partyzantka partyzantka
4951
BLOG

A jednak, Łukasz Warzecha ma rację. Rzecz o dwóch Polskach.

partyzantka partyzantka Polityka Obserwuj notkę 83

Sławny spór Łukasza Warzechy z Rafałem Ziemkiewiczem z udziałem także Dariusza Karłowicza, Joanny Lichockiej oraz Wojciecha Wencla (i tutaj daję linka, bo sprawa świeża a przeczytać jego tekst warto) każdy zapewne zna. Nie zamierzam zatem poświęcać mu uwagi, chcę tylko odnieść się do kilku jego elementów i opowiedzieć się po jednej ze stron.

Wczoraj w Klubie Grawitacja (reklama celowa – miłe miejsce i mają świetne ukraińskie piwo) miała miejsce debata na ten właśnie temat z udziałem pierwszych trzech wymienionych przeze mnie dżentelmenów. Tytułmoże sugerować ku opinii którego z panów się skłaniam (choć jako wielka sympatyczka Rafała Ziemkiewicza broń Boże nie ośmielę się stwierdzić, że wyżej wymieniony nie ma racji). Zanim jednak skrytykujecie mnie proszę o zapoznanie się z powodami. W czasie wczorajszej dyskusji padło sporo ważnych rzeczy, do kilka z nich chciałabym przytoczyć.

Na początku odniosę się do zarzutu, który niektórzy wysuwali wobec debaty. Twierdzili, że nie można mówić o dwóch Polskach (czy drugim obiegu, bo od tej sprawy cała polemika się rozpoczęła) nie zaprosiwszy do dyskusji Joanny Lichockiej. Prawdę mówiąc nie wiem dlaczego miano by ją akurat zapraszać, wszak to nie ona a jej film stał się zaczątkiem dyskusji, która w gruncie rzeczy dotyczy czegoś więcej niż tylko Przebudzenia.Ponadto jedynym udziałem Joanny Lichockiej w dyskusji o którym mi wiadomo był komentarz w rozmowie z Rafałem Ziemkiewiczem w TVPinfo, w którym stwierdziła, że ten, który ośmielał się pokazać pewne charakterystyczne cechy środowiska, do którego należy pani Joanna doskonale odnajduje się w mainstreamie i mainstreamowym dziennikarstwie. Zdanie to, podyktowane moim zdaniem złośliwością, uważam za niesprawiedliwe i krzywdzące. Swoją drogą zabawne, że jedna strona (nazwijmy ją na potrzeby tekstu „wolnymi Polakami”) przyporządkowuje Łukasza Warzechę do dziennikarstwa mainstreamu, druga natomiast stanowczo traktuje go jako dziennikarza konserwatywnego. Trudno dogodzić, doprawdy. „Wolni Polacy traktują udzielanie się tegoż redaktora w mainstreamowych mediach jako zdradę, ponieważ z niektórymi i w niektórych miejscach rozmawiać nie należy. Drudzy natomiast z powodu poglądów, które redaktor Warzecha głosi nijak nie mogą traktować go jako dziennikarza „rządowego” (bo za takich uważam dziennikarzy mainstreamu).

Piszę o tym dlatego, żeby ukazać jeden z ważniejszych aspektów sporu, moim zdaniem kluczowy. Tym sednem jest moim zdaniem: wykluczenie. I to wykluczenie nie tylko innych spoza swojej „wspólnoty” ale także wykluczanie siebie ze wspólnoty większej. O co mi chodzi..

Powtórzę to, co na wczorajszej debacie mówił Łukasz Warzecha. Żyjemy w Polsce. W tym państwie – innego nie mamy. Jesteśmy w konkretnej rzeczywistości, w konkretnym czasie, w konkretnej sytuacji. Polska to nasze państwo. Nawet z rządem, który uważamy za tragiczny. Nie można stworzyć państwa alternatywnego, bo jest ono jedno. Dobre, złe, nieważne. Zawsze, niezależnie od tego, kto będzie rządził jakaś grupa obywateli danego państwa nie będzie zadowolona z funkcjonowania państwa. Zawsze komuś coś się nie będzie podobało. W związku z tym zasadne wydaje się być pytanie, które zadał wczoraj red. Warzecha: kto zatem ma decydować o tym, czy państwo działa poprawnie czy nie? Na tym polega demokracja (choć bardzo jej nie lubię). Wybór jest wyborem większości (bądź nie). Albo świadomym, albo nieświadomym, przypadkowym. Dobrym bądź złym. Różnie jest w ocenie różnych osób.

Dobrze pamiętamy lata rządów Jarosława Kaczyńskiego i twierdzenie, że to zły rząd, nielegalny, bezprawny, autorytarny. Chociaż wybrany procedurami demokratycznymi, większością głosów. Pamiętamy jak raziło nas delegitymizowanie demokratycznie wybranego rządu. Dziś jednak mamy do czynienia z sytuacją podobną, tylko że z innej strony. Abstrahuję już od tego, że dzisiejszy rząd w moim poczuciu i poczuciu wielu przysparza Polsce same szkody i rządzi koszmarnie, a śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej nadaje się do zbadania przez prokuraturę. Jednak po raz drugi ów rząd został wybrany, przez Polaków. Mimo, że mi za to wstyd – tak się właśnie stało. I jeśli chcemy, by się to zmieniło musimy coś robić. Nie czekać, aż Tusk ze świtą doprowadzą kraj do upadku i w końcu naród zorientuje się, że pora zmienić władzę. Trzeba robić coś już teraz, przekonywać nieprzekonanych, bo przekonani są już przekonani. I to, w moim poczuciu robi właśnie Łukasz Warzecha i to miał na myśli odnosząc się do Przebudzenia.

Pamiętam moją polemikę na blogu właśnie z red. Warzechą a propos Mgły. Wtedy moje stanowisko było zgoła odmienne od dzisiejszego – tak to już jest, że człowiek dojrzewa do pewnych wniosków (wiem wiem, wg niektórych w tym dojrzewaniu zapewne się cofam).

Podsumowując chodzi o to, żeby docierać do ludzi, którzy myślą inaczej niż my. Żeby spierać się z nimi, pokazywać, tłumaczyć. Tkwienie w swoim środowisku i zamykanie się na innych, myślących inaczej nie zmieni niczego. Wykluczanie ich, nazywanie zdrajcami i podobnymi epitetami nie służy niczemu dobremu. Zapewne jest tak, że nie z każdym można porozmawiać. Ale z wieloma jednak można. Zastanówmy się także, czy mimo sprzeciwu i niezgody na to, by nas wykluczano – my nie robimy tego samego? Nie dajemy innym prawa do bycia Polakami, patriotami, bo nie mieszczą się w naszych ramach i znaczeniach tych pojęć.

Niebezpieczna jest także w moim poczuciu wyższość moralna, która się za takim myśleniem kryje. Przytoczę tutaj jedno zdanie z tekstu Wojciecha Wencla:Dziś kolejna miesięcznica smoleńska. Gdy wolni Polacy będą się gromadzili w warszawskiej archikatedrze, niedaleko, w jakimś miejskim klubie, rozpocznie się dyskusja pt. „Spór o dwie Polski”, oczywiście z udziałem Łukasza Warzechy. Czyż nie jest symptomatyczne? Ja brałam udział w debacie, nie w miesięcznicy. I szczerze mówiąc czuję się niesprawiedliwie osądzona, wykluczona właśnie czytając takie zdanie. Kto dał prawo Wenclowi decydowania, gdzie jest Polska i gdzie są wolni Polacy? Ja się czuję wolna, Bogu dzięki nie Wojciech Wencel o tym decyduje. Jeśli środowisko „wolnych Polaków” zamyka się nawet na tych, którzy podzielają w dużej mierze ich poglądy to co dopiero mówić o tych, którzy ich nie podzielają. Nikt im nie dał prawa decydowania o moralności, rzeczywistości. Więc pewna wyższość jest nieuzasadniona i nie na miejscu. Ja czuję sympatię do tegoż środowiska, sama brałam udział w wielu inicjatywach przez nie organizowanych. I bolą mnie stwierdzenia wykluczające mnie zwłaszcza, że nie uważam, bym na podobne zasługiwała.

Trzeba zatem baczyć, czy nie popełnia się podobnego grzechu, o który oskarża się przeciwną stronę. Przytoczę tutaj zdanie Dariusza Karłowicza: każda strona delegitymizuje państwo tworzone przez ich przeciwników.Czyż nie jest tak? Za wszelką cenę staramy się nie być tacy jak „oni” a robimy zupełnie podobnie. Jasne, nie mając tak potężnego oręża w postaci mediów, więc skutki są dużo mniejsze – ale mechanizm jest ten sam. Czy gdyby zatem takie oręże jak nasi przeciwnicy mają posiadać, czy uniknęlibyśmy tego, od czego tak się odżegnujemy? Śmiem wątpić.

Zatem, jak mówi Łukasz Warzecha za Zgredem Ziemkiewicza – trzeba orać. I na koniec podam przykład tego, że jednak ma rację i warto jest chodzić do Lisa, TOK FM i innych, co niektórzy krytykują i traktują jako dowód zaprzedawania się władzy.

Zzdarza mi się spotykać z ludźmi nie podzielającymi moich poglądów. Wczoraj w pracy byłam świadkiem rozmowy na temat poniedziałkowego programu Tomasza Lisa. Byłam ciekawa co będą mówić, więc siedziałam cicho i tylko się przysłuchiwałam. Więc koleżanka moja odnosiła się tylko do Łukasza Warzechy, który okazał się gwiazdą programu (biedny Lis, będzie mu przykro). Nie pamiętała jednak jego nazwiska. Ciągle siedziałam cicho. Mówiła o czym mówił, gdy jednak po raz któryś rzuciła na określenie red. Warzechy: „pisowski” nie wytrzymałam. Powiedziałam, jakież to ów dziennikarz ma nazwisko i że zaręczam, że kto jak kto, ale on z PiSem nie ma nic wspólnego – wręcz przeciwnie. Że z jego tekstów nijak nie można wyczytać choćby sympatii do partii Kaczyńskiego. Trochę koleżankę zbiłam z tropu. Powiedziała więc, że wg niej „on tak tylko” gra. Bo wszyscy są za Owsiakiem, on chce się wyróżniać i być przeciw. Żeby być tylko w opozycji. Co jest dość zabawne, bo oba środowiska się od red. Warzechy odżegnują. Do czego zmierzam. Najważniejszym zdaniem, które powiedziała moja koleżanka a propos słów ŁK było: „no on w sumie ma rację”. Czy nie o to chodzi? Chyba o to. Gdzie ci ludzie mają usłyszeć kontrargumenty do teorii głoszonych przez główny obieg jeśli nie w programach, które oglądają (Lis) i radiu, które słuchają (TOK FM)?

Zatem, na koniec muszę stwierdzić: chyba się ta mrówcza praca red. Warzechy opłaca. Mimo, że żadnej strony zadowolić nie jest w stanie.

partyzantka
O mnie partyzantka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka