peergynt 1 peergynt 1
558
BLOG

Reforma służby zdrowia

peergynt 1 peergynt 1 Polityka Obserwuj notkę 14

 Od wielu lat w naszym kraju przeprowadzana jest reforma służby zdrowia. Jest rozważanych milion pomysłów, a każdy nowy rząd, zdobywając władzę twierdzi, że ten jego pomysł jest najlepszy i najmądrzejszy. Po czym okazuje się, że nie jest. Tak samo jak z obecnym rządem, obecnym ministrem zdrowia i z obecną reformą. Wprawdzie nie za bardzo wiem, na czym ona polega, ale powszechne są głosy, ze jest źle przygotowana i jest ona oceniana jako największa (obok autostrad) klęska rządzącej ekipy. A ja twierdzę, że w Polsce nigdy nie nastąpi jakakolwiek reforma służby zdrowia, która zadowoli wszystkich jeśli już kogokolwiek. Posłużę się tutaj przykładem jednego wycinka tej reformy, a mianowicie refundacją leków.

Kiedyś było tak, że gdy lekarz przepisywał jakiś lek, pacjent szedł do apteki i go sobie kupował. Gdy nie było go na to stać to go sobie nie kupował ze szkodą (a czasem i pożytkiem) dla siebie. Jednak stało się tak, że jakiś polityk, chcąc zostać wybranym obiecał swoim wyborcom, że gdy go tylko wybiorą on spowoduje, że i ci, którzy nie będą sobie mogli na to pozwolić, będą mogli kupować leki, bo on im do tego dopłaci. Widać wygrał, skoro taki system został przyjęty. Ba, ale jak dopłacać. Zwłaszcza, że ci, którzy te leki produkowali od razu zwietrzyli interes. Przedtem musieli sprzedawać swoje specyfiki po względnie niskich cenach, żeby je sprzedać w ogóle. Teraz, skoro państwo dopłaca można te hamulce zwolnić. Ceny poszybowały w górę. Ja wiem, że koncerny farmaceutyczne tłumaczą to tym, że wydają krocie na badania i coś tam jeszcze. Ale jakoś tak dziwnie jest, że, obok przemysłu zbrojeniowego, producenci leków są najbogatsi na świecie.

Jak więc dopłacać. Najprostszy sposób to taki, by dopłacać całość ceny leku. Klient idzie do apteki, kupuje sobie coś tam, co mu potrzebne, a państwo płaci za to aptekarzowi. Nie potrzeba tu dużej administracji bo apteka wysyła wyciąg z kasy fiskalnej do instytucji, która to nadzoruje (np. NFZ), a ta mu płaci. Podobno tak było w Grecji. Jednak , jak nietrudno się domyśleć, natychmiast rozwaliłoby to finanse każdego państwa. Więc może równo, budżet dopłacałby jakiś procent ceny leku. Np. 50 %. Aptekarz wysyła wyciąg z kasy do NFZ, a ten połowę z tego co na nim, płaci. Znów administracja nie miałaby wiele do roboty. No tak, ale przecież społeczeństwo nie jest takie same. Nadal są w nim jeszcze tacy, którzy mogliby sobie pozwolić na zapłacenie całości i ci, których nie stać nawet na te 50 procent. Należy więc stworzyć system, który by to niwelował. I tu zaczynają się schody. Jakie kryteria przyjąć. Komu dopłacać komu nie. I kto to ma sprawdzać. Bo jakoś tak się dziwnie dzieje, że nawet taki, którego stać na całość zapłaty, gdy tylko może, pozwala sobie dopłacać. Stworzono więc skomplikowany system, w którym jednym się dopłaca całość, jednym tylko trochę, a jeszcze innym wcale. Jak to z takimi systemami, nikt z niego nie jest zadowolony. Jak to zwykle bywa, ci zaradni, którzy z niejednego pieca chleb jedli, potrafią tak zakombinować by wskoczyć do tej grupy uprzywilejowanych, a ci niezaradni, którym by się nawet to należało tego nie umieją. Tworzy się olbrzymią administrację by takim patologiom zapobiegać, co w gruncie rzecz i tak nic nie daje.

Inna sprawa – które leki refundować. Najlepiej wszystkie. Jednak państwa na to nie stać. Stworzono więc listę leków refundowanych. Założę się o wiele dolarów, że ta lista nigdy nie będzie taka, że wszystkich zadowoli. Cudem będzie gdy, choć połowa będzie z niej zadowolona.  Za co mamy dopłacać, za dżumę, czy za cholerę?!. Czy dopłacać do maści za żylaki, czy pigułki antykoncepcyjne. Po każdej publikacji takiej listy podnoszą się protesty środowisk, które chorują na choroby, których ta lista nie uwzględnia. Redaktor Cebula z programu interwencyjnego ma używanie pokazując ciężko doświadczonych pacjentów (najlepiej mu wychodzą dzieci), o których ministerstwo w szczególnie złośliwy sposób zapomniało. Spirala jest nakręcana przez koncerny farmaceutyczne, które walczą jak lwy o to, by ich specyfiki znalazły się na tej liście. Bo mogą zaraz sobie podnieść ceny tych leków olewając produkcję tych, których na tej liście nie ma. Wprost nie umiem sobie wyobrazić gościa, który o tym decyduje. Na jakie niesamowite pokusy jest narażony. Jestem względnie uczciwym facetem, ale nie wiem, czy bym  wytrzymał.

A na końcu należy to wszystko zgrać. Znaczy się tych, którym się należy z lekami za które się należy. No i żeby nie wyszły takie absurdy jak z tymi kombatantami, którym dla zdrowotności szczególnie potrzebna była viagra. Tworzy się systemy, które mają temu zapobiegać. Jak to bywa, niczemu nie zapobiegają, a tylko utrudniają życie uczciwym ludziom. Nic dziwnego, że nie podoba się to lekarzom, na których głównie spadł obowiązek pilnowania systemu. Są oni najbliżej pacjenta, więc logicznym jest, że najlepiej będą wiedzieć, czy komuś się należy, czy nie. Jednak lekarze, tak samo jak ślusarze, nie należą do ludzi o szczególnej uczciwości. Więc nałożono na nich sankcje gdyby się okazało, że chcą coś zachachmęcić. Oburza to ich – i słusznie. Bo czemu to akurat oni mają pilnować tego bajzlu.  Wg mnie jest to system nie do opanowania, a każdy, kto twierdzi, że to potrafi - najzwyczajniej łże.

System służby zdrowia w Polsce (i w innych krajach też) jest nie do ogarnięcia. Jedynym co nam pozostaje to nadzieja, że przyjdzie ktoś i to naprawi. Ale takiego nie ma i nie będzie.  A do korzeni… wrócić się już nie da.


 
peergynt 1
O mnie peergynt 1

Interesuję się sztuką, historią, polityką i sportem. Wiek - między czterdziestką, a śmiercią... Politycznie jestem liberałem, cokolwiek to znaczy...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka