Paweł Pomianek Paweł Pomianek
665
BLOG

Największy problem współczesności (J 12,20-36)

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Kultura Obserwuj notkę 0

Chciałbym zaproponować jeszcze inny sposób rozważania Ewangelii Janowej. Podany fragment jest dziś pewną inspiracją do rozważań na temat postaw typowych dla współczesności[1].
W przypisie (oraz w tytule) umieściłem dłuższy fragment, bo istotny jest oczywiście kontekst, ale właściwie kanwą do moich rozważań będą jedynie cztery zdania.
Zanim przejdę do trzonu mojej refleksji, najpierw ważna uwaga. Poniżej piszę o pewnych bardzo powszechnych tendencjach. Nie mam natomiast na celu w żadnym wypadku oceniania jednostkowych postaw, jednostkowych wyborów, które mają wiele różnych głębokich, często nieznanych motywacji i powodów. Nie śmiem więc przez pryzmat mojej oceny tendencji widocznych we współczesności, patrzeć negatywnie na jakiekolwiek konkretne osoby. Mogę oceniać i krytykować co najwyżej swoje wybory, swoje uleganie egoizmowi. I oczywiście środowiska, które sączą tego typu mentalność do ludzkich serc i głów. Generalnie walka toczy się jednak raczej we wnętrzach poszczególnych osób niż pomiędzy nimi. Co ilustruję osobistym przykładem.
Ku Ojcu
Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, wsław Twoje imię! (J 12,27-28a).
Te słowa Jezus wypowiada tuż przed Ostatnią Wieczerzą, którą spożyje z uczniami, i przed swoją Męką. To, co szokuje, to absolutne oddanie Ojcu. Jezus znajduje się w momencie, który moglibyśmy określić granicznym – w momencie najstraszliwszego wyboru. Nie ukrywa swojego lęku – znając doskonale, co ma na Niego przyjść, zwyczajnie po ludzku, bardzo się boi. Ale nie jest to powodem zmiany planów. Wręcz przeciwnie: ta sytuacja jest momentem odpowiedzialnego wyboru dobra. Jezus stawia na szali własny – nazwijmy to – spokój, brak cierpienia oraz chwałę Ojca, okupioną własnym pokornym cierpieniem. I wybiera po pierwsze altruistycznie, po drugie odpowiedzialnie – czyni swoją powinność.
Ku ludziom
Ale Jezus nie jest altruistycznie nastawiony tylko względem Ojca. Oto drugie zdanie, które w tym fragmencie jest niesamowite:
A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie (w. 33).
Więc Chrystus idzie sam cierpieć po to, by innych do siebie przyciągnąć, zbliżyć do Boga, dać szansę zbawienia. Potrafi oddać wszystko dla dobra człowieka, choć kosztuje Go to śmierć w potwornym bólu.
Ku sobie
Dzisiejszy świat uczy nas czegoś odwrotnego: patrz na swoje szczęście, swoje zadowolenie, dogódź sobie. Bądź autentyczny! – wybieraj tak, by być szczęśliwym, tylko wtedy będziesz mógł innych obdarzyć szczęściem.
Nie chcę powiedzieć, że w tym przesłaniu jest tylko i wyłącznie zło. Rzeczywiście człowiek szczęśliwy i spełniony będzie zazwyczaj bardziej efektywnie rozsiewał dobro, ale w takim postawieniu sprawy jak powyżej widać kompletne odwrócenie porządków. Od jakiegoś czasu mam głębokie przekonanie, że właśnie ta postawa jest powodem większości problemów naszych czasów.
To bardzo często z takiej postawy biorą się rozwody. „Pokochałem kogoś innego. Muszę patrzeć przede wszystkim na swoje szczęście. Sorry, odchodzę”.
To z tej postawy bierze się obecny problem naszego kraju i Europy związany z małą liczbą urodzeń dzieci. Młodzi wchodzący w związki małżeńskie często twierdzą, że osobista kariera i praca, jest dla nich równie ważna jak wychowanie dzieci (a nie służebna wobec wychowania dzieci). Poza tym za dużo dzieci to kłopot. Uważam, że jeśli ktoś wchodzi w małżeństwo z mentalnością: „Absolutnie nie więcej niż jedno/dwoje/troje dzieci, niezależnie od wszystkiego” – coś jest nie w porządku. A są i małżeństwa, które mają dziecko tylko dlatego, że tak się zdarzyło…
Postawa egoistyczna i roszczeniowa rodzi też problemy społeczne. Bo ludziom ciągle się coś od państwa należy. A to coś jest za drogie, a to dostają za mało. W konsekwencji dług publiczny sięga bajońskich sum, a państwo (i cała cywilizacja) się sypie.
Myśląc o współczesnym egoizmie, nie mam jednak na myśli wyłącznie spraw tak poważnych. Chodzi mi o tendencję ogólną. Szczęście i spełnienie się stało się jakimś fetyszem. Czymś za czym ciągle za wszelką cenę gonimy, do czego ciągle się odnosimy. I czego nigdy… nie możemy osiągnąć. Jestem przekonany, że wiele osobistych i rodzinnych problemów rodzi się właśnie z dążenia żony i męża do „samorealizacji”.
W tym kontekście i w odniesieniu do macierzyństwa, bardzo spodobało mi się to, co w rozmowie ze Stefanem Sękowskim powiedziała dwa lata temu niegdysiejsza (2005-2006) prezes Stowarzyszenia KoLiber Magdalena Zalewska:
Jak tylko słyszę słowo samorealizacja, to mną wzdryga! Co to jest w ogóle? Znowu jakiś uniobełkot. Samorealizacja, samowystarczalność, samozadowolenie… samogwałt… Sorry, tak mi się to właśnie kojarzy. Kobieta jest powołana do macierzyństwa. To jest jej rdzenne i pierwotne powołanie. Normalna kobieta jak trzyma na ręku swoje urodzone przed chwilą maleństwo — już wie, że jej życie właśnie nabrało właściwego sensu. Ma cel — chronić, a następnie wychować człowieka. Proste. Jeżeli kobieta ta przy okazji jest inteligentna, ma jakieś zdolności, pasje, pragnienia, nic nie stoi na przeszkodzie, aby je realizować.
Moja pułapka hedonizmu chrześcijańskiego
W czasach studenckich sam wpadłem w pułapkę atrakcyjnie brzmiących tez o własnym spełnianiu się. I podjąłem próbę połączenia chrześcijaństwa właśnie z egoistycznym, hedonistycznym ukierunkowaniem na siebie, twierdząc, że pobudki „ku sobie” zawsze są najważniejsze, najbardziej dominujące, że człowiek nawet nie potrafi być altruistą – wszystko robi dla własnego dobra i przy okazji dla dobra innych. Piszę o tym nie tylko po to, by pokazać jak łatwo zarazić się taką mentalnością, ale również dlatego, że używana przeze mnie przed laty definicja hedonizmu chrześcijańskiego dobrze pokazuje, o co mi chodzi, gdy piszę o „największym problemie współczesnego świata”.
Hedonizm chrześcijański, jest to pogląd i postawa życiowa wyznające, że największym dobrem jest przyjemność rozumiana, jako kroczenie ścieżką swojego powołania, jako droga podążania do przyjemności najwyższej, do Przyjemności przyjemności, do przyjemności wiecznej – do zbawienia. Łączy się z nim również przyjemność, jaką jest codzienne spełnianie się w życiu, we wszystkim, co człowiek robi.
To właśnie jest odwrócenie porządków – wskazanie, że to człowiek jest własnym centrum. Zrzucenie z tronu swojego życia Boga i wygodne zajęcie go – tego tronu – osobiście. A Bóg? On jest po to, bym mógł się „spełnić, zrealizować”.
Perspektywa Jezusa
Jakże inna jest mentalność Jezusa, idącego na śmierć po to, by Ojciec został otoczony chwałą i by przyciągnąć do siebie ludzi dla ich zbawienia. W tekście ewangelicznym pada jeszcze jedno ważne zdanie, tym razem dotyczące wymagań wobec nas – ludzi:
Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne (w. 25).
Ślepe podążanie za własnym szczęściem, spełnieniem, samorealizacją, tzw. „autentycznością” – to ślepa uliczka.
Pisząc o tym wszystkim, nie chcę powiedzieć, że dążenie do własnego szczęścia jest złem i musi prowadzić do zła. Wręcz przeciwnie. To motor napędowy wielu wspaniałych działań ludzi. To pewne „narzędzie”, które może być niezwykle skutecznie wykorzystywane dla dobra bliskich i dobra własnego.
Chodzi mi tylko o absolutyzację tej wartości. O odrzucenie innej perspektywy, Tej jaką proponuje Jezus. O odrzucenie priorytetu wyższych wartości takich jak: odpowiedzialność, honor, wierność wypowiadanemu słowu czy wreszcie zasady moralne, do których zobowiązuje własna religia.
 
Poprzednie rozważania:


[1] 20 A wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon [Bogu] w czasie święta, byli też niektórzy Grecy. 21 Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go mówiąc: «Panie, chcemy ujrzeć Jezusa». 22 Filip poszedł i powiedział Andrzejowi. Z kolei Andrzej i Filip poszli i powiedzieli Jezusowi. 23 A Jezus dał im taką odpowiedź: «Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy. 24 Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. 25 Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. 26 A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec.
    27 Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. 28 Ojcze, wsław Twoje imię!». Wtem rozległ się głos z nieba: «Już wsławiłem i jeszcze wsławię». 29 Tłum stojący [to] usłyszał i mówił: «Zagrzmiało!» Inni mówili: «Anioł przemówił do Niego». 30 Na to rzekł Jezus: «Głos ten rozległ się nie ze względu na Mnie, ale ze względu na was. 31 Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. 32 A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie». 33 To powiedział zaznaczając, jaką śmiercią miał umrzeć. 34 Na to tłum Mu odpowiedział: «Myśmy się dowiedzieli z Prawa, że Mesjasz ma trwać na wieki. Jakżeż Ty możesz mówić, że potrzeba wywyższyć Syna Człowieczego? Któż to jest ten Syn Człowieczy?» 35 Odpowiedział im więc Jezus: «Jeszcze przez krótki czas przebywa wśród was światłość. Chodźcie, dopóki macie światłość, aby was ciemność nie ogarnęła. A kto chodzi w ciemności, nie wie, dokąd idzie. 36 Dopóki światłość macie, wierzcie w światłość, abyście byli synami światłości». To powiedział Jezus i odszedł, i ukrył się przed nimi.

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura