perbrand perbrand
42
BLOG

Michalski, hippisi i infantylność do kwadratu

perbrand perbrand Polityka Obserwuj notkę 0
Trochę szkoda mi zaśmiecać Salon24 nieco starą, odgrzewaną refleksją wokół upływającej w tym roku czterdziestej rocznicy kontrkulturowej rewolucji '68 r. Ale co mi tam, mój krótki wniosek dotyczy artykułu-reportażu z pobytu w USA niezastąpionego Cezarego Michalskiego, który to tekst ukazał się 24 maja w "Dzienniku":http://www.dziennik.pl/opinie/article178612/Lata_60_rewolucja_na_weekend.htmlMichalski w pewnym fragmencie stwierdza:„Paryski Maj był tak nafaszerowany ideologią, że dzisiaj nie sposób traktować poważnie tych wszystkich zachwytów nad Leninem i Mao wykrzykiwanych pośród zdemolowanych kawiarnianych ogródków. Tymczasem kult Janis Joplin, Jimiego Hendriksa, Jima Morrisona do dziś wydaje mi się bardziej zrozumiały niż kult Daniela Cohna- Bendita czy Joschki Fishera. Amerykanie zostawili po sobie przynajmniej dobrą muzykę. A także parę eksperymentów w dziedzinie stroju czy używek, którym nawet mojemu pokoleniu trudno było się oprzeć. Właściwie nawet ewolucję od dzieci kwiatów do żarliwych konserwatystów też bezwiednie kopiowaliśmy po Amerykanach."Zgadzam się z fragmentem o nafaszerowaniu paryskich wypadków ’68 r. ideologią ( w dodatku, czego Michalski z niewiadomych przyczyn nie rozstrzyga, śmiertelnie niebezpieczną). Z drugiej strony dziennikarz wyraźnie wykazuje tendencję do lekkomyślnego bagatelizowania i idealizacji amerykańskiej rewolucji tego samego okresu, w której przewijały się nie mniej groźne ideologiczne elementy. W moim przekonaniu mija się z opisem jej prawdziwego oblicza, charakteryzując kontrkulturę jako w gruncie rzeczy kult kilkorga światowej sławy artystów, dobrą muzykę oraz nowatorskie osiągnięcia na polu mody i używek. W zasadzie to wszystko. Kreśli wręcz wizję lustrzanego odbicia europejskiego zrywu, kumulującego w sobie tylko jego dobre strony. Podejrzewam, iż wskutek desperackiej potrzeby znalezienia w amerykańskim buncie tego, czego na próżno wielu szukało w zachodnioeuropejskiej Nowej Lewicy, mógł paść ofiarą efektu znanego psychologii społecznej pod nazwą zjawiska retrospektywnej interpretacji. Jest to dosyć charakterystyczny zabieg, wynikający być może z podświadomej chęci pozbycia się dysonansu poznawczego i zarazem racjonalizacji poglądu wyrażonego niegdyś przez prezydenta Chile Salvadora Allende: „Bycie młodym, nie będąc rewolucjonistą, jest sprzeczne z naturą.” Moim zdaniem Michalski dosyć naiwnie prezentuje najbardziej jednowymiarowe podejście jakie można sobie tylko wyobrazić. Co więcej, o czym wielokrotnie się zapomina, w retoryce przebijającej się poprzez hippisowskie protesty również można odnaleźć słowa uwielbienia dla Lenina , Ernesto „Che” Guevary, Lwa Trockiego, Fidela Castro, Mao Zedonga czy Vietcongu. Zdemolowano w destrukcyjnej pasji także niejeden kawiarniany ogródek, nie wspominając o ważniejszych instytucjach. Podobnym wywodem jak zacytowany, publicysta "Dziennika" radykalnie infantylizuje dyskusję wokół tamtejszych wydarzeń. W innym fragmencie przytaczanego przeze mnie artykułu pisze wprost: "Wstyd mi przyznać, ale 40. rocznica wydarzeń 1968 r. w Ameryce wydaje mi się bez porównania fajniejsza niż 40. rocznica polskiego Marca czy paryskiego Maja." (sic!) Może komuś odpowiada taki poziom debaty, z podziałem historycznych zaszłości na fajne i niefajne. Ale ja dziękuję, postoję...Opisując fałszywie amerykańską rewoltę jako coś tak idyllicznego, rozrywkowego i sprowadzającego się głównie do sympatycznych wytworów popkultury, Michalski samowolnie pozbawia swój reportaż jakichkolwiek poważniejszych, intelektualnych aspiracji.
perbrand
O mnie perbrand

"- Jakim prawem?! - Prawem, a nie lewem , towarzyszu." fragment dialogu z "Ceny" Waldemara Łysiaka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka