszego domu. Powtarzał się on przez pół roku, co niedzielę. Przychodzili sąsiedzi, rodzina, znajomi, i wychodziliśmy do ogrodu zobaczyć jak rośnie. Mam takie zdjęcie. Wiśnia w maju, przed wiśnią wujek górnik w białym pióropuszu, o jedno jego ramię opiera się córka, o drugie żona. Obok niej moi rodzice, ja gdzieś w środku. To była właśnie ta chwila, kiedy wszyscy wyszli do ogrodu zobaczyć jak rośnie.

A w wiejskim ogrodzie musi rosnąć. Muszą być malwy, róże, lwiepaszcze, fiołki i piwonie (jak to mówił pan Jurek, piwłooooonie). Musi być też podręczny warzywniak.

Jest też czas, kiedy nie rośnie i wtedy nie wychodzi się do ogrodu. Trzymając w dłoniach szklankę (tak: szklankę) z ciepłą herbatą, patrzy się przez okno i nic nie rośnie.

Za płotem inny wiejski ogród. Tam mieszkała sąsiadka, która zmarła w zeszłym roku. Jej zaniedbany ogród to najlepszy dowód na fałsz teorii wiecznych powrotów. Być może sąsiadka dogląda teraz niebiańskiego ogrodu, przycina w nim mistrzowsko swoje róże i nawołuje kury, ale tu jej nie ma i już tu nie wróci. Bo życie jest albo go nie ma.

Przeczytaj też: Dwadzieścia cztery panny

Dużo śpię i czytam Tomasza z Akwinu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości