Sytuacja w Syrii jest fatalna. I to na tyle, że biura podróży, za rekomendacją Ministerstwa Spraw Zagranicznych, zdecydowały się na wycofanie swoich turystów z tego kraju. Turyści są oburzeni.
"To syn się bardziej bał wycieczki. Ja tam się nie boję, ale teraz widać jakich tchórzy mamy u władzy". - mówi pewien starszy pan. Stojąca obok niego studentka pierwszego roku z Warszawy dodaje: "Mój pięcioletni Axelek co noc wypatrywał fajerwerków, jak nazwał wybuchy widoczne na horyzoncie. Gdy powiedziałam mu, że musimy wrócić do Polski, popłakał się. Kto teraz odpowie za traumę mojego dziecka?!"
Nie tylko syrofile są zmuszeni do powrotu. Nie lepiej ma się sytuacja wśród miłośników piramid. Także oni zostaną wkrótce deportowanido kraju macierzystego.
"W hotelu są ludzie z malutkimi dziećmi. Nikt się nie przejmuje tym, co się dzieje w Egipcie, bo tego w kurortach po prostu nie widać. Turyści jeżdżą normalnie na wycieczki, nurkują. Niemcy też spokojnie spędzają tutaj wakacje"- mówi jeden z miejscowych egipcjan, pracujący w barze w Srau-se-Shaikh, przerażony znieczulicą przyjkezdnych.
"A co mamy robić jak nie nurkować i zwiedzać? Tu się kompletnie nic nie dzieje, jest spokój i cisza. Nie widać ani żołnierzy, ani policji. W połowie wakacji każą mi się pakować i wracać do kraju" ripostuje pan Jan z Przemyśla, który na wakacje wybrał się z żoną i dwójką dzieci. Dodaje, że będzie się domagał zwrotu pieniędzy, bo "nie spokoju i ciszy oczekiwał od wakacji w kraju na skraju wojny domowej".
