Pan Kamil Pan Kamil
696
BLOG

Gmyz wpuszczony w maliny?

Pan Kamil Pan Kamil Polityka Obserwuj notkę 7

Od konferencji prasowej, na której  pułkownik  Szeląg poddał pod wątpliwość dzisiejsze ustalenia "Rzeczpospolitej", nie daje mi spokoju jedna sprawa - czy tak doświadczony dziennikarz jak Cezary Gmyz dałby wywieść się w pole w tak poważnej sprawie?

Autor tekstu twierdzi, że swoje ustalenia potwierdził w czterech niezależnych źródłach. Trudno mieć wątpliwości co do wiarygodności Gmyza, wystarczy napisać, iż to właśnie on jako pierwszy dotarł do ekspertyzy krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Sehna i to dzięki jego publikacji dowiedzieliśmy się, że gen. Błasika nie było w kokpicie TU-154 w trakcie feralnego lotu.

 

Po konferencji prasowej NPW pozostało wiele niejasności. Enigmatyczne tłumaczenia płk. Szeląga dotyczące obecności materiałów wybuchowych na poszyciu wraku, można zamknąć w zdaniu "wiadomo, że nic nie wiadomo". Prokurator stwierdził, iż śledczy nie wykryli na maszynie śladów materiałów wybuchowych , by po chwili dodać, iż do wykrycia takowych śladów, niezbędne są badania laboratoryjne, które cały czas trwają. Nie wykryto, ponieważ według metodologii badań, wykryć nie można było.

Kwestią kluczową dla całej sprawy jest  przyczyna, dla której biegli podjęli decyzję o przebadaniu wraku pod kątem występowania materiałów wybuchowych właśnie teraz - dwa i pół roku od katastrofy. Śledczy mieli ponad dwa lata, w tym czasie ani razu nie uznali za zasadne podjęcie kroków zmierzających do wykluczenia tezy o wybuchach. Płk. Szeląg nie potrafił precyzyjnie wyjaśnić tej kwestii, podobnie jak sprawy dotyczącej "specyficznego" zabarwienia kości jednej z ofiar katastrofy.

Stanowisko NPW nie dało odpowiedzi na podstawowe pytanie - czy na wraku samolotu znajdują się ślady trotylu bądź innych środków tego typu. Nie wiemy również co skłoniło prokuratorów, do podjęcia takich kroków właśnie teraz. Nie przeszkadza to jednak politykom i mediom w wydawaniu wyroków na red. Gmyza oraz "Rzeczpospolitą". Inną kwestią jest strzał we własne kolano decydentów dziennika, poprzez wydanie oświadczenia, w którym z pochyloną głową przyznają się do błędu. Co prawda kilka godzin później treść tekstu została zmieniona, lecz przekaz poszedł w Polskę.

 

Odpowiadając na tytułowe pytanie - możliwości są dwie. Redaktor Gmyz mógł paść ofiarą manipulacji, a tym samym został "wpuszczony w maliny" przez swoich informatorów. Druga, to gra na czas i zabawa w kotka i myszkę prokuratury z opinią publiczną.

W wieczornym oświadczeniu Gmyz po raz kolejny podpisuje się pod tezami swojego artykułu - jestem pewien, że nie jest to jego ostatnie słowo w całej sprawie. Wiem również, że ci, którzy dziś tryumfują i szydzą, niebawem mogą zapaść się pod ziemię ze wstydu.

Pan Kamil
O mnie Pan Kamil

Kim jestem? Młody, dynamiczny człowiek, zainteresowany aktualną sceną polityczną oraz szeroko pojętym dziennikarstwem. Bliska jest mi dewiza "Bóg, Honor i Ojczyzna". Uważam siebie za patriotę, wychowanego w tradycji katolickiej. Zdecydowanie bliżej mi do ideologii prawicowych, z którymi w dużej mierze utożsamiam się. Po co tu jestem? Zależy mi na pokazywaniu codziennej prawdy i obnażaniu kłamstw prezentowanych w środkach masowego przekazu. W głównej mierze chciałbym zająć się patrzeniem na ręce władzy, rozliczaniem obietnic rządzących oraz problemami zwykłych obywateli. Dla kogo jest ten blog? Mój blog ma być miejscem swobodnej i kulturalnej wymiany poglądów, niezależnie od preferencji politycznych. Walczymy na argumenty, a nie na "pięści".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka