fedoro fedoro
344
BLOG

Niebezpieczne gry. Miś głodny jest agresywny

fedoro fedoro Polityka Obserwuj notkę 2
 
W ostatnich miesiącach aktywność rosyjskich wojsk lądowych, powietrznych i morskich, oraz warszawska deklaracja państw NATO powoduje, że Europa staje się coraz większym frontem agresywnych przeciwdziałań stron przeciwnych – Zachodu ze Wschodem, niespotykanym w takim wymiarze od czasów II wojny światowej. Pierwszy poważniejszy sygnał ostrzegawczy dla starego kontynentu miał miejsce w kwietniu 2014 roku na terenie Ukrainy z udziałem zbrojnym Rosji.
Od tamtego czasu, państwa sąsiednie Rosji, Białorusi czy Ukrainy postanowiły zareagować bardziej aktywnie w działaniach obronnych swoich obszarów. Najbardziej widocznym akcentem takich posunięć były i sa decyzje państw skandynawskich – Szwecji, Danii, Finlandii i Norwegii oraz Polski, Estonii, Łotwy i Litwy.
 
I tak. 
Szwedzka kompania strzelców zmotoryzowanych dostała rozkaz, aby natychmiast obsadzić kluczowe obiekty na Gotlandii – strategicznej wyspie na Bałtyku. To reakcja na tajny raport wywiadu wojskowego MUST o zagrożeniu rosyjskim desantem. „Uzyskane przez wywiad ściśle tajne dane zasadniczo zmieniają stan bezpieczeństwa narodowego” – cytuje dziennik „Dagens Nyheter” źródła w służbach specjalnych.
 
Dania już w 2015 roku postanowiła przyłączyć się do tworzenia globalnej tarczy antyrakietowej. Ambasador rosyjski w Kopenhadze Michaił Wanin przestrzegł Duńczyków  w ostrych słowach przed udziałem w jej tworzeniu. Wyraził wątpliwość, czy Dania rozumie, jakie będą dla niej konsekwencje uczestnictwa w projekcie wymyślonym przez Waszyngton. Duński minister spraw zagranicznych Martin Lidegaard określił wypowiedź ambasadora Rosji, jako niedopuszczalną i nie do zaakceptowania. Zwrócił uwagę, że przecież Moskwa wie, iż antyrakietowy system NATO ma charakter defensywny i nie jest skierowany przeciwko Rosji.
 
Finlandia też postanowiła na aktywne porozumienie wojskowe z USA i groźby prezydenta Putina nie odstraszyły wcale. Państw to ma ponad 1300-kilometrową granicę lądową z Rosją i deklaruje, że jest krajem neutralnym. Mimo tego, Finowie byli obecni na szczycie NATO w Warszawie. Zbliżenie ich kraju z tym sojuszem podsumował Wladimir Putin, gdy był z wizytą w Helsinkach. „NATO  zapewne walczyłoby z Rosją do ostatniego fińskiego żołnierza. Czy to jest wam potrzebne?” – pytał rosyjski prezydent.
 
Norwegia, która jest wprawdzie członkiem NATO i deklarowała w przeszłości, że nie będzie stacjonować u siebie wojsk innych krajów, obecnie zmienia zdanie i to wobec zagrożeń ze strony Rosji. Wszystko wskazuje, że 300 żołnierzy amerykańskich sił specjalnych zostanie wysłanych do wojskowej bazy Vaernes koło Trondheim, 960 km od granicy z Rosją. Mają oni m.in. szkolić norweskich żołnierzy. Ta zapowiedź władz Oslo spotkało się z reakcją wiceszefa Komisji Obrony rosyjskiego parlamentu Franca Klincewicza, który za zadane sobie pytanie, sam sobie odpowiedział: „Jak powinniśmy zareagować na to militarne zagrożenie? Wcześniej Norwegia nie była celem dla naszych rakiet strategicznych. Ale teraz ludność Norwegii będzie cierpieć”.
 
Są też decyzje i deklaracje NATO, które zapadły podczas lipcowego spotkania na szczycie w Warszawie.
Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg potwierdził rozmieszczenie od wiosny 2017 roku czterech batalionów na wschodnich rubieżach Sojuszu. Tym samym władze NATO dają jasny sygnał Rosji: nie godzimy się na waszą agresywną politykę zewnętrzną. Państwem ramowym w Polsce będzie USA. W sumie w Europie Wschodniej znajdą się cztery bataliony NATO. Niemcy będą państwem ramowym wzmocnionej obecności NATO na Litwie, Kanada – na Łotwie, a Wielka Brytania – w Estonii.
 
A Rosja nasila swoją obecność militarną w rejonie granicy z Polską. Po niedawnych doniesieniach o rozmieszczeniu w Obwodzie Kaliningradzkim wyrzutni rakietowych Iskander, teraz przerzuca tam z Morza Czarnego dwie korwety rakietowe Bujan-M – podaje szwedzka „Aftonbladet”.
Korwety „Sierpuchow” i „Zielonyj Doł” to jedne z najnowocześniejszych jednostek floty rosyjskiej. Są uzbrojone w pociski manewrujące dalekiego zasięgu Kalibr-NK, które mogą przenosić zarówno głowice konwencjonalne, jak i jądrowe i niszczyć cele w odległości 2,6 tys. km – wielokrotnie dalej niż Iskandery.
Oznacza to, że pod ostrzałem może znaleźć się praktycznie cała Skandynawia i duża część Europy Środkowej. Ponadto na ich pokładzie są działa kalibru 100-mm i 30-mm i ręczne wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych. Początkowo analitycy NATO sądzili, że okręty te płyną na Morze Śródziemne w rejon Syrii, wraz z pozostałą wysłaną tam właśnie rosyjską armadą. Okazało się jednak, że trafią właśnie do portu wojennego w Bałtijsku, w Obwodzie Kaliningradzkim.
 
Wyruszyły też dwa okręty atomowe klasy „Akuła” i jeden klasy „Kilo” z rakietami na pokładzie z portów w Murmańsku i Siewierodwińsku i skierowały się na północny Atlantyk – donosi The Sunday Times, który powołuje się na brytyjski wywiad morski. Część ekspertów podejrzewa jednak, że okręty podwodne mogą wykonać podobny manewr jak kilka dni temu dwie rosyjskie korwety rakietowe i skierować się na Bałtyk. Brytyjski atomowy okręt typu „Trafalgar” cały czas uważnie śledzi trasę przemieszczania się okrętów Rosji.
 
Odbywają się też na Białorusi ćwiczenia rosyjskiego lotnictwa w prowadzeniu zmasowanych bombardowań obiektów strategicznych i miast Ukrainy, wzdłuż granicy z naszym krajem – alarmował ukraiński wywiad wojskowy.
Od dłuższego czasu niepokojące są loty samolotów wojskowych Rosji przy strefach granicznych państw europejskich i często z naruszeniem ich granic, lotów niebezpiecznych, gdyż jeden niepotrzebny ruch którejś ze stron może wywołać iskrę zapalną konfliktu zbrojnego.
 
A tymczasem pisze się i mówi w Rosji o przegranym wyścig zbrojeń z powodów budżetowych. Ostatnio Władimir Putin wylał kubeł zimnej wody na głowy kierownictwa rosyjskiego przemysłu obronnego przyzwyczajonego do coraz większych zamówień państwowych. „Przestawcie się na cywilną produkcję, bo tłuste lata dla przemysłu obronnego się skończyły. Bylebyście nie zaczęli produkować zwykłych patelni” – oświadczył rosyjski przywódca w czasie wizyty w zakładach zbrojeniowych „Spław” w Tule, gdzie produkowane są m.in. wyrzutnie rakietowe „Grad”, „Smiercz” i „Tornado”.
Zaś rosyjski analityk Aleksiej Kalachew powiedział, że niskie ceny ropy naftowej oraz sankcje zmuszają kraj do ograniczenia swoich wydatków na cele obronne o około 30%. Przewidywany budżet na zbrojenia w 2017 roku wyniesie ponad 45 miliardów dolarów, tj. 3,3% swojego PKB. Postanowiono również zrezygnować z kilku nowych, wielkich projektów.
 
Czy ograniczany dość radykalnie budżet finansowania potęgi wojskowej Rosji spowoduje mniejsze zagrożenie konfliktem zbrojnym w Europie?
Wiele komentatorów nie ma złudzeń, że to może zmienić agresję Wschodu w stosunku do Zachodu. Ale są i inne opinie, całkiem odmienne, przerażające, które można streścić w jednym zdaniu – gdy misiowi dokucza głód, staje się bardziej agresywny i niebezpieczny w swojej furii.
 
Zdzisław Wagner. Na podstawie źródeł: wyborcza.pl, The New Jork Times, reportes.pl 
fedoro
O mnie fedoro

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka