partyzantka partyzantka
405
BLOG

Wątpliwość w związku z Marszem Niepodległości.

partyzantka partyzantka Polityka Obserwuj notkę 2

Zanim jednak do niej przejdę parę uwag wstępnych. Marsz w założeniu miał być i był pokojowy. Ci, którzy przyszli tam zamanifestować swoje przywiązanie do ojczyzny i radość z niepodległości przeszli ulicami Warszawy spokojnie. A była naprawdę ogromna liczba ludzi.

Gdy zmierzałam z centrum w kierunku Placu Konstytucji Marszałkowską w okolicach Kolorowej Niepodległej dochodziło do małych incydentów - szły w ruch szklane butelki. Jakiś zupełnie niewinny człowiek mógł łatwo taką dostać. Udałam się więc boczną uliczką w bok żeby do Placu dojść okrążając Tęczowe Misie - tak jak zresztą sugerował organizator Marszu. O ile dobrze zauważyłam, to problem polegał na tym, że Kolorowa oddzielona była od Placu Konstytucji kordonem policji, natomiast z drugiej strony łatwo było do niej dołączyć, co powodowało niepotrzebne niebezpieczeństwo. Skoro oni byli tam już dużo wcześniej to można było ich otoczyć także z drugiej strony kordonem, żeby nie można było do nich podejść. No ale, przejdźmy dalej.

Zaczęli się schodzić ludzie na Plac Konstytucji. Kolorowa cały czas była oddzielona od nas kordonem policji, w znacznej odległości. Przybywało biało-czerwonych flag. Co jest dość symptomatyczne. Polskie święto niepodległości z naszej strony objawiało się manifestowaniem barw narodowych - kolorowi zaś polskie święto niepodległości świętowali w barwach kolorowych (jeśli w ogóle przyszli tam świętować a nie tylko blokować). 11 listopada nie jest świętem różnorodności i homoseksualizmu - jest świętem POLSKI. Jeśli osoby różnorodne i homoseksualne chcą je świętować - to dlaczego pod barwami nie mającymi z Polską nic wspólnego? To pytanie retoryczne - pozostawię je bez odpowiedzi.

Prawdą jest, że doszło do rozróby w okolicach kordonu policyjnego - czego dowodem były zniszczenia donic czy chodnika. Organizator Marszu nawoływał, by nie podchodzić do kordonu i kontrmanifestacji, żeby uczestnicy Marszu zgromadzili się w dalszej odległości od policij. Jasne, że ci, którzy przyszli tam w celach nie tylko patriotycznych wykorzystali okazję do walk z policją. Myśmy ruszyli jednak dość szybko stamtąd, żeby prawdopodobnie odejść od ogniska konfliktu. Musieliśmy zmienić trasę - bo kontrmanifestacja nam ją zatarasowała. Nie doszło także do zaplanowanych na Placu przemówień (mówił o tym w Superstacji JKM).

Ruszyliśmy więc i szliśmy spokojnie w ogromnym pochodzie dochodząc w końcu do Belwederskiej i osiągnęliśmy cel Marszu - pomnik Romana Dmowskiego. I tam doszło znów do incydentu - jak wiadomo spłonął samochód.

Ciekawe, że kilka razy dochodziły do nas strzępy informacji, że Marsz został zdelegalizowany. Potem, że znów go zalegalizowano.. Nie bardzo wiem, jak można by powstrzymać 20 tysięcy ludzi i kazać im się naraz rozejść.. No ale. U celu już znów okazało się, że Marsz jest nielegalny i policja wezwała nas do rozejścia się. Przez to znów nie można było tutaj osiągnąć zamierzenia - czyli przemówień. W tłum weszły kordony policji siejąc zamieszanie.

Jest trochę tak, że radykalne działania policji budzą w ludziach niepewność i poczucie zagrożenia. Gdy słyszymy, że jesteśmy nielegalną demonstracją to nie budzi to spokoju a złość.

Muszę zaznaczyć, że na trasie Marszu nie było ani grama policji. Poza oczywiście takimi miejscami jak ambasada rosyjska (tam stał samochód) oraz pilnie strzeżona KPRM. Kontrastowało to z nieobecnością funkcjonariuszy w pozostałych miejscach przemarszu.

I tutaj dochodzę do ważnej rzeczy, oczywistej, ale muszę ją powtórzyć. W momencie, kiedy ktoś organizuje Marsz - a ma do tego prawo, to próba blokowania go, a to od początku było założeniem organizatorów kontrmanifestacji czyli Kolorowej Niepodległej, po pierwsze jest sprzeczna z konstytucją - bo nie dopuszcza do legalnej manifestacji, po drugie stwarza zagrożenie. Nie wierzę więc, że celem ogranizatorów Kolorowej była radość z niepodległości. Gdyby tak było zorganizowali by swoją manifestację z dala od Marszu Niepodległości - żeby nie dopuścić do jakichkolwiek starć. Stało się inaczej - więc w samym założeniu organizatorzy mieli na celu prowokacje. Stwarzali tym samym niebezpieczeństwo. Dodajmy do tego nakręcanie medialne, które towarzyszyło całemu przedsięwzięciu. Nie ma co się dziwić, że pojawiły się grupy zadymiarzy.

I tutaj dochodzę do sedna: czy gdyby nie było zorganizowanej kontrmanifestacji mającej na celu blokowanie Marszu Niepodległości i medialnego nakręcania na nią, to na Marszu pojawili by się zadymiarze chcący rozróby? To jest podstawowe pytanie, które kieruje odpowiedzialność za wczorajsze wydarzenia na odpowiedzialnych za całą sytuację.

A gdyby się pojawili, to czy doszłoby do podobnych incydentów, które miały wczoraj miejsce?

Wydaje mi się, że ci którzy chcą walczyć muszą mieć z kim walczyć. Jeśli by Kolorowa została zorganizowana w innym miejscu Warszawy to może ci, którzy chcieli rozróby znaleźliby się w tamtych okolicach, a nie na Marszu. Bo u nas nie mieliby czego robić i przeciw komu walczyć.

Choć zdaję sobie sprawę, że na niektórych dość alergicznie działają białe policyjne kaski.

Nie uważam, żeby policja dała radę. A zresztą - przecież łatwo było doprowadzić do tego, żeby rady dawać nie musiała..

partyzantka
O mnie partyzantka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka