"Banki to takie instytucje, które pożyczą ci pieniądze, jeśli im udowodnisz, że ich nie potrzebujesz" - było kiedyś takie powiedzenie, w ostatnich latach może już nieaktualne, ale przypomina mi się, gdy oglądam dziś tv. Przychodzi mi bowiem na myśl następująca parafraza: "Programy informacyjne to takie programy, które poinformują cię o wszystkim, pod warunkiem, że będą to rzeczy nieistotne". Mogę więc po raz dwudziesty usłyszeć, że oś Ziemi przesunęła się o 10 cm, a doba skróciła o 6,8 mikrosekundy, ale za diabła się nie dowiem, czy doszło do skażenia radioaktywnego i na jaką skalę. Nabranie wody w usta przez media i władze po Czarnobylu przypisywano komunistycznemu zamordyzmowi, ale jak widać, w warunkach wolnej prasy nie jest wiele lepiej. Po Czarnobylu pokazywali przynajmniej jakieś mapki, w którą stronę przesuwa się radioaktywna chmura, fakt, że o wiele za późno.
Dziś w TVP Info wystąpił poseł Halicki i podzielił się z widzami opinią, że energetyka jądrowa jest bezpieczna, a wydarzenia w Japonii "paradoksalnie to udowadniają", bo pomimo katastrofalnego trzęsienia ziemi, "nie ma skażenia". Jak to jednak można te same rzeczy róznie widzieć! Ja na przykład, obserwując wypowiedzi japońskich rzeczników, jakoś "paradoksalnie" odnoszę wrażenie, że sytuacja wymknęła się spod kontroli i sam ten fakt już oznacza, że bezpieczeństwo japońskich elektrowni jądrowych to fikcja, a przecież "miały być na 100% bezpieczne" - to słowa zwykłego obywatela japońskiego. "Paradoksalnie" też odnoszę wrażenie, że skoro sytuacja awaryjna osiągnęła tylko poziom 4 (w Czarnobylu było maksymalnie, czyli 7), a mimo to doszło do skażenia amerykańskich okrętów oddalonych o 160 km od japońskiego wybrzeża, i z tego powodu okręty te wycofano, to znaczy, że nawet w przypadku stosunkowo niewielkiej awarii elektrowni jądrowej zagrożenie jest ogromne.
