Tomasz i Ewa Rowińscy Tomasz i Ewa Rowińscy
82
BLOG

Jedność, pluralizm, prawica

Tomasz i Ewa Rowińscy Tomasz i Ewa Rowińscy Polityka Obserwuj notkę 3

Tekst pierwotnie ukazał się na portalu Christianitas.org

Już od żałoby dziwne rzeczy dzieją się wokół ewentualnych i faktycznych kandydatów na prezydenta po prawej stronie sceny politycznej. Jeszcze przed końcem żałoby niektóre z mediów ogłosiły, że kandydatem PiS będzie Jarosław Kaczyński. Jeden z tabloidów ogłosił to nawet ze stu procentową pewnością. Tak należy chyba potraktować podanie tej informacji na pierwszej stronie piątkowego wydania. Inne media podchwyciły te domysły i szybko zaczęły pojawiać się wątki wskazujące, że Jarosław Kaczyński wykorzystuje żałobę do walki politycznej i chce zbić kapitał na śmierci brata. W kontekście sytuacji kiedy Prawo i Sprawiedliwość przełożyło podjęcie ostatecznej decyzji z soboty na poniedziałek tego rodzaju spekulacje wydają się absurdalne i podszyte świadomym lub nieświadomym graniem przeciw prawicy. Tym bardziej, że podobnych reakcji nie budzi zapowiedź wejścia do polityki choćby żony Jerzego Szmajdzińskiego - czy możemy wyobrazić sobie podobna sytuację, gdyby nie śmierć lewicowego parlamentarzysty? Kapitał polityczny zbija także marszałek Komorowski szybciutko obsadzając rożne stanowiska i próbując dokonać wrogiego przejęcia w IPNie. W innym tekście zwracałem uwagę, że dobrze by było dla Polski i kampanii wyborczej, gdyby Bronisław Komorowski nie wchodził w rolę "Ojca Narodu", ale zrezygnował z kandydatury i bezpiecznie przeprowadził Polskę przez okres niestabilności. Spotkałem się po tym tekście z zarzutem, że moja propozycja była uwarunkowana osobistą postawą polityczną. Oczywiście, wszakże rozmawiamy tu o polityce! Starałem się jednak sformułować moja propozycję w sensie bardziej dalekowzrocznym. Przy obecnym poziomie poparcia dla PO odsunięcie Komorowskiego nie pogorszyłoby sytuacji tego ugrupowania (może nawet wielu przywróciłoby elementarne minimum zaufania), a uspokoiłoby sytuację Polski. A tak wypadnie pamiętać Bronisławowi Komorowskiemu słowa wypowiedziane niemal nad grobem zmarłego Prezydenta: "O co chodzi? Państwo przecież jest domeną zdobywców władzy". Cóż zawsze wydawało mi się, że TO Państwo jest naszą Rzecząpospolitą. Zostawmy jednak te kwestie na razie.

Jeszcze ciekawsze rzeczy dzieją się wokół marszałka Marka Jurka, kandydata reprezentującego opinię katolicką na polskiej scenie politycznej. Decyzję o kandydowaniu lider Prawicy Rzeczpospolitej podjął jeszcze przed tragicznymi wydarzeniami w Smoleńsku, tymczasem w tygodniu żałoby zaczęły pojawiać się głosy, że Marek Jurek porzucił kandydowanie. Sam zainteresowany nie chciał, jak tłumaczył zakłócać czasu żałoby dla kampanii i sprawę sprostował dopiero po upływie jej okresu. Okazało się jednak, że pojedyncze sprostowania nie wystarczą. Medialna plotka, miła uszom wielu dziennikarzy zdążyła się zadomowić w przestrzeni środków przekazu. Właściwie wcale to nie dziwi. Z jakich przyczyn mainstreamowe media miałby okazywać życzliwość politykowi o stanowczych zasadach? Chyba tylko dla tego, że nie idzie w parze z, nie znanym nam jeszcze, kandydatem Prawa i Sprawiedliwości.

Tutaj zaczyna się drugie z kolei urabianie rzeczywistości - jednemu już się przyjrzeliśmy - drugie przychodzi ze strony środowisk prawicowych i Prawa i Sprawiedliwości. Niemal równocześnie pojawiły dwa apele wzywające Marka Jurka do wycofania się z wyborów, pierwszy to tzw. apel smoleński a drugi list otwarty Marka Migalskiego (TUTAJ można przeczytać odpowiedź Marka Jurka). W obu tekstach mowa jest o konieczności konsolidacji prawicy pod jednym sztandarem, zamiast niepotrzebnego rozdrabnia sił. Czy są wobec tego jakieś argumenty, na których mógłby Marek Jurek utrzymać swoją dotychczasową decyzję o kandydowaniu? Myślę, że tak. Doświadczenie ostatnich lat wyraźnie wskazuje, że program Prawa i Sprawiedliwości a także jego liderów nie reprezentuje opinii katolickiej. Pokazała to w szczególny sposób batalia o ochronę życia poczętego w wyniku której, Marek Jurek opuścił partię braci Kaczyńskich. Argument ideowy wydaje się w znacznej mierze rozstrzygający - w demokracji działanie pluralizujące mają właśnie różnice w poglądach. Tak przynajmniej wskazuje zdrowy rozsądek

Spotkać można jednak głosy, które sytuację startu w wyborach kilku kandydatów prawicy opisują jako wzmocnienie niebezpieczeństwa, którym byłoby zwycięstwo Bronisława Komorowskiego i są gotowe zrezygnować ze swojego poparcia dla Marka Jurka w imię tej obawy. Rozpatrzmy powyższą sytuację.

1. Jeżeli kandydat Platformy jest w stanie zmobilizować już w pierwszej turze około 50% poparcie to jednoczenie się prawicy wokół kandydata PiS nic tu nie da, a nawet może przeszkadzać, ponieważ elektorat tej partii jest mocno usztywniony jej elektoratem negatywnym.
2. Pojawienie się kandydatury takiej, jak kandydatura marszałka Jurka może spowodować raczej większą mobilizację elektoratu prawicowego - jest bowiem bardzo prawdopodobne istnienie grona wyborców, którzy w pierwszej turze woleliby zagłosować na kandydata Prawicy Rzeczpospolitej - przy braku takiej możliwości zostaną w domach.
3. Rachunek jest dość prosty - większy odsetek wyborców prawicowych przy urnach, utrudnia innym kandydatom przekroczenie 50% głosów w pierwszym głosowaniu.

Powyższa "arytmetyka" wskazuje, że pojawienie się Marka Jurka nie jest zagrożeniem dla prawicy. PiS gra w tej chwili raczej na usztywnienie prawej strony sceny politycznej. Zwolennikom marszałka Jurka powinno raczej zależeć na podkreśleniu własnej odrębności od ekipy Prawa i Sprawiedliwości i głosowaniu na swojego kandydata zamiast prewencji w postaci przerzucania swojego poparcia już w pierwszej turze na inne osoby.

Na koniec pointa. W obu wymienionych apelach do Marka Jurka pozytywnym bohaterem był Ludwik Dorn, który wycofał się ze startu w wyborach. Gratulowano mu i dziękowano za ducha jedności. Ludwik Dorn wyjaśnił, że wycofanie jego odbyło się bez związku z przypisywanymi mu intencjami. Z dobrego przykładu nic nie wyszło.

tr


źródło: pismo.christianitas.pl

Wszędzie szukamy Miłości Bożej. Pozostając przy tym w granicach Kościoła katolickiego. Niektórzy mówią, że jesteśmy fanatykami. A my tylko chcielibyśmy być wierni. Wierni Miłości, Która pierwsza nas ukochała. Reklamy pojawiające się na stronie często są przeciwne naszym poglądom

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka