Paweł Bravo Paweł Bravo
106
BLOG

Perły przed wieprze

Paweł Bravo Paweł Bravo Polityka Obserwuj notkę 17

Czasami  życie pismaka to przerzucanie szuflą furmanki węgla, niby pożyteczne i ktoś się dzięki temu ogrzeje, ale satysfakcja żadna. W takich razach uciekam w stronę gazet anglosaskich, od których żadną miarą nie potrafię się odkochać od czasu pracy w tygodniku "Forum". Dziś schowajmy się na chwilę na pewnej stacji w waszyngtońskim metrze.

Stoi sobie grajek w bejsbolówce, gra na skrzypcach, przed nim otwarty futerał na miedziaki. "Społeczeństwo obok biegnie" - jak śpiewał Kleyff, mało kto przystaje, a rzadziej coś rzuci. Ale uwaga, jesteście w ukrytej kamerze. Redakcja Washington Post umówiła się z Joshuą Bellem, jednym z najsławniejszych współczesnych skrzypków, że stanie ze swoim Stradivariusem i będzie raczył przez godzinę biegnących do pracy urzędników kawałkami Bacha.

Był to, jak piszą "eksperyment badający rolę kontekstu, percepcji i priorytetów oraz próba oszacowania publicznego gustu. Czy w banalnym otoczeniu i w niesprzyjającym czasie piękno się przebije?".

Wyszedł z tego niesamowity, bogaty reportaż. Pełen krótkich scenek i rozmówek - bo wtopieni w tłum reporterzy rozmawiali potem z ludźmi, którzy się zatrzymywali, aby posłuchać. Było ich tylko siedmoro, na około tysiąc osób, które przeszły obok w czasie eksperymentu (a datki wrzuciło w sumie 27). Oprócz zabawnych reakcji ludzi, którzy się dowiadywali, że mogli za darmo posłuchać faceta, na którego koncert najmarniejszy bilet kosztuje stówę, mamy też dyskretnie wplecione rozważania wokół kilku pytań, które się przy okazji tego żartu narzucają.

Czy jeśli wielki muzyk gra cudną muzykę, ale nikt nie słucha, to czy naprawdę dobrze zagrał? Na ile liczy się kontekst? Jaka teoria piękna jest się w stanie obronić w tej sytuacji? Czy już tylko ta, która interpretuje je ściśle socjologicznie jako wyraz naszej potrzeby identyfikacji z tą czy inną elitą w określonych sytuacjach? A przecież przy Bellu zatrzymało się parę osób nie mających zielonego pojęcia o Bachu ani w ogóle o muzyce.


A nawet jeśli abstrahujemy od estetyki, to co z radością życia? Już de Tocqueville był zdumiony, jak bardzo Amerykanie wciąż pędzą w interesach. A co z ciekawością świata? Mnóstwo ludzi na stacji w ogóle nie miało szansy usłyszeć maestro Bella, bo w uszach mieli słuchawki swoich iPodów. Każdy już teraz sam programuje swoją poranną muzykę, słucha tylko tych piosenek, które lubi, bo już je słyszał i nie życzy sobie, żeby jakieś radio lub grajek go niczym zaskoczyli. Podobnie jest z wszelkimi mediami, coraz częściej czytamy tylko te gazety i blogi, których autorzy myślą tak samo jak my...  i tak dalej. Mnóstwo ciekawych uwag i tropów myślowych wplecionych w prześmieszny reportaż. Obok tekstu wisi kilka klipów wideo, robią niesamowite wrażenie, nawet jeśli ktoś nie zna się na wykonaniach partity d-moll.


Bell zebrał w sumie... sami poczytajcie i sprawdźcie ile.
Ech, rzucić to wszystko i wyjechać do Waszyngtonu. Gdzie duże gazety oprócz łojenia grzbietu Busha i zaglądania w gacie senatorom mają czas w zabawie pisać o rzeczach o wiele ważniejszych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka