Polska pełna jest relacji o tragedii polskiego inżyniera w obcym kraju. Lecz ja chciałbym na to popatrzeć z innej strony.
Jestem oczywiście pełen współczucia dla rodziny ofiary. Łączę się z nimi w ich bólu. Lecz nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się stało i kto jest tej tragedii winny. Media pełne są spekulacji na zasadzie – co by było gdyby. Wini się tych lub tamtych wg partyjnego klucza. A ja chciałbym sie zapytać, dlaczego polski inżynier znalazł się w tak niebezpiecznym miejscu. Niewiele się na ten temat mówiło i dopiero dzisiaj w GW przeczytałem cokolwiek o tym.
Dowiedziałem się, że w połowie lat 90-tych wszystkie zachodnie firmy wycofały się z tego rejonu, a pozostali tylko Polacy i Chińczycy. Krakowska firma zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa, a mimo to dalej prowadziła prace. Wini się MSZ za to, że nie dość intensywnie próbowała uwolnić Polaka. Ale często słyszę ostrzeżenia tegoż MSZ-tu o krajach, które należy unikać i że wyjazd do nich jest za wyłączną odpowiedzialnością tego, który się na to decyduje. Pakistan należy do tych krajów. Tak więc pracownicy krakowskiej firmy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, gdzie się pakują. Dopiero po tragedii całkowicie wycofali się z tego rejonu. Może trochę za późno?!
Władze polskie są obowiązane do pomagania obywatelom naszego państwa gdy wpadną w jakieś tarapaty za granicą. Dlatego (i słusznie) pomaga się nawet polskim więźniom w zagranicznych więzieniach mimo, że sami zasłużyli sobie na swój los. Jednak nie można kogokolwiek w Polsce obciążać winą za niefrasobliwość i skłonność do ryzyka Rodaków przebywających w takich krajach jak Pakistan. Może los Polaka będzie ostrzeżeniem dla tych, którzy wpadną na pomysł aby tam pojechać.