Soren Sulfur Soren Sulfur
1974
BLOG

Polscy naiwniacy

Soren Sulfur Soren Sulfur Polityka Obserwuj notkę 18

„Radykalna zmiana postawy Niemiec”; „Nareszcie trzeźwa ocena sytuacji” i tym podobne nagłówki  w kwestii fali migracyjnej ukazują, iż polska naiwność piętnowana chociażby w ostatniej książce Rafała Ziemkiewicza trwa.

 

W „Jakie piękne samobójstwo” publicysta ten wytyka Polakom naiwność jako jedną z cech, jakich nabawiliśmy się w erze romantyzmu i walki o niepodległość, wynikającą po trosze z tejże walki, po trosze zaś z sposobu w jaki społeczeństwo Polskie miało się radykalizować. Naiwność ta miała być jedną z przyczyn dla których Polska stała się ofiarą II wojny i dała się, mówiąc kolokwialnie, „zrobić w bambuko” w jej trakcie przez Aliantów. RAZ, powtarzając za Mackiewiczem, przytacza opinie prasy zachodniej-brytyjskiej i amerykańskiej z okresu wojennego, które w zależności do zapotrzebowania koniunktury to piały z zachwytu nad walecznością Polaków, to pluły na nich niemiłosiernie jako antysemitów i popleczników (sic!) Hitlera. Polacy zaś, jak to Polacy, po prostu w tą gadaninę wierzyli, wiec najpierw myśleli, że Alianci zrobią wszystko, by przywrócić niepodległą Polskę, a potem z całych sił zaprzeczali próbując przekonać że wcale nie, wcale Hitlera sympatią nie darzą. Mówiąc klasykiem, Polacy nigdy nie rozumieli „mądrości etapu”.

Podobnie jest teraz. Ze świecą szukać by ktokolwiek ocenił „radykalną zmianę” stanowiska Niemiec  (i Austrii) w sprawie  fali migrantów zalewającej Europę inaczej-niż dosłownie, bazując na tym, co Niemcy mówią. I co mówi ich prasa.

Z tej obserwacji faktycznie można wyciągnąć wnioski, jakoby Niemcy byli po prostu głupi. Tak uważała jedna połowa komentatorów. Druga, wiedząc że Niemcy nie są przecież głupi, próbowali znaleźć metodę w szaleństwie. A to, że demografia Niemiec skazuje ich na import ludzi. A to, że gospodarka się rozwinie lepiej bo ręce do pracy, a Berlin cierpi na niedobór tychże. A to, że humanitaryzm, miękkie społeczeństwo leczące w ten sposób traumy i tak dalej i tym podobne. Teraz, po „radykalnej zmianie”, podział jest ten sam-Niemcy są głupi, bo potrzebowali tak wiele czasu by zrozumieć coś dla nas oczywistego i teraz wyszli na właśnie-głupków, za co cenę polityczną zapłaci Angela Merkel; ależ nie, Niemcy wcale nie są głupi, po prostu skala problemu ich przerosła, błędy się zdarzają.

Czy faktycznie Niemcy popełnili błąd a tak w ogóle są durni? Być może. Ale może jednak bezpieczniej jest założyć, że ani błędy nie popełnili, ani durni nie są. A konkretniej-niemieccy decydenci nie są durni.

Angela Merkel swego czasu wzbudziła sensację oświadczając, że polityka multi-kulti okazała się niepowodzeniem. Polacy sami wielokrotnie wysuwali oskarżenia wobec Berlina, że ten zassał naszą siłę roboczą, wyż demograficzny, by w  ten sposób pozyskać łatwych w integracji a  nawet asymilacji pracowników, zastępujących starzejącą się populację - co jest lepsza opcją niż import ludzi z krajów arabskich ze względu na sprzeczność wartości i problemy kulturowe. To, że integracja mniejszości muzułmańskiej niespecjalnie się powiodła, Niemcy zauwżają od dłuższego czasu. Byłoby więc czymś dziwnym, gdyby nagle zauważać przestali.

Wydaje się, że Berlin dokonał operacji na swoim własnym społeczeństwie. Jeśli bowiem ktoś w tym kraju jest głupi, to niemiecka opinia publiczna.  Zdając sobie sprawę z tego, że nie są w stanie przyjąć migrantów, Niemcy starały się wymóc ich rozproszenie po krajach UE, nie mogąc zaproponować logicznych i rozwiązań-uszczelnienia granic Unii, interwencji w Syrii, w krajach ościennych by zatrzymywać tam migrantów – ze względu na stan mentalny własnego narodu, jego sytuację polityczną. Wiedząc dobrze ze ten pomysł spotka się z oporem, narzucali więc kwoty np. Polsce. Pozostawało tylko pytanie, kto się tego oporu stanie symbolem. Padło na Europę Środkową - przypadkiem, bo np. Wlk.Brytania sama ugięła się pod podobnym problemem generowanym przez własne społeczeństwo, Dania na kozła ofiarnego się nie nadawała bo za mała, a pozostałe państwa przekazały gorącego kartofla Niemcom, mówiąc ”bierzcie, weźcie to jakoś załatwcie-wiecie jak!”. Padło na nas, bo państwa postkomunistyczne nie zostały do tego stopnia przeorane przez postmodernizm (wersja konserwatywna), nie przyswoiły więc dostatecznie otwartej, liberalnej kultury tolerancyjnej (wersja lewicowa), toteż postawiły sprawę jasno i otwarcie.

Posypały się gromy na Polskę, Węgry, Czechy czy Słowację. Stały się hamulcowymi całego procesu, tłumacząc w ten sposób społeczeństwom zachodnim, dlaczego uchodźcom pomóc nie można. Teraz zaś nastąpiło zamknięcie granic. Czy oznacza to przyznanie racji przedtem pałowanym krajom? Nie, skąd. Pałowanie nie ustaje. Po prostu to ich wina, bo jakby przyjęli humanitarny, wielkoduszny plan rozmieszczenia uchodźców wg. kwot, tedy by do tego nie doszło. No, ale skoro nie ma solidarności, skoro są hamulcowi, to Niemcy i Austria zostały przeciążone i nie ma innego wyjścia.

Ci, którzy najmocniej krzyczeli o konieczności przyjmowania migrantów jak leci bowiem mieli największy interes w tym, by ich nie przyjmować w ogóle. Wszystko to była akcja pozoracyjna. Tą okrężną drogą Berlin zaczyna robić to, co powinien był robić od początku i co chciał zrobić - ale miał związane ręce z powodu opinii publicznej. Społeczeństwa zachodu są pod wieloma względami dwulicowe - ich elity są świadome potrzeb, ale też ograniczeń swych narodów. Nie mogą jednak o nich mówić wprost, gdyż jest to pocałunek śmierci – wyborca nie lubi dowiadywać się do gadających głów, że jest kretynem.  Dlatego są zmuszeni do manewrów takich jak właśnie ten, którego byliśmy świadkiem.

Proszę zauważyć, jak wszystkie elementy tych działań do siebie pasują, jak zły i dobry policjant na przesłuchaniu.  Najpierw kraje niechętne rozmieszczeniu uchodźców stają pod pręgierzem. Czołga się je, grozi, wytyka palcami. Następnie  przyznaje się im poniekąd rację zamykając granicę czy przebąkując ustami wiceministra o problemach i niebezpieczeństwach, i w ten sposób uwarunkowane są bardziej skore do niekorzystnego „kompromisu” - bo teraz rzekomo wszyscy są na tej samej stronie id ziela ten sam los. Uwarunkowane kraje śpieszą pokazać, że wcale nie są ksenofobami i są dobrymi Europejczykami, a jednocześnie są w iluzji rzekomej wyższości - myślą, że wyciągają rękę z pozycji racji a więc siły. Tymczasem zostały „zrobione w bambuko”.

Skoro przedtem próbowano wypchnąć uchodźców do krajów-sąsiadów Niemiec, a teraz Niemcy zamykają swoje granice - to trudno nie zauważyć, że oba te ruchy są tak jakby częścią tego samego planu. Którego celem jest uniemożliwienie dotarcia fali migrantów do ich celu - bo Niemcy ich u siebie po prostu nie chcą. Problem polegał na tym, jak to zrobić nie oburzając swojej opinii publicznej. Dokładnie to samo chodziło po głowie innym krajom zachodniej UE-Francji, Holandii, Belgii itd.

Podobnie wygląda przecież kwestia innych polityk Niemiec a wraz z nimi-zachodniej UE,  jak redukcja CO2 na przykład. Wynika ona z presji opinii publicznej, a to, że nie ma ona sensu - to opinii publicznej nie obchodzi, więc decydenci muszą tak ją wprowadzić, by zniwelować jej szkodliwe skutki. Przerzuca się więc jej koszty na inne kraje za pomocą prawa UE, utyskując jaka to Polska czy Czechy są zacofane, jak bardzo nie obchodzi ich ekologia i tym podobne. Kraje zachodu Europy zwiększają emisje, a wschodu muszą zmniejszać - i bilans wychodzi na taki, jaki powinien, a dodatkowym skutkiem ubocznym jest wzmocnienie peryferyjności „opornych”.

Bardzo przypomina to sytuację z drugiej wojny światowej, gdy podobnie traktowano choćby sprawę Katynia. Polacy powinni zacząć sobie przyswajać, że w starych społeczeństwach demokratycznych prawda jest tak elastyczna jak papier na której jest drukowana, i że oskarżenia wysuwane pod naszym adresem są w istocie projekcją - na podobnej zasadzie, jak Rosjanie wszędzie węszą spiski i wywiad, gdyż sami tak postępują.

 

Sulfur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka