Paweł Pomianek Paweł Pomianek
701
BLOG

Dziewięć uwag nt. Copa America 2011

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Jako że obejrzałem prawie wszystkie spotkania 43. Copa America – kilka myśli podsumowujących cały turniej.
1) Urugwaj był bezsprzecznie najlepszą ekipą turnieju. Grał solidnie, rozkręcał się z meczu na mecz, ograł największego faworyta – wprawdzie rzutami karnymi, ale zawsze to zwycięstwo – na ich terenie. Zresztą sam mecz z Argentyną był doskonałym widowiskiem, najlepszym na całym turnieju, a Urugwaj choć zdecydowanie przegrywał w posiadaniu piłki, to stworzył bardzo wiele groźnych sytuacji, organizując znakomite kontry.
Właściwie wyłącznie pośród Urugwajczyków można było szukać najlepszego piłkarza turnieju: Suarez, Forlan, Alvaro Pereira, Arevalo, Lugano, oczywiście Muslera – wybór był naprawdę trudny. Świetny team, któremu kibicuję od wielu lat i do którego nabrałem w ostatnich dwóch latach jeszcze większej sympatii. Solidni w obronie – finezyjni w ataku. I pokazujący niemal zawsze równą, solidną formę. Od 1995 r. na siedem Copa America: dwa tytuły, trzy finały, cztery medale, sześć półfinałów.
2) Gra Paragwaju od fazy pucharowej to była żenada. Zabijali futbol. W trzech meczach stworzyli jedną klarowną okazję (wczorajsza poprzeczka Valdesa). Z o wiele słabszą (na papierze) Wenezuelą nie byli w stanie stworzyć jednej stuprocentowej sytuacji. Od początku grali na karne. Dwa razy uratował ich słupek, raz poprzeczka i raz sędzia w kontrowersyjnej sytuacji nie uznając bramki (choć ja akurat uważam, że sędzia miał w tym wypadku rację). Szkoda Wenezueli – finał z ich udziałem byłby jeszcze lepszym widowiskiem.
A propos Paragwaju: to paradoks, żeby drugie miejsce w turnieju zajęła drużyna z bilansem meczów 0 (słownie: zero) zwycięstw, 5 remisów, 1 porażka (w finale).  (Do statystyk zwycięstwa w karnych idą jako remis). Do tego drużyna, która tylko w dwóch z sześciu meczów potrafiła zdobyć bramkę! Paragwaj zyskał moją szczerą antypatię.
3) Z systematycznie rosnącą sympatią oglądałem mecze Wenezueli. Wenezuelczycy – niespodziewanie – zafundowali nam chyba najwięcej efektownych zagrań – no i zdobyli najpiękniejszą bramkę turnieju (gol Gonzáleza w meczu z Ekwadorem). Z zainteresowaniem będę śledził losy tej drużyny. Należał im się przynajmniej brąz, choć w gruncie rzeczy za grę z Chile i Paragwajem powinni zagrać w finale. Brawo trener Farrias.
4) Najbardziej szkoda mi było Chile. To obecnie bodaj najładniej grająca drużyna reprezentacyjna na świecie. No… w każdym razie ścisła czołówka. Każdy mecz zagrali na wysokim poziomie, na dużej szybkości, efektowanie, składnie…
5) Rodzi się ciekawa nowa Kolumbia. Efektowna, przyjemna dla oka piłka, doskonały środek pola, no i niesamowity Falcao w napadzie. Szkoda ich przegranej z Peru, bo zrobili bardzo dobre wrażenie. Czyżby powrót do silnej reprezentacji tego kraju z początku lat 90-tych? Tego im życzę.
6) W Ameryce Południowej po meczach można zaobserwować bardzo ciekawy zwyczaj. Otóż zdarza się nierzadko, że po meczu zawodnicy drużyny przegranej napitalają tych, którzy wygrali. Zaczyna się regularna bitwa a drużynom musi do szatni towarzyszyć policja (tak było po finale Copa Libertadores, tak było po meczu półfinałowym Copa America). Ciekawy zwyczaj zupełnie już nieobserwowany na boiskach europejskich. Szkoda że TVP na swoich stronach internetowych pokazało tylko taki kilkusekundowy materiał z tego, co działo się po półfinale Wenezuela – Paragwaj. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że CONMEBOL nie nałożyła na piłkarzy żadnych kar meczowych. Odsyłam tutaj. Ameryka Południowa – choć tak wielu zawodników gra w Europie – ciągle jest trochę dzika. I to jest dodatkowy jej urok.
7) To, co zdarzyło się w ćwierćfinałach to coś niebywałego – było czterech zdecydowanych faworytów tych meczów i wszyscy odpadli. To jest coś niebywałego. Czegoś takiego nie było chyba nigdy, i nie wiem, czy takiego czegoś jeszcze dożyję.
8) Na koniec jeszcze jedna bardzo ciekawa rzecz. Otóż dwa medale (drugie i trzecie miejsce) w turnieju zdobyły drużyny, które uzyskały trzecie miejsca w swoich grupach, czyli dostały się do ćwierćfinałów niejako dodatkowo. Zwycięzcy wszystkich grup polegli w ćwierćfinałach. To pokazuje, że wcale nie trzeba brylować w grach grupowych, by sięgać po laury. Mnie osobiście szkoda, że zmieniono regulamin Mistrzostw Świata i od ’98 roku gra w nich 32 drużyny, a nie 24. Wtedy aż cztery drużyny z trzecich miejsc wychodziły z grup i potem potrafiły sporo namieszać (dla przykładu w 1990 r. Argentyna zdobyła drugie miejsce, wychodząc z trzeciego miejsca w grupie).
9) Mecze nie stały na spodziewanym poziomie, ale i tak wolę ten turniej od Mistrzostw Europy, a futbol południowoamerykański to to, co lubię najbardziej (obok afrykańskiego).
Na koniec, najpiękniejsza według mnie bramka Copa America. Warto zwrócić uwagę na komentatora, najbardziej podoba mi się jego pijacki okrzyk bezpośrednio po tym, gdy piłka wpada do bramki. Jest półbogiem – oglądałem cały finał Copa Libertadores z jego komentarzem.

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości