panpw panpw
207
BLOG

Złowroga ekonomia planowanego zużycia

panpw panpw Gospodarka Obserwuj notkę 0

     Planowane zużycie jest pojęciem obejmującym celowe projektowanie produktów w ten sposób, by po określonym – z góry ustalonym czasie – ulegały one zniszczeniu lub z innych powodów nadawały się „do wyrzucenia”.

     W historii po raz pierwszy materializuje się ono w zmowie, zawartej między producentami żarówek w roku 1924. Dzięki „poprawionej” konstrukcji czas świecenia żarówki ograniczono o ponad połowę: z 2500 godzin do 1000. Oczywiście wszystko z myślą o znacznym zwiększeniu zysków dzięki sztucznemu nakręceniu popytu.

     Spisek wyszedł na jaw, producenci „dostali po łapach”... A proceder dalej trwa w najlepsze! I to już na zupełnie szeroką skalę. Przykład z życia: używana przeze mnie od kilku lat drukarka marki Epson nagle odmówiła posłuszeństwa, wyświetlając komunikat o błędzie i skrupulatnie zalecając wizytę w autoryzowanym serwisie. Sprawa wydała mi się dosyć dziwna, bowiem sprzęt nie sprawiał wcześniej żadnych problemów; ponadto używałem tylko oryginalnych tuszy! Postanowiłem więc najpierw poszperać trochę w Internecie i... Okazało się, że moja drukarka bezczelnie odliczyła sobie, że przekroczyłem ilość „dopuszczalnych” wydruków (ponad 85 tys.) i na tej podstawie – będąc poza tym całkowicie sprawną – zgłosiła błąd. Nie wiedziałem, czy śmiać się, czy płakać, ale jeśli ktoś ma mnie robić w balona, to poproszę o wersję bardziej subtelną... Rzecz jasna po takim potraktowaniu mnie przez producenta, któremu zaufałem, nawet z nożem na gardle nie przystałbym na dalsze nabijanie jego kabzy. Problem udało się na szczęście rozwiązać bezboleśnie – jednym kliknięciem – dzięki dostępnemu w Internecie oprogramowaniu, które „wyzerowało” licznik w mojej drukarce. Działa jak nowa, i nawet nie wybrzydza po przesiadce na zamienniki tuszy!

     Można przedstawiać się – a nawet myśleć o sobie – jako osoba „nie wierząca we wszelakiej maści spiski”, ale trzeba chyba być w trakcie intensywnej terapii psychotropowej by zaprzeczać temu, co się widzi na własne oczy. Planowane zużycie jest taką samą częścią naszej rzeczywistości jak to, że koncernom farmaceutycznym zależy, jak każdemu przedsiębiorstwu, na jak największej ilości klientów – w tym przypadku chorych – a banki nie istnieją po to, żeby sponsorować nam dostatnie życie, tylko po to, by zarabiać na udzielonych kredytach. Może to być zarówno opisany wyżej przypadek – przepraszam za wyrażenie – chamskiego licznika ilości wydruków, ale równie dobrze niesforna tubka pasty do zębów, z której mimo usilnych starań nie można wydobyć całej zawartości, czy elektroniczny gadżet, gdzie koszty naprawy niewielkiej z pozoru usterki przekraczają cenę zakupu nowego modelu.

     Świadome obniżanie jakości produktów, mające na celu „planowanie” okresu ich użyteczności, to ważna część działalności wielu firm. Tak, tak, research and developement (w skrócie R&D) ma też swoją ciemną stronę. W pamięci utkwił mi jeden z wykładów prowadzonych na Politechnice Warszawskiej, którego byłem słuchaczem. Profesor mówił o wysokiej niezawodności czujników opartych o technologie półprzewodnikowe, po czym stwierdził, że wobec tego głównym zadaniem, na którym skupiają się ich producenci, jest „pogarszanie” swoich wyrobów, np. poprzez stosowanie pojedynczych, wysoce zawodnych elementów; wystarczy, że przepaleniu ulegnie zbyt cienki kabelek, a całe urządzenie przestaje działać. Tworzenie wysokich jakościowo produktów wymaga stosowania droższych materiałów, co podnosi ich ostateczną cenę, ale bardzo często są to jednak tylko „groszowe sprawy”.

     To naprawdę gorzko-kwaśne poczucie, że dysponując dzisiejszą wiedzą i możliwościami technicznymi, dzięki którym z łatwością moglibyśmy produkować wyroby trwałe, albo przynajmniej tanie w naprawie, ludzka energia i inwencja twórcza są skupione de facto na opóźnianiu rozwoju cywilizacyjnego – w imię zysków konkretnych grup rzecz jasna. Przesadzam? Pal licho kwestie materialne, czy nawet rozwój – proszę przeanalizować koszty, jakie w wyniku takiej działalności ponosi środowisko naturalne. A chyba nikt nie jest na tyle głupi, by wątpić w to, że nasz los jako gatunku jest od niego całkowicie zależny.

     Na koniec zapraszam dysponujących godziną wolnego czasu do zapoznania się z dokumentem poświęconym tematowi zmowy żarówkowej, o której była mowa we wstępie do artykułu. Podaję link do serwisu YouTube: www.youtube.com/watch

panpw
O mnie panpw

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka