Paweł Kowal Paweł Kowal
4255
BLOG

Między panem a plebanem

Paweł Kowal Paweł Kowal Polityka Obserwuj notkę 71

Jako środowisko polityczne nie wdajemy się w debatę o nocie ministra Sikorskiego do Stolicy Apostolskiej w stopniu większym niż koniecznie potrzeba. Ale potrzeba bardziej niż się spodziewałem. Koniecznie potrzeba tylko jednak o tyle, że nieustannie pytają o to dziennikarze, a nawet stanowiska polityków, którzy w innych sprawach są nam życzliwi – są przypisywane nam, jako PJN. Dlatego zdecydowałem się napisać kilka zdań. Już tak po południu w niedzielę, nie tracąc na te polemiki czasu, który media nam dają na prezentację programu na najbliższe wybory.

Po pierwsze przesada i nadużywanie przenośni i porównań stały się zmorą polityki w Polsce: tylko w ostatnich tygodniach słyszeliśmy o stalinizmie, totalitaryzmie, kordonach i kordonkach sanitarnych, premierze jako trampkarzu. Nie wnosi taka przesada do polityki nic poza podgrzewaniem kłótni i lawiną kolejnych nieporozumień i strzałów na oślep. Ci, którzy się od tego sposobu rozmowy odżegnują, najczęściej w następnym zdaniu produkują swój kolejny bon mot. Naprawdę szczególnie w czasach gdy Polacy nie tryskają optymizmem i poczuciem humoru lepiej wyrażać się precyzyjnie i mówić „do rzeczy”, czyli nazywać problemy.
Jeśli chodzi o wypowiedź o. Tadeusza Rydzyka. Przesada w kaznodziejskim stylu, tym razem znów poszła za daleko. Za słowa szczególnie odpowiadają ci, którzy słowem walczą o sprawę, o ideały: politycy i także duchowni. To dlatego adekwatność słów ma takie znaczenie. Każdy naród ma też swoje święte słowa i terminy odnoszące się do jego historii – to kwestia jeszcze poważniejsza. Np. naród żydowski z takim szacunkiem odnosi się do pojęcia Holocaustu, że trudno wyobrazić sobie porównywanie tego wydarzenia, np. do problemów z wolnością słowa, problemów z poprawnością polityczną czy kwestiami ekonomicznymi, jakkolwiek byłyby ważkie w danej chwili. Dla Polski i polskiego Kościoła takie słowa to w pewnym sensie totalitaryzm i także stalinizm, w pewnym sensie, bo chociaż swoim znaczeniem obejmują znacznie szersze problemy niż tylko ich polski kontekst, to jednak właśnie ich polski kontekst nakazuje nam szczególną powściągliwość w ich używaniu. Pomijam naukowe rozważania na ich temat – chociaż to jeden z najciekawszych tematów współczesnej humanistyki. Przypomnę jedynie, że na gruncie naszej historii totalitaryzm i stalinizm oznaczają m.in.  cierpienia polskich kapłanów, zakonnic i zakonników w trakcie II wojny światowej. Wielu polskich błogosławionych i świętych, którzy zostali zamordowani przez Niemców i sowietów, oddało życie za wiarę i ojczyznę. To cierpienia Kościoła i wielu biskupów i kapłanów po II wojnie światowej. To uwięzienie kard. Wyszyńskiego i śmierć księży Findysza, Popiełuszki, Niedzielaka, Zycha, Suchowolca… To są poważne powody, dla których powinniśmy się szanować jako Polacy i nie przesadzać z pochopnymi porównaniami na tej płaszczyźnie. To są powody, dla których wiele współczesnych sytuacji politycznych czy społecznych, chociażby budziły nasz sprzeciw nie powinny być zestawiane z męczeństwem: tak czynią moim zdaniem dzisiaj w swoim oświadczeniu posłowie PiS, których szanuję. Podobnie stało się kilka tygodni temu, kiedy w podobnym oświadczeniu inni posłowie PiS, w tym Kazimierz Ujazdowski zestawiali jeśli ich dobrze rozumiem, sytuację Radia Maryja z jak najbardziej współczesnym męczeństwem  Koptów, czy chrześcijan w innych częściach świata niż Egipt. Ta praktyka w imię naszej historii i wagi spraw powinna być powstrzymana. O prawa katolickich inicjatyw społecznych można upominać się bez tego rodzaju nadużyć. Na marginesie: w tych dyskusjach koniecznie należy rozróżniać kwestie dyskryminacji od prześladowań. Oba zjawiska są groźne, jednak to różne sprawy.
Reakcja ministra i wielu polityków na wypowiedź ojca dyrektora Rydzyka jest podobnie przesadzona. Wypowiedź tę słyszało kilkadziesiąt osób, a zwalczają ją w części te same osoby, które ją uprzednio nagłośniły. W pewnych sprawach na styku państwa świeckie - Kosciół, np. dotyczących prześladowań chrześcijan minister Sikorski zachowywał się na forum europejskim w ostatnich miesiącach w sposób budzący respekt. Roztropność i powściągliwość nakazują dbać w pracy ministra o wagę podejmowanych spraw: czy wypowiedź ojca Rydzyka jest naprawdę odpowiedniej rangi sprawą np.:  wśród braku pełnych gwarancji prawnych dla dostępu do portu w Świnoujściu, kłopotów w relacjach z Litwą, zakusami by na wewnętrznych granicach Unii powróciły kontrole? Czy naprawdę MSZ ma w przededniu prezydencji aż takie moce przerobowe, by wobec tej wypowiedzi: prowadzić konsultacje z Prymasem Polski, nuncjuszem apostolskim, polską ambasador przy Stolicy Apostolskiej, pisać i wysyłać notę. Nie wliczam już autonomicznych wpisów ministra na twitterze w czasie wolnym od pracy (popołudnie w Boże Ciało). Są jeszcze inne kwestie związane z podjętą interwencją. Czy istnieje prawna podstawa do interweniowania w tej formie na szczeblu międzypaństwowym na tak wysokim szczeblu (taki charakter ma nota dyplomatyczna) w sprawie polskiego obywatela, który co prawda jest kapłanem (jednak nie pełni funkcji administracyjnych w Kościele). Jego działalność (wypowiedzi na świeckim gruncie, geotermia itd.) która jest przedmiotem sporu  oparta jest  o polskie prawo i wydarzyła się poza sprawami, które reguluje konkordat. Wydaje mi się, że możemy mieć do czynienia z pewnym odwróceniem logiki działań konsularnych: zazwyczaj w relacji z innym państwem państwa występują w obronie swoich obywateli, ale oczywiście Stolica Apostolska jest państwem szczególnym, a ksiądz, szczególnie w polskich warunkach kulturowych, obywatelem szczególnego zaufania społecznego. Skoro jednak tak, to czy w tak interesującej media sprawie nie należało podać przepisu konkordatu ma który powołuje się Polska? Pomijając więc sprawę ojca dyrektora, czy nie mamy do czynienia z poruszaniem się po obrzeżach konkordatu i niedobrym precedensem co do zasady działania dyplomacji w ogóle? Jakie są gwarancje, że kiedyś podobna praktyka nie spotka w jakiejś sprawie innego obywatela RP np. w relacji z innym sojusznikiem, np. USA, gdzie konsekwencje mogą być bardzo poważne, ze względu na zasady tamtejszego prawa karnego? Szczególnie zatem sprawach relacji państwo-Kosciół-Stolica Apostolska takie eksperymenty, jeśli nie stoją za nimi bardzo konkretne zapisy prawne, nie powinny mieć miejsca, bo mogą być używane w przyszłości do naciskania na Kościół jako swoiste precedensy. Ta konkretna sprawa powinna być rozwiązywana na gruncie krajowym, np. w ramach Komisji Wspólnej w oparciu o zasady dialogu ewentualnie prawo krajowe, jeśli zostałoby w jakimkolwiek stopniu złamane. Przyjęta droga postępowania pożytku doraźnie nie przyniesie nikomu, a szkody w przyszłości mogą być poważne.
Klub Parlamentarny PJN nie zdecydował się ostatecznie kilka tygodni temu na firmowanie ustawy nakładającej dodatkowe ciężary na nadawców społecznych, pomysł nie znalazł nawet poparcia mniejszości w głosowaniu. Nie oznacza to, że podobają nam się wszystkie sprawy, szczególnie wszystkie wypowiedzi, które jakoś firmuje ojciec Tadeusz Rydzyk. Można oczywiście w przyszłości myśleć o zreformowaniu statusu nadawcy społecznego – jednak dzisiaj jego przywileje nie uzasadniają tak daleko idącej interwencji państwa jaką planowali projektodawcy, szczególnie w program. Nie powinny też w praworządnym kraju, bez jasnego uzasadnienia powstawać regulacje dla jednego z góry określonego podmiotu prawnego, ten problem kiedy indziej mógłby dotyczyć innych podmiotów, szczególnie działających na rynku!. Byłoby to także podejście niezgodne z naszym postrzeganiem roli państwa w relacji do mediów i wolności dziennikarskiej. Jeśli zaś mamy do czynienia z realnymi sporami na linii państwo-Kościół lub politycy- prawne osoby kościelne, to czas po 4 czerwca 1989 obfitował w tworzenie i standardów i instytucji, które takiemu dialogowi nawet w trudnych sprawach powinny służyć. Nasza diagnoza brzmi tak: zamiast pomysłów administracyjnych jednak dialog. Jeśli dialog to szczególnie w sprawach trudnych. Jeśli stawianie spraw na ostrzu noża, to jednak z zachowaniem zasad proporcjonalnej reakcji i bez nadużywania słowa, szczególnie zbyt ostrego słowa w debacie publicznej. Dlatego pozostajemy w tej sprawie między panem a plebanem, czas zaś do wyborów wykorzystamy na rozmawianie z obywatelami Polski o tym co ich naprawdę niepokoi.

Ps. Tekst, jak wszystkie na blogu, nie rości sobie prawa do bycia oficjalnym stanowiskiem partii. Napisałem go (z pewnym ociąganiem się :)) po licznych pytaniach, co sądzę o tej sprawie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka